poniedziałek, 16 września 2013

POWRÓT !


Otóż oficjalnie stwierdzam, iż opowiadanie WRACA DO ŻYCIA !!

Ale jest mały warunek: Potrzebuję min. 20 komentarzy, aby dodać pierwszy rozdział drugiej części.
A więc go on!

Xx. Tomlinsonowa.

sobota, 31 sierpnia 2013

ZWIASTUN !


A więc zapraszam was na zwiastun drugiej części opowiadania Forbidden Love Is The Worst :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Pamiętajcie, że w poniedziałek pojawi się notka, w której przedstawię wam nową fabułę ;)

Dodam, że zwiastun w 100% jest wykonany przeze mnie ;)

Xx. Tomlinsonowa

Ps.
Podoba się wam nowy wygląd bloga ? ;)



wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 19th


Na samym początku chciałabym wam oznajmić, iż jest to ostatni rozdział pierwszej części opowiadania.
Ale nie martwcie się, wrócę :)
Z góry również informuję, iż do napisania tego rozdziału zainspirowały mnie dwie piosenki, dlatego jak znajdziecie tam urywki z ich tekstów to bez irytacji, proszę. ("One Direction - Irresistible", "Bruno Mars-Gorilla")
Spójrzcie przy okazji na notkę pt. "Informacja", a dowiecie się co i jak. Ze szczegółami :)
No i oczywiście z miejsca chciałabym wam bardzo, ale to bardzo podziękować za to, że byliście, po prostu :)
A teraz rozdział dziewiętnasty, enjoy! :)
Xx. Tomlinsonowa.

P.S. W sobotę ZWIASTUN i zmiana wyglądu bloga! :)






Kolejny, a zarazem ostatni wieczór przed nami. Liam i Danielle uparcie dążyli do tego, aby zebrać całe towarzystwo przy jednym stole i na moje nieszczęście – udało im się to. Na niedomiar złego, dopadła mnie dzisiaj miesiączka. Dlatego też, rano wymiotowałam. Zazwyczaj ten pierwszy dzień przechodzę tragicznie. I niestety, zamiast położyć się i w spokoju przecierpieć najgorsze, musiałam siedzieć przy ogromnym drewnianym stole, z grupą ludzi, którzy nie mieli sobie nic do powiedzenia. Pięknie.
- Wszystko w porządku? – Usłyszałam zachrypnięty głos Harry’ego, który szeptał mi wprost do ucha.
Odwróciłam głowę w jego stronę i blado się uśmiechnęłam.
- Boli mnie trochę brzuch, ale jest do wytrzymania.
- Może chcesz się zmyć do pokoju? Odpocząć.
- Nie, spokojnie. Nie chcę wzbudzać kontrowersji. – Najwyraźniej Nikki usłyszała to, co powiedziałam, ponieważ spojrzała na mnie spode łba i odsunęła talerz z kolacją, którą przygotowała Eleanor od siebie. Westchnęłam cicho, ponieważ aktualna sytuacja niesamowicie męczyła nie tylko mnie, ale też i moją przyjaciółkę. Momentalnie zebrało mi się do płaczu, lecz z trudem się powstrzymałam. Z resztą nauczyłam się tłumić wszystko w sobie. A najzwyczajniej w świecie zmusiło mnie do tego życie.


*Zayn
Czułem się podle. Dokuczające sumienie wysysało ze mnie życie.
Tępo wpatrywałem się w pełen talerz i bawiłem się jedzeniem niczym małe dziecko, które rodzice zmusili do jedzenia zielonego świństwa. Pokręciłem bezradnie głową i pozbyłem się naczynia, uprzednio wstając i odkładając je na blacie kuchennym.
Kątem oka przyuważyłem, że Laura robi to samo. Na samą myśl o niej, zrobiło mi się gorąco. Przełknąłem ślinę, obawiając się o to, co może zaraz się wydarzyć, lecz ona nawet nie rzuciła mi jednego, jedynego spojrzenia.
Przeczesałem palcami włosy i postanowiłem się ulotnić. Z resztą i tak obiecałem Perrie spotkanie. Przynajmniej przez chwilę oderwę się od szarej rzeczywistości i karmy, która bezlitośnie mnie dopadła.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wsunąłem na nogi swoje buty i opuściłem dom. Chwilowo zatrzymałem się na ganku, oparłem o ciężką balustradę i odpaliłem pojedynczego papierosa.
Nagle drzwi wejściowe ponownie się otworzyły, a zza nich wyłoniła się przybita Nicole.
- Ile to jeszcze będzie trwało… - Jęknęła i zajęła miejsce obok mojej osoby.
- Ból serca nie trwa wiecznie.
- Ale ten ból obraca mój świat do góry nogami.
- Zniewalające…
- Słucham? – Uśmiechnąłem się mimowolnie i odwróciłem tułów, opierając łokcie o barierkę.
- To niesamowite, jaka noc potrafi być przepiękna. I jak bardzo potrafi uspokoić duszę drugiego człowieka.
- Noc również nie trwa wiecznie Zayn. Mrok wkrótce zamienia się w jasność.
- Chcę zostać sam… - Wycedziłem, zaciągając się przy tym kojącymi substancjami nikotynowymi.
- Zayn…
- W takim razie ja pójdę. – Zgasiłem kiepa w niewielkiej popielniczce znajdującej się tuż obok mojej dłoni, ominąłem Brunetkę i opuściłem ganek. Usłyszałem, że dziewczyna podąża za mną.
- Zayn proszę Cię, nie zostawiaj mnie chociaż ty. – Zatrzymałem się, odwróciłem w jej stronę i podszedłem na tyle blisko, aby poczuła, że jednak istnieje ktoś, kto mimo wszystko będzie ją wspierał. Spuściła głowę, lecz jej na to nie pozwoliłem. Chwyciłem jej policzki w obie dłonie i nakazałem patrzeć w oczy.
- Przecież nie jesteś sama. Masz Nialla. – Zdezorientowana, otworzyła szeroko oczy. – Myślisz, że tego nie widać? Macie się ku sobie. Szczerze powiedziawszy, jeszcze nigdy nie widziałem, aby tak stracił głowę dla płci przeciwnej. Nikki, nie znamy się od dziś. Od razu zauważyłem, że coś jest na rzeczy. Jutro rano wracamy do domu, ty walcz o tę przyjaźń, ja już niestety poległem. Opuszczam pole bitwy.
Mimo wszystko pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Uwielbiam Cię. – Ostatnie słowa wypowiedziałem ze łzami w oczach. Przytuliłem dziewczynę do siebie, a ta pociągnęła nosem. Nie odezwała się już ani słowem. – A teraz nie staraj się mnie zatrzymywać. Nie pytaj czy czuję się dobrze, bo nie znam na to pytanie odpowiedzi. Jeśli odejdę i tej nocy zdam się na siebie to zapewne nigdy tej odpowiedzi nie zobaczę. A może nie chcę? – Musnąłem wargami jej policzek, po czym gładząc ją po ramieniu, uśmiechnąłem się blado i ruszyłem w stronę domku Perrie.
*Laura
Mam ciało pełne alkoholu, z odrobiną kokainowego dopalacza. Czuję, jakbym unosiła się na wysokości trzydziestu stóp nad ziemią. Unoszę brodę ku górze i napajam się zapachem nadchodzącej jesieni. Rozkładam ramiona, na
szerokości swojego ciała i mam wrażenie, że zamiast nich, pojawiają się śnieżnobiałe, nieskazitelne skrzydła. Nie wiem czy to zasługa narkotyków czy też mojej podświadomości, pragnień...
Przymykam oczy…
Gdy tylko je otwieram, znajduję się w ogromnym łożu, a w dłoni trzymam garść jego włosów.
O dziwo nie czuję strachu. Uśmiecha się zawadiacko i oblizuje wargi.
Podnoszę tułów i niczym pragnący krwi wampir, bezczelnie wpijam się w jego usta.
Zdaję sobie sprawę z tego, że sąsiadom nie spodobają się huki, jęki i krzyk. Zapewne zadzwonią po policję. Lecz nie dbamy o to. Nie zatrzymujemy się, szalejemy dalej, nawet gdy oni pukają do drzwi.
Z moich ust wydobywa się ciche jęknięcie, a zaraz po nim dźwięczne cztery litery.
- Zayn… - Wyrzucam z siebie, a gdy zamykam oczy, po raz kolejny zmienia się sceneria.
Stoję przed ozłoconą bramą, a tuż za nią znajduje się ogromna willa otoczona idealnie zadbanym ogrodem. W pierwszej chwili pomyślałam, ze to zwykły park, lecz zwątpiłam, gdy moją uwagę przykuła tabliczka z wyrytym napisem „Werner”.
Wbrew swojej woli przekraczam wejście i podążam wąską dróżką, pokrytą szarymi kostkami. Podchodzę do mosiężnych, mahoniowych drzwi, podnoszę dłoń, którą ówcześnie zacisnęłam w pięść i z całej siły zaczynam w nie walić. Słyszę zbliżające się kroki, lecz nie przestaję pukać.
Raptownie naprzeciwko mnie staje postać. Podnoszę wzrok i widzę kobietę, na oko w średnim wieku. Jest farbowaną blondynką, a jej cera jest praktycznie idealna. Jej lata zdradzały pojedyncze niedociągnięcia na twarzy, których niestety botoks nie był w stanie ukryć.
Przekrzywiam delikatnie głowę i zaczynam jej się baczniej przyglądać.  W końcu dochodzę do wniosku, że kobieta jest uderzająco do mnie podobna. A raczej ja do niej.
- Niebawem się spotkamy. – Wydusza z siebie, a ja staram się coś powiedzieć, krzyknąć, zacząć uciekać, lecz nie mogę. Zarówno moje struny głosowe jak i nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
Jestem kompletnie przerażona.

- Laura! LAURA! – Momentalnie zerwałam się z łóżka, a pot począł ciec po całym moim czole i biuście. Odruchowo przetarłam owe miejsca wewnętrzną stroną dłoni, po czym zaczęłam regulować oddech. –Wszystko w porządku? Krzyczałaś przez sen jak opętana. – Louis starał się mnie uspokoić i w sumie wychodziło mu to. Jego opanowany głos działał na mnie niezwykle kojąco.
- To tylko koszmar. Przepraszam. Mam nadzieję, że was nie obudziłam. – Rozejrzałam się po pokoju, lecz nie wypatrzyłam nigdzie swojego chłopaka.
- Nie, spokojnie. Harry wstał dosyć wcześnie i wpakował większość rzeczy do samochodu, a ja akurat przyszedłem po ręcznik dla Eleanor i wtedy ty zaczęłaś krzyczeć.
- A która tak w ogóle jest godzina?
- W pół do pierwszej.
- Przespałam pół dnia, cholera! Nawet wam nie pomogłam. Jestem tu tylko chwastem.
- Ej, Mała, wyluzuj. Każdemu się zdarza i przestań w końcu siebie o wszystko obwiniać. – Uśmiechnął się do mnie ciepło i roztrzepał włosy.
Westchnęłam ciężko i z trudem go odwzajemniłam, po czym ochoczo się przeciągnęłam.
- Czyli wracamy do domu? – Rzuciłam, a chłopak wzruszył ramionami.
- Na to wygląda. I coś czuję, że to nie koniec wrażeń.
- Zapewne dopiero ich początek.

sobota, 24 sierpnia 2013

Informacja.

Otóż wielkimi krokami zbliża się zakończenie części pierwszej opowiadania.
Piszę tę notkę, aby usprawiedliwić pustkę na blogu, jaką musicie znosić przez cały ten czas. Chcę was za to naprawdę bardzo, ale to bardzo mocno przeprosić. Zależy mi na tym, aby rozdział dziewiętnasty był dopięty na ostatni guzik.
Chcę idealnie zakończyć tę część i wprowadzić was w nowe życie Laury, Harry'ego, Zayna, Nikki, Nialla, Louis'ego, Eleanor, Liama, Danielle i Perrie :)
Dlatego aby skrócić mękę jaką przeze mnie przechodzicie, postanowiłam zapisać daty i godziny pojawienia się świeżutkich rzeczy :)
Enjoy ! :)

1) 28 sierpień (środa), ok. godziny 14:00 - Pojawia się rozdział 19, zamykający pierwszą część opowiadania.
2) 31 sierpień (sobota), do godziny 14:00 - Zmieniam wygląd bloga i pojawia się ZWIASTUN, który wprowadzi was w akcje części drugiej :)
3) 2 wrzesień (poniedziałek), do godziny 21:00 - Pojawi się notka, w której w skrócie przedstawię wam fabułę części drugiej opowiadania :)

Mam nadzieję, że nie macie mi tego wszystkiego za złe :)
Kocham Was niesamowicie i dziękuję za każdą chwilę spędzoną na czytaniu mojego opowiadania.
Bez Was by ono nie powstało, a co więcej nie rozwinęło się.
Śledźcie dokładnie terminy, które podałam wyżej :)

W razie pytań lub jakichkolwiek zażaleń kierujcie się do zakładki "Kontakt" lub na mojego twittera @polishgirl_

Lots of love, Tomlinsonowa. x

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Chapter 18th

~ Chciałabym, aby skomentowała każda osoba, która przeczyta ten rozdział. Chcę wiedzieć ile was jest ~


Obudziło mnie delikatne, aczkolwiek przyjemne łaskotanie w okolicach karku. Zmarszczyłam brwi, ponieważ czułam ewidentnie niewyspanie i przeszywające moje ciało zmęczenie dniem wczorajszym. Ale chwila moment, co tak właściwie się zdarzyło, czym jestem tak wykończona?
W ciągu sekundy odzyskałam świadomość, lecz nie zamierzałam rozchylić powiek. Nie bałam się widoku, który ujrzę po otworzeniu oczu, lecz reakcji mojego towarzysza, jaka mogła po tym nastąpić.
- Wiem, że już nie śpisz. – Usłyszałam męski, zachrypnięty głos, po czym mimowolnie na moich ustach pojawił się szczery uśmiech. Przewróciłam się na drugi bok i po raz pierwszy tego dnia spojrzałam w ślepia mężczyzny, który leżał obok mnie.
- Sądziłam, że jeszcze się nie obudziłeś. – Opuszkami palców przejechałam po jego twarzy, a zaraz po tym zorientowałam się, że oboje leżymy zupełnie nadzy, okryci jedynie kocem, który nie wiadomo skąd się tam wziął.
Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, okrywając przy tym skrawkiem materiału mój biust.
- Coś nie tak? – Harry wziął ze mnie przykład, po czym opiekuńczo objął mnie ramieniem. Spuściłam głowę, a moje usta kolejny raz wygięły się w uśmiech.
- Właśnie wszystko jest w porządku i to mnie trochę martwi.
- Martwi? – Zapytał z ewidentnym zagubieniem w głosie.
- Pierwszy raz od X czasu mimowolnie się uśmiecham. Prawdę mówiąc to sądziłam, że już do końca życia będą ciągnęły się za mną jedynie pasma niepowodzeń. – Chłopak zaśmiał się cicho.
- Śmieszy Cię to? – Wzburzyłam się, a on rozłożył ręce w geście kapitulacji, dzięki czemu na ziemię zsunął się koc, ukazując przy tym idealnie wyrzeźbiony tors. Starałam się na niego nie spojrzeć, lecz jak zwykle, zrobiłam to wbrew mojej woli.
- W żadnym wypadku. – Tłumaczył się. – Po prostu brzmisz tak… irracjonalnie. – Przekrzywiłam głowę uważniej mu się przysłuchując.– Teraz, kiedy jak sama stwierdziłaś, nie potrafisz przestać się uśmiechać, sądzisz, że jest to niepokojące. Przestań rozpamiętywać stare dzieje i ciesz się chwilą. Zobaczysz, gdy zaczniesz się do tego stosować, Twoje życie zacznie wydawać się inne… Lepsze. – Po tych słowach przygryzłam dolną wargę, dogłębniej zastanawiając się nad ich słusznością. Nagle Styles nachylił się nade mną i delikatne ucałował w skroń.
- Masz mnie. – Szepnął wprost do ucha, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. – A teraz wypadałoby wrócić do reszty. Zapewne się martwią naszą nieobecnością. – Stwierdził i począł naciągać na siebie ubrania, które wczorajszego wieczoru zostały rozrzucone po plaży.
- Nie chcę tam wracać… - Jęknęłam, po czym wzięłam z niego przykład i nasunęłam na siebie bieliznę.
- Ale musisz… Przynajmniej coś zjeść. Przecież nikt nie zmusza Cię do tego by spędzać czas w ich towarzystwie. W gruncie rzeczy to możemy ten weekend spędzić razem. Pokażę Ci okolicę – Chłopak uśmiechnął się i podał mi moją spódnicę, którą zauważył pod swoimi stopami.
- Po prostu nie chcę żadnych spięć między mną, Nikki a Zaynem.
- Nikki też maczała w tym palce?
- Najwyraźniej. Niby robiła to pod jego przymusem, ale liczy się fakt, że się tego podjęła. – Wzięłam do ręki bluzkę i zaczęłam się jej bacznie przyglądać. – Dlatego też nie mam pokoju, w którym mogłabym spać.
- O to się nie martw. Louis nie będzie miał nic przeciwko temu, abyś zamieszkała razem z nami. I tak mamy jedno łóżko na zbyciu. – Wzruszyłam jedynie ramionami, po czym rozłożyłam koszulkę i momentalnie wybuchłam głośnym śmiechem. Lokaty spojrzał na mnie jak na wariatkę, a ja jedynie pokazałam mu porwany cały jej tył.
- Serio Styles? Serio?! – Nie mogłam powstrzymać chichotu.
- I co teraz? – Zapytał przez śmiech.
- No chyba jestem zmuszona wrócić do domku w samym biustonoszu. I tak jest ciepło. – Puściłam do niego oczko, a ten rozpiął guziki swojej koszuli i zarzucił mi ją na ramiona.
Przystanęłam na palcach i ucałowałam jego policzek, a zaraz po tym odwróciłam głowę w bok i poczęłam przyglądać się spokojnej wodzie, która nawet nie drgnęła, ponieważ zupełnie nie było wiatru.
- Harry? – Zapytałam z ewidentnym zakłopotaniem, kiedy chłopak bawił się kosmykiem moich potarganych blond włosów.
Cholernie bałam się zadać mu to jedno proste, aczkolwiek nurtujące mnie pytanie. Nie wiedziałam jakiej reakcji się spodziewać, a co więcej odpowiedzi. Westchnęłam ciężko i przełknęłam ogromną gulę w moim gardle. – Te słowa…
- Tak, kocham Cię. – Przerwał, a mi aż ugięły się kolana i aby nie upaść przytrzymałam się jego podkoszulka, który miał w zwyczaju nosić pod wszelkiego rodzaju koszulami.
- Jestem aż tak przewidywalna? – Zachichotałam.
- Nie, po prostu skądś wiedziałem, że padnie to pytanie. Więc postanowiłem Cię wyprzedzić. – Uśmiechnął się szeroko, dzięki czemu na jego twarzy uwydatniły się tak rozbrajające mnie dołeczki.
- Jesteś niemożliwy. – Zarzuciłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie na tyle, aby móc swobodnie wpić się w jego malinowe usta.
- Dlatego pasujemy do siebie jak ulał. – Wycedził przez pocałunek, po czym chwycił mnie za dłoń, splótł palce i ruszył ścieżką, którą tutaj przybyliśmy.


Błądziliśmy po krętych ścieżkach wygłupiając się i śmiejąc przy tym w głos. Przez cały ten czas zastanawiałam się, jakim cudem nocą dotarłam na plażę. W dodatku tak szybko.
Żałowałam jedynie, że nie zabrałam ze sobą mojej lustrzanki, ponieważ do czasu powrotu do domku Dani, miałabym masę komicznych, a zarazem przeuroczych zdjęć mojego chłopaka. Tak, chłopaka. Trochę dziwnie to brzmi i nie mogę się przyzwyczaić, lecz jak to on powiedział, „To tylko kwestia czasu.”

Gdy tylko stanęliśmy naprzeciwko drzwi wejściowych, poczułam jak mój żołądek podchodzi do gardła, a złość roście z każdą minioną sekundą. Wiedziałam, że za kawałkiem drewna siedzą ludzie, z którymi nie chcę rozmawiać i zapewne wybuchnie jedna, wielka awantura, czym tylko zepsuję sobie i Harry’emu dzień.
- Pamiętaj, nie zwracaj uwagi, idź od razu na pierwsze piętro, w pierwsze drzwi na prawo. Ja za moment przyniosę Ci walizkę i coś do jedzenia.
- Dziękuję.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć. – Musnął moje usta, po czym otworzył przede mną wejście. Ruszyłam jako pierwsza i ni stąd ni zowąd drogę zagrodziła mi Nikola ze łzami w oczach.
- Dzięki Bogu jesteś. Tak bardzo się o Ciebie martwiłam. Wszystko w porządku? – Zasypywała mnie pytaniami, a ja z całej siły ścisnęłam dłoń Stylesa. Możliwe też, że zostawiłam na niej ślady moich paznokci.
- Po pierwsze, Harry’emu też nic nie jest, bo jakbyś nie zauważyła on również zniknął na całą noc i całe szczęście wrócił razem ze mną. A po drugie zejdź mi z drogi, nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
- Laura proszę, nie bądź taka…
- Powiedziałam zejdź mi z drogi! – Zdecydowanie podniosłam ton głosu i w tym samym momencie z kanapy podniósł się rozgoryczony Zayn.
- Odpuść jej. Przecież to moja wina, ja jej kazałem kłamać i trzymać język za zębami, bo miałem na nią haka, którego mogłem użyć przeciwko niej. Tak, szantażowałem Twoją przyjaciółkę, więc jedyną osobą, na którą masz prawo krzyczeć i rzucać się z pięściami jestem ja – nikt inny. – Zszokowana jego słowami spojrzałam najpierw na Nicole, a potem na jego zakłamaną twarz.
- Aha, czyli jest tego więcej. Dobrze wiedzieć. – Rzuciłam, a Harry stanął pomiędzy mną a tamtą dwójką.
- Dobra, dosyć tego. – Uspakajał. – Louis! – Krzyknął, a chłopak niewzruszony zaistniałą sytuacją wynurzył łeb z łazienki ze szczoteczką w zębach. – Może Laura tę ostatnią noc spędzić w naszym pokoju?
- Jasne, nie ma problemu. – Przez zgromadzoną w jego ustach pastę do zębów, ledwo zrozumiałam co powiedział, lecz gestykulacja i mimika twarzy mówiły same za siebie.
Lokaty chwycił za moją niewielką walizkę, która stała w przejściu i pociągnął mnie na górę.


Nie zważając na to, którego z chłopaków jest łóżko, po prostu opadłam na nie ciężko, chowając twarz w poduszkę. Po zapachu perfum stwierdziłam, iż jest ono Tomlinsona.
 - On chyba ochujał… - Usłyszałam rozzłoszczony głos mojego chłopaka.
- Wyjedźmy stąd. – Wycedziłam w pościel.
- Chciałbym, ale niestety przyjechaliśmy tu jedynym, wielkim vanem, więc jesteśmy zmuszeni zostać tu do jutra wieczora.
Nagle poczułam jak wszystkie moje wnętrzności podchodzą mi do przełyku. I nie było to spowodowane stresem czy poirytowaniem. Dosłownie w ciągu sekundy zerwałam się z łóżka i pobiegłam wprost do łazienki, która znajdowała się za drzwiami pokoju. Rzuciłam się na kolana i zwymiotowałam wprost do muszli klozetowej. Jednym, sprawnym ruchem, zagarnęłam wszystkie włosy do tyłu i trzymałam je w żelaznym uścisku tak, aby ich nie wybrudzić.
Do ubikacji wpadł przerażony Harry.
- Wszystko w porządku? – Pytał, jakby mój widok nie był oczywisty.
- Przepraszam, chyba ubrudziłam Ci koszulę. – Wydusiłam z siebie, opierając się ręką o plastikową nasadkę.
- Pieprzyć moją koszulę. Pytanie brzmi, co Ci jest?!
- Może się czymś przytrułam…
- Przecież nic nie jadłaś…
- No to może to na polu nerwowym, nie wiem… Muszę się wykąpać. – Gdybałam, a zaraz po tym podniosłam  się, spuściłam wodę w sedesie i wytarłam usta chusteczką, którą wyciągnęłam z niewielkiego pudełka leżącego przy lustrze.
Lokaty jedynie pokręcił głową. Wiedziałam, że tak łatwo nie da mi spokoju. Chociaż co ja mogłam, skoro sama nie wiedziałam co mi się stało.
*~*
No i jest rozdział 18 :)
Jeszcze jeden i KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

Ale spokojnie, od razu pojawi się zwiastun drugiej, potem zmiana wyglądu bloga i zacznę część drugą :)

No i standardowo czekam na min. 20 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa.

środa, 24 lipca 2013

Chapter 17th

* Zayn
Widok Perrie zwalił mnie z nóg. Po prostu podeszła do mnie i rzuciła mi się w ramiona nie zważając na towarzystwo bliskich mi osób, które właśnie wpatrywały się w jej poczynania.
Stałem jak wryty, nie mogąc się nawet ruszyć z miejsca. Chciałem ją odepchnąć od siebie i spytać co najlepszego wyprawia, lecz najzwyczajniej w świecie zamarłem.
W pewnym momencie usłyszałem głośne chrząknięcie, które najprawdopodobniej wydobyło się z ust Blondyna, co na szczęście mnie ocuciło. Chwyciłem dziewczynę za odkryte ramiona i delikatnie odsunąłem ją na bezpieczną odległość. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty u licha wyprawiasz ?! – skarciłem ją, a ta bezczelnie zaśmiała mi się w twarz.
- Witaj Zayn, Ciebie również jest miło widzieć. – Rzuciła, po czym przybliżyła swoją kruchą, delikatną dłoń do mojej twarzy i zaczęła gładzić policzek kciukiem. – Tęskniłam. – Totalnie zmieszany skierowałem swój wzrok w stronę Laury, a ta jedynie tępo wpatrywała się w swoje czerwone trampki. Doskonale wiedziałem, że ją to ruszyło.
Kurwa. Jestem dupkiem. Pod żadnym względem na nią nie zasługuję. Zaczyna mnie to wszystko przerastać. Przestałem panować nad swoimi czynami, nad samym sobą. Pulsował we mnie każdy nawet ten najmniejszy mięsień. Kłamstwa przejęły nade mną kontrolę. Sądziłem, że temu sprostam, lecz sytuacja wysunęła mi się z rąk.
Postanowiłem zmienić taktykę. Skoro już i tak zacząłem okazywać jej swoje zimne jak lód serce, a raczej jego brak, to wolałem aby mnie doszczętnie znienawidziła i zapomniała o tym, że kiedykolwiek coś nas łączyło.
Ponownie odwróciłem głowę i zatopiłem się w głębi oczu Edwards.
- Ja za Tobą również tęskniłem. – Odparłem na tyle głośno, aby usłyszała mnie reszta towarzystwa.
Laura jedynie przeczesała palcami swoją długą grzywkę i szepnęła coś do stojącej obok niej Eleanor. Brunetka położyła jej rękę na ramieniu i najwyraźniej starała się zatrzymać, lecz ona jedynie pokręciła przecząco głową, chwyciła za swoją torebkę i ruszyła w stronę domu.



* Laura.
Bezszelestnie weszłam do środka domku, a raczej pensjonatu, który należał do Danielle. Główne wejście bezpośrednio prowadziło do kuchni, więc od razu zastałam tam szperającego w lodówce Lou. Starałam się go wyminąć z nadzieją, że mnie nie zauważy, lecz powstał niezły przeciąg, dzięki czemu drzwi zatrzasnęły się z niesamowitym hukiem, który rozszedł się po całym pomieszczeniu.
- Jasny gwint! Przestraszyłaś mnie… - Jęknął, a ja nie zwracając na niego najmniejszej uwagi poczęłam szukać w swojej dosyć pojemnej torebce paczki papierosów. – Kurde, zawsze chciałem być niewidzialny. To było jedne z moich największych marzeń. Następnym w kolejce jest fruwanie. Czy wiesz ile zaoszczędziłbym na komunikacji miejskiej ?
- Dobra, dobra. Tylko błagam Cię, nie mów już tyle.
- Coś się stało, prawda ?
- Zapytaj o to Zayna. – Warknęłam, po czym wyjęłam z niewielkiego pudełka, pojedynczego szluga. – Jest tu jakiś balkon ? – Ponownie zwróciłam się do Pasiastego.
- Drugie piętro, czwarte drzwi na lewo. To pokój Twój, Nicole i Eleanor. – Tymi słowami nieco zbił mnie z tropu.
- Nie chcesz mieszkać razem z El ? – Zapytałam, cały czas trzymając papierosa w ustach.
- Długa historia, kiedyś Ci o niej opowiem. – W odpowiedzi jedynie przytaknęłam głową i nie odzywając się już ani słowem, po prostu ruszyłam po schodach, kierując się do pokoju, w którym przyjdzie mi spać kolejno dwie noce.
W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do domu i również udaje się na któreś z wyższych pięter. Puściłam to mimo uszu i po prostu sunęłam do pomieszczenia, a za mną wbiła się moja przyjaciółka.
- Pomożesz mi w przygotowaniu ogniska ? – Zapytała na wstępie, a ja rzuciłam torebkę na łóżko przy jednej ze ścian, tym samym rezerwując je dla siebie.
- A która jest godzina ? – Zerknęłam na Brunetkę i rozsunęłam ogromne, szklane wejście na taras, po czym stopami dotknęłam jego nagrzanej od słońca posadzki.
- Szósta. – Odparła. – Ale o ósmej chcemy zacząć.
- Spalę i Ci pomogę. – W momencie gdy nie uzyskałam jakiejkolwiek odpowiedzi wpadło mi do głowy pewne pytanie. Odwróciłam się w stronę mojej rozmówczyni i podejrzliwie na nią spojrzałam. – Jesteśmy przyjaciółkami, prawda ?
- Od zawsze. – Odpowiedziała nie zastanawiając się ani sekundy. Czyli nie miała żadnych obaw jeżeli chodzi o to. Lecz moja pewność na tym się właśnie skończyła.
- Więc powiedz mi co przede mną ukrywacie ?
- Ale kto ?
- Ty i Zayn. Chyba nie jestem głupia, a tym bardziej nie ślepa. Przez bite dwa i pół miesiąca uważnie wam się przyglądałam i z każdym dniem wasze zachowanie stawało się coraz to dziwniejsze. Więc albo powiesz mi co takiego macie przede mną do ukrycia, albo dowiem się tego prędzej niż Ci się wydaje. Ale wtedy, nasze rozmowy będą wyglądały inaczej. – Zdawałam sobie sprawę z tego, że dosyć surowo ją potraktowałam, lecz przestałam tego żałować po tym, co usłyszałam. Ale oczywiście zanim to nastało, dopadła nas grobowa cisza.
- Nie, nic przed Tobą nie ukrywam. Przynajmniej ja. Może zapytaj, a raczej wymuś to z Zayna, tak jak próbowałaś przed chwilą zrobić to ze mną.
- Wyjdź. – Wycedziłam przez zęby.
- Widzisz, to zarówno Twój pokój jak i mój. – Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się świeżym powietrzem, aby doszczętnie się nie pokłócić.
- W takim razie ja poszukam sobie innego. – Rzuciłam, po czym zostawiłam palącego się kiepa na parapecie, zabrałam z łóżka torebkę i wyszłam z pomieszczenia uprzednio trzaskając drzwiami.

* Nikki
Koniec. Mam tego po same dziurki w nosie. Mam serdecznie dosyć okłamywania Laury i udawania, że wszystko jest w porządku, kiedy do cholery tak nie jest. Dzisiejszego wieczoru po prostu to zakończę. Raz na zawsze. I nie liczę się z konsekwencjami.
Od razu po jakże uroczej rozmowie z moją przyjaciółką ruszyłam w poszukiwania tego złamasa.
Na moje szczęście lub nie, po drodze natknęłam się na Nialla.
- A właśnie Ciebie szukałem. Musimy porozmawiać.
- Niall proszę Cię, nie teraz. Muszę coś załatwić.
- Cały czas mnie zbywasz. Zaczyna mnie to męczyć.
- Obiecuję Ci, że porozmawiamy, ale najpierw powiedz mi gdzie jest Zayn. – Naprawdę od dłuższego czasu chciałam z nim na poważnie pogadać, ale przez ten wypadek Laury i zamieszanie z nim związane po prostu nie miałam kiedy tego zrobić.
- Pierwsze piętro, drugie drzwi na prawo. Rozpakowuje swoje rzeczy. – Odparł beznamiętnie.
- Dziękuję. – Rzuciłam, po czym musnęłam jego policzek i zbiegłam na dół.
Do pokoju wpadłam niczym huragan.
- Albo się opamiętasz i jej wszystko powiesz sam, albo zrobię to ja z drobnym bonusem. – Krzyknęłam na wstępie.
- Hola hola, troszkę taktu Księżniczko.
- Taktu ?! Będziesz mnie jeszcze pouczał ?! Właśnie się z nią pokłóciłam. O ukrywanie przed nią pieprzonych tajemnic!
- I myślisz co ja na to poradzę ?
- Masz czas do północy. – Nakazałam i wyszłam z pomieszczenia równie efektownie, co do niego weszłam.


* Laura
Atmosfera przy ognisku była mocno napięta. Louis i Eleanor zachowywali się inaczej niż zwykle, Harry o dziwo z Zaynem unikali mojego spojrzenia, natomiast Nikola rozpaczliwie go poszukiwała, kiedy to ja nie miałam najmniejszej ochoty na nią patrzeć. Jedynie Liam z Danielle starali się deczko rozluźnić towarzystwo śmiejąc się i opowiadając ckliwe żarciki. No i oczywiście nie zabrakło z nami samego Eda Sheerana – przyjaciela chłopców. Siedział w naszym gronie i przygrywał na swojej gitarze, a muzyka jaką z siebie wydobywała pozwalała nam wszystkim nie pozabijać siebie nawzajem.

Jeżeli chodzi o tą śmieszną, w negatywnym tego słowa znaczeniu Blondynką to nawet nie raczyła się pojawić. Zaszyła się w domku, obok nas, zaprosiła swoje koleżaneczki i urządziły sobie prywatną imprezę.
Ku mojemu zdziwieniu w pewnym momencie poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu.
- Możemy porozmawiać ? – Odwróciłam się za siebie i ujrzałam tam nikogo innego jak Malika we własnej osobie. Przytaknęłam jedynie głową i ruszyłam za nim.





I TERAZ WŁĄCZACIE TĘ PIOSENKĘ -> http://www.youtube.com/watch?v=hmp5_cayCIs


Zaciągnął mnie na ścieżkę prowadzącą do lasu i przystanął plecami do mnie. Głowę miał zwieszoną i najwyraźniej czymś się zadręczał. Chyba nadeszła chwila, kiedy wszystkiego się dowiem. Czas najwyższy.
- Zapewne domyślasz się dlaczego chcę z Tobą porozmawiać. – Wydusił i palcami przeczesał burzę ciemnych włosów. – Trwało to zdecydowanie za długo.
- Spójrz na mnie.
- Nie potrafię.
- Spójrz na mnie, bo zaczynam wątpić w Twoje słowa. – Nagle Mulat zerwał się z miejsca, podszedł do mnie i złapał za moje nadgarstki patrząc mi przy tym prosto w oczy.
- Nawet nie wiem jak mam Ci to przekazać. Wszystko zniszczyłem, rozumiesz? Wszystko. – Widziałam jak w jego ślepiach zbierają się hektolitry łez. – Doskonale wiem, że po tym, co usłyszysz już więcej na mnie nie spojrzysz, ale nie chcę abyś dłużej żyła w kłamstwie, które stworzyłem właśnie ja sam. Niall właśnie w tym momencie o wszystkim mówi Harry’emu, który również nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Zayn przejdź do rzeczy, bo zaczynasz mnie przerażać.
- Wybacz mi proszę. Nie liczę, że zrobisz to teraz. Za rok, może dwa, nie wiem. Teraz wszystko zależy od Ciebie.
- Zayn! – Krzyknęłam, a on znowu spuścił głowę.
- To nie ja Cię uratowałem. Ja jedynie dowiedziałem się o wszystkim po fakcie. Przybiegłem do szpitala 12 godzin po całym wydarzeniu.
- Nie wierzę Ci… Powiedz mi, że to tylko żart, a ja dałam się nabrać.
- Przykro mi, ale pierwszy raz od dwóch i pół miesiąca mówię prawdę.
- W takim razie kto to zrobił ?
- Harry. – Gdy z jego ust wydobyło się to dźwięczne pięć liter w końcu wszystko zaczęło mi się zgadzać. Widok zmartwionego Stylesa od razu gdy tylko otworzyłam oczy. Policjanci zabierający go na przesłuchanie, wściekłość Nikki w szpitalu.
Ze łzami w oczach poczęłam odsuwać się od chłopaka jakbym bała się, że zaraz mnie skrzywdzi nie tylko psychicznie.
- Jak mogłeś mi to zrobić.
- Laura proszę Cię, zrozum mnie. Chciałem Cię chronić. Robiłem wszystko dla Twojego dobra.
- Zamknij kurwa twarz ! – Krzyknęłam, rzucając się przy tym na niego z pięściami. 

- Wybacz mi, proszę…
- Nigdy ! – Momentalnie rzuciłam się do biegu jakby od tego zależało całe moje życie. W głowie kłębiły mi się jego słowa, jak kiczowata piosenka, którą mimo, że usłyszało się tylko raz, nuciło całymi dniami.
Miałam jeden jedyny cel. W oddali ujrzałam zasmuconego Nialla, po czym zatrzymałam go głośnym krzykiem, nawołującym jego imię. Był moją ostatnią deską ratunku.
- Cały czas zmierzaj ścieżką, którą wracam. Stoi na brzegu jeziora. Biegnij póki nie jest za późno. – W odpowiedzi jedynie skinęłam głową i pobiegłam w przeciwnym kierunku jego chodu.
Miałam wrażenie, że droga jest nieskończenie długa. Chciałam w końcu dobiec na miejsce i w końcu płakać w ramię odpowiedniego dla mnie faceta.
Gdy tylko ujrzałam jezioro, a przy brzegu krzątającego się Harry’ego wiedziałam, że jestem u celu.
- Harry ! – Krzyknęłam, a chłopak drastycznie się odwrócił, po czym zaczął biec w moim kierunku. Moment, w którym wpadliśmy sobie w ramiona był niczym z filmu.
Nareszcie czułam się bezpieczna. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów.
W jednej chwili jego usta zaczęły zachłannie całować moje, a już w drugiej nie mieliśmy na sobie koszulek. Lokaty delikatnie ułożył mnie na świeżo skoszonej trawie i począł zachłannie błądzić dłońmi po całym moim ciele. Buchało od niego niesamowicie przyjemne ciepło, a moje policzki momentalnie oblały rumieńce. Opuszkami palców przejechałam po jego szyi, po czym poczułam na jego nagich ramionach gęsią skórkę. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w oczy. 
- Przepraszam. – Szepnął, a po moim policzku pojawiła się pojedyncza łza. Zamknęłam jego wargi wskazującym palcem, po czym pozwoliłam sobie wpleść palce w burzę jego czekoladowych loków i skraść kolejny pocałunek. Nasze języki toczyły zawziętą walkę o dominację, a ciała pragnęły coraz to częstszego kontaktu ze sobą.
- Nie musimy tego robić. Wiem, że to dla Ciebie trudne. – Wyszeptał mi w usta. 

- Z Tobą u mego boku już nic nie jest trudne do zrealizowania. – Tymi słowami dałam mu ostateczny znak, a raczej pozwolenie do dalszego działania. Poczułam jego dłoń na swoich piersiach, brzuchu, a zaraz po tym w miejscu, gdzie robiło się coraz bardziej mokro. Nasze oddechy stawały się płytkie i niespokojne. Czułam jak wszystko we mnie wrze. Każdy jego dotyk sprawiał, że pragnęłam ich jeszcze więcej. Po chwili nasze dolne odzienie wylądowało na ziemi, dzięki czemu zostaliśmy już całkiem nadzy. Harry zilustrował mnie całą wzrokiem, po czym zagryzł dolną wargę. Moje dłonie wędrowały po jego nagich plecach, co jakiś czas zostawiając na nich ślady moich długich paznokci.

- Kocham Cię. – Usłyszałam, po czym bez uprzedzenia we mnie wszedł. Z moich ust wydarł się jeden wielki okrzyk ekstazy, po czym zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w odpowiednim miejscu, z odpowiednią osobą.








*~*
No i pojawił się rozdział 17.
Wybaczcie mi za taką przerwę, ale cały czas byłam w trasie i nawet nie miałam kiedy pisać.

No więc zbliżamy się do KOŃCA CZĘŚCI PIERWSZEJ OPOWIADANIA.

Ale spokojnie, pojawi się druga. 
Ale najpierw zobaczycie zwiastun, a dopiero potem pierwszy rozdział, drugiej części.

Ale przed tym pojawią się jeszcze może ze dwa, może trzy do tej :)

Standardowo czekam na min. 20 komentarzy ;)

Xx. Tomlinsonowa.

środa, 10 lipca 2013

Chapter 16th

Chcąc lub nie, nadszedł czas pakowania niezbędnych rzeczy na camping, który zorganizowali Zayn z Nikolą. Szczerze powiedziawszy na myśl o tym, że muszę spędzić trzy noce w towarzystwie Eleanor i Harry’ego to aż mną trzęsło z poirytowania. Ale skoro już obiecałam to nie miałam innego wyjścia jak tylko nie zwracać na nich uwagi. Zwłaszcza, że to już ostatnie podrygi lata i niestety wraz z przybyciem września będę musiała skupić się na tym, aby wrócić do pracy. Ale póki co, staram się o tym nie myśleć.
Z Malikiem od ponad tygodnia się nie widziałam. Wraz z zespołem mieli zbyt dużo na głowie w związku z nową płytą, więc jedyne co nam zostało to telefony, które również nie urywały się od połączeń. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile wysiłku i przede wszystkim zdrowia kosztuje ich sława.
Tak czy owak, czułam, że ten wyjazd będzie pełen wrażeń. I nie koniecznie tych samych pozytywnych.

*

- Jesteś pewna, że wzięłaś wszystko ? – Upewniał się Zayn, wrzucając przy tym moją torbę do bagażnika swojego samochodu.
- Myślę, że tak. A nawet jeśli, to przecież nic mi się nie stanie. – wzruszyłam ramionami i nie czekając na jego ruch , otworzyłam drzwiczki od strony pasażera i wygodnie usadowiłam się na miejscu, zaś donośnie nimi trzaskając.
- W dalszym ciągu nie jesteś przekonana do tego wyjazdu, prawda ? – Zapytał, kiedy odpalał silnik,
- Dziwisz mi się ? – Chłopak jedynie westchnął przeciągle, puścił pedał sprzęgła i równocześnie przycisnął gazu, dzięki czemu auto ruszyło z piskiem opon.
Jego pojazd był typowo rodzinny. Ośmioosobowy, przestrzenny a zarazem przytulny. W sumie niczego mu nie brakowało.
Rozejrzałam się po jego wnętrzu i poczęłam zastanawiać się kto je wypełni.
- Musimy zajechać pod nasz dom, wszyscy tam już na nas czekają.
- Wszyscy, to znaczy ?
- No jedynie z Danielle zobaczymy się na miejscu, z racji tej, iż jest to jej dom letniskowy. Uparła się aby być tam kilka godzin przed nami i wszystko przygotować. – Przytaknęłam głową i oparłam czoło o chłodną szybę, która kojąco podziałała na migrenę, która dopadła mnie z samego rana.
Nie wiedząc dlaczego, Zayn zachowywał się co najmniej… dziwnie. Tak, to najlepsze określenie.
Był opryskliwy, nie rozmawiał ze mną tyle, co przedtem. Innymi słowy zmienił się o 180 stopni.
Miałam głupie wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Coś, co może drastycznie wpłynąć na nasze relacje. Coś, co zmusza go takowego postępowania wobec mojej osoby. Zastanawiało mnie jedynie co to takiego i dlaczego nie może mi o tym powiedzieć. Znałam go na tyle dobrze, aby nie zauważyć, że coś wisi na włosku.
Tak czy owak, dowiem się z czasem. I czułam, że stanie się to niebawem.

*

Gdy stanęliśmy na podjeździe, tuż przed willą chłopaków, przed samym jej wejściem krzątali się już Louis z Harry’m, wynosząc na ganek masę toreb i walizek. Na sam widok Lokatego, moje serce nabrało szybszego tempa, a oddech stał się niespokojny. Zwłaszcza, że paradował bez koszulki, dzięki czemu dopiero teraz ujawnił przede mną masę swoich tatuaży. Rozmarzona oblizałam wargi i poczułam jak zasycha mi w gardle.
Nie zdążyłam się ocknąć, kiedy jego głowa zwróciła się w stronę auta, a wzrok skierował prosto na mnie. Był zły. Ewidentnie górowała nad nim niesamowita złość, ale także żal i rozgoryczenie. Momentalnie ze swoich warg uformował cienki pasek, po czym z całej siły zacisnął pięści.
- Wychodzisz czy przysypiasz ? – Z rozmyśleń wyrwał mnie beznamiętny głos Mulata, który stał przy otwartych drzwiach od strony pasażera, czekając na mój ruch. W tej samej chwili Harry odkleił ode mnie ślepia i wziął od Tomlinsona ostatnią z toreb, usadawiając ją na szarych kostkach chodnika.
Bez słowa wyszłam z pojazdu i ruszyłam za poirytowanym Malikiem. Od progu przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Lou, ciepło przy tym ściskając.
- Cześć Laura, jak się czujesz ?
- Lepiej, dziękuję. – Blado się do niego uśmiechnęłam, po czym zwróciłam się do wymijającego mnie Stylesa. – Cześć Harry. – Machnęłam do niego dłonią, lecz ten jedynie burknął coś pod nosem, po czym zaczął wrzucać bagaże na tyły auta. Zdezorientowana spojrzałam na ubranego w pasiastą koszulkę chłopaka, lecz ten wzruszył ramionami i schylił się nade mną.
- Ostatnio jest nieco przewrażliwiony zbliżającą się sprawą sądową, więc nie przejmuj się. – Szepnął, a ja z wrażenia aż wybałuszyłam oczy.
- Jakiej znowu sprawy sądowej ? – Zapytałam, lecz z domu wybiegła reszta przyjaciół, co nie umożliwiło nam dokończenia rozmowy.
- Jedziemy na camping! Jedziemy na camping! – Podśpiewywała rozentuzjazmowana Nikki, co przyprawiło mnie o niekontrolowany wybuch śmiechu.
- No więc pakujemy się do samochodu ! – Zarządził Liam, po czym rzucił mi ciepły uśmiech. – I zapewniam, dla wszystkich wystarczy miejsca.
- Dziewczyny, pakujemy się na tyły ! – Usłyszałam wysoki głos Eleanor i ze zdziwienia aż zamarłam. Ta jedynie zbliżyła się do mnie i Nicole, po czym uśmiechnęła się do mnie, na co ja odpowiedziałam jej tym samym.
Chyba dzisiaj już nic mnie nie zdziwi…
Nie czekając ani chwili dłużej zaczęliśmy wpakowywać się do samochodu Zayna, który tak jak myślałam poprowadził on sam. W ostatnim rzędzie siedziały same Panie, w drugim Louis i Niall, zaś w trzecim, tuż obok kierowcy Liam i Harry. Podróż zapowiadała się długa, więc aby trochę rozluźnić atmosferę, postanowiłam wyciągnąć z torby swój aparat i porobić kilka zdjęć. Na pierwszy ogień poszedł Tomlinson, który nie potrafił obejść się bez głupkowatych min, co jedynie rozbawiło całą resztę.

Z każdą minutą rosły tematy do rozmów, a przestrzeń między nami wszystkimi wypełnił śmiech. Nawet sam Styles rzucał sprośnymi żartami, lecz przez całą drogę nie zwrócił się do mnie ani razu. Postanowiłam to całkowicie olać i cieszyć się cudownymi chwilami ze znajomymi.

 *

Na miejscu byliśmy po około trzech godzinach drogi, a ja czułam się jakby minęło jedynie 20 minut. Wychodząc z samochodu ochoczo się przeciągnęłam i w tym samym momencie podbiegła do mnie uśmiechnięta od ucha do ucha Dani, zadając dosłownie multum pytań.
- Cześć Kochana, jak się miewasz ? Jak podróż ? Podoba Ci się miejsce ?
- Jeszcze nie zdążyłam się rozejrzeć, ale okolica w drodze tutaj naprawdę mnie ujęła.
- Ale bym się piwa napił… - Wtrącił się Louis.
- Wszystko masz w lodówce, w domku. – Poinstruowała go dziewczyna Liama, a ten ucałował Eleanor w głowę, gdy ta złowrogo na niego spoglądała, chwycił za kilka walizek i ruszył do pomieszczenia.

Nagle obok naszego auta zaparkowały dwa kolejne. Zerknęłam na chłopaków, lecz Ci najwyraźniej wiedzieli tyle, co i ja.
- Zapraszaliście kogoś jeszcze oprócz Eda ? – Rzucił zdezorientowany Payne, lecz nie uzyskał jakiejkolwiek odpowiedzi. Oczywiście do momentu, gdy z niebieskiej Mazdy wysiadła jakaś blond podnieta.
- Perrie ?! – Zayn aż zakrztusił się konsumowanym przez siebie ciastkiem. 

Dziewczyna z gracją zatrzasnęła za sobą drzwiczki i jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę naszego towarzystwa i nawet nie zwracając na nie uwagi, po prostu podeszła do Mulata i rzuciła mu się na szyję.
- Ah, nie wspomniałem wam, że zaprosiłem Pezz na biwak ? – Za plecami usłyszałam bezczelny głos Stylesa.


*~*

No i jest rozdział szesnasty ! ;)
Spodziewaliście się tego, że Eleanor stanie się taka miła ?
I że Harry zrobi się tak bezczelny ? :)

Standardowo czekam na min. 20 komentarzy :)
Xx. Tomlinsonowa.

niedziela, 30 czerwca 2013

Chapter 15th

Od momentu wyjścia ze szpitala, wszystkie dni dosłownie wyglądały identycznie. Popadłam w rutynę, której nie potrafiłam jakkolwiek przerwać, zapobiec monotonni życia. Zdecydowanie wolałam zamykać się w swoich czterech ścianach i kontemplować nad sensem istnienia, a raczej jego braku. 
Każdego poranka budziłam się z myślą, że po raz kolejny nie będę w stanie zapewnić swoich przyjaciół, że wszystko nabiera tępa i w końcu zaczęłam sobie radzić. Na złość temu, miałam wrażenie, że stoję w miejscu, albo i nawet cofam się w rozwoju. 
Przez swoją bezmyślność straciłam pracę. Anne stwierdziła, że sprawiam zbyt wiele kłopotów i jestem nie profesjonalna, przez co musi się ze mną pożegnać. Mimo wszystko, zważając na problem, jaki mnie napotkał zapewniła mnie, że jak wszystko się ustabilizuje, będę mogła starać się o posadę raz jeszcze, ponieważ nie miałam okazji dać z siebie wszystkiego. Lecz jedynym mankamentem było to, że nie wrócę od tak sobie, kiedy tylko mi się zachce. Po raz drugi przejdę tę samą procedurę, co inni kandydaci. Szczerze powiedziawszy to nawet nie wiem czy chcę tam znowu pracować. Będzie mi wstyd po tym wszystkim spojrzeć dla Anne i Steve’a w oczy.
Fakt, że Nikola z Zaynem starają się jak mogą polepszyło moją sytuację. Bywają u mnie praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Gdy jedno ma coś do załatwienia – przychodzi drugie. I tak w kółko. Oczywiście, wielokrotnie już próbowałam ich zbyć, bo przecież nie może to wiecznie trwać, lecz za każdą próbą, dostawałam opieprz za to, że taki pomysł w ogóle wpadł mi do głowy. W pewnym momencie po prostu machnęłam ręką i pozwoliłam im na to. 
Jestem tej dwójce dozgonnie wdzięczna za wysiłek, jaki włożyli w przywracanie mojej psychiki do porządku. Gdyby nie oni, to właściwie nie wiem czy jeszcze bym żyła.
A Harry ? Jak to zwykle bywa – umył od wszystkiego rączki. Od jego pierwszej i w sumie ostatniej wizyty w szpitalu, więcej go nie widziałam. Z początku kilka razy starałam się do niego dodzwonić, wysyłałam mu nawet smsy z prośbą spotkania, lecz do tej pory nie uzyskałam odpowiedzi na żadną z wiadomości. Zayn miał rację. Tylko typowy dupek ucieka w chwili załamania. Byłam głupia myśląc, że gwiazdor taki jak on, może mieć coś do takiej prostaczki, jaką jestem ja.
W dalszym ciągu egzystuję…

*2 miesiące od momentu wypadku*

- Laura ? – Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, a zaraz potem cichy skrzypot parkietu w głównym holu.
- W kuchni ! – Krzyknęłam, przewracając przy tym ostatniego naleśnika na drugą stronę.
- Mam kilka wiadomości. I jak to zwykle bywa, są te dobre i te złe. – Nie zdążyłam się obejrzeć, a do pomieszczenia wszedł wpatrujący się w ekran swojego telefonu Zayn.
- To chyba będziesz zmuszony zacząć od tej złej. – Po tych słowach chłopak podniósł głowę, spojrzał prosto na mnie i śmiesznie uniósł jedną brew ku górze.
- Czy ja czuję naleśniki ? – Zaczął zbliżać się w stronę kuchenki gazowej, a ja w tym momencie wyłączyłam jeden z jej palników i odsunęłam talerz pełen smakołyków na blat.
- Syrop klonowy w lodówce. – Rzuciłam z cichym chichotem. 
- Czy ty się właśnie uśmiechnęłaś ? – Chłopak wyjął z chłodziarki syrop, a zaraz po tym ponownie spojrzał w moją stronę. W jego oczach rozbłysnęły iskierki nadziei, a ja starając się niczego po sobie nie dać poznać, chwyciłam za wilgotną szmatkę i zaczęłam wycierać blat z resztek oleju i mąki, która zdążyła mi się rozsypać podczas pichcenia. – Co jak co, ale uśmiechu przede mną nie ukryjesz. – Mulat dosłownie za sekundę znalazł się obok mojej osoby, a ja nerwowo przystępowałam z nogi na nogę.
- To co to za wiadomości ? – Zmieniłam temat, a Malik nałożył sobie kilka placków na osobny talerz, po czym bez słowa usiadł przy stole. – O coś się Ciebie przed chwilą zapytałam. – Ponaglałam go.
- No więc miałem zacząć od tej złej. – Zaczął, a ja oparłam się o blat z gorącą kawą w rękach. – Razem z chłopakami właśnie zaczęliśmy pracę nad nową płytą i większość czasu będę musiał spędzać w studiu, przez co znacznie mniej będziemy się widywać. Ale już rozmawiałem z Nikki, więc ona będzie mnie zastępować.
- Zayn do cholery, przestańcie traktować mnie jak poszkodowane dziecko!
- Dlaczego nie potrafisz docenić naszych starań ?
- Doceniam, oczywiście, że doceniam. Po prostu trwa to już zbyt długo. Sam psycholog stwierdził, że moje leczenie dobiegło końca, więc i wy już odpuśćcie.
- Jesteś tego w stu procentach pewna ? – Chłopak odsunął od siebie pełen talerz i wstał do stołu, po czym stanął naprzeciw mnie.
- Sama nie wierzę w to, co mówię, ale tak, jestem pewna. – Spuściłam głowę, a Zayn chwycił mój kubek i odłożył go do zlewu. – Przez całe swoje życie nie czułam się tak bezpieczna jak przez te dwa miesiące. Pomimo traumy, jaka pozostanie przez resztę dni wiem, że dzięki Tobie i Nicole będę w stanie o niej nie myśleć. – Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Mulat przez cały czas wpatrywał się we mnie, analizując sobie każde wypowiedziane przeze mnie słowo. – Dziękuję. Dziękuję za to, że dzięki Tobie dalej żyję. – Po tych słowach poczułam jego palec na swoich ustach.
- Już nic nie mów. – Uciszał mnie. –Odkąd pamiętam jesteś moim oczkiem w głowie i szansa, jaką dał nam los jest jedną na milion. I wiedz, że nigdy ale to nigdy Cię nie zostawię. – W momencie gdy chciałam wydobyć z siebie jakiekolwiek dźwięki chłopak po raz kolejny mnie uciszył. Tylko tym razem nie było to byle co. 
Jego wargi niepewnie musnęły moje, a zaraz po tym spojrzał na mnie pytająco, na co ja zareagowałam zdecydowanie. Jak nigdy przedtem.
Zarzuciłam ręce na jego barki, po czym bezczelnie wpiłam się w jego usta, opuszkami palców masując przy tym kark.
- A ta dobra wiadomość ? – Zapytałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć trochę powietrza.
- Mamy wolny weekend, więc razem z Nikki pomyśleliśmy, że całą paczką pojedziemy na mały camping.
- Całą paczką ?
- No wiesz, Ja, Nicole, Liam, Dani, Louis, Eleanor, Niall, Harry…
- Eleanor ? Harry ? Serio ? – Teatralnie przewróciłam oczami, po czym uwolniłam się z jego objęć i poczęłam myć naczynia, które gniły w zlewie.
- Nie musisz z nimi rozmawiać. Po prostu chcę, abyś oderwała się choć na chwilę od… tego wszystkiego.
- Nie jestem przekonana.
- Zrób to dla mnie, proszę. – Wymownie spojrzałam na chłopaka, a jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Zmrużyłam podejrzliwie oczy, ponieważ coś w jego zachowaniu mnie niepokoiło. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. A przynajmniej stara się to robić, ponieważ niezbyt mu to wychodziło. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam poczekać, bo prędzej czy później dowiem się co jest na rzeczy.
- A mam inny wybór ?
- No nie bardzo. – Zaśmiał się nerwowo, a ja jedynie rzuciłam mu pojedynczy uśmiech.
- W takim razie jutro zacznę się pakować.
- Jesteś cudowna! – Mulat prawie podskoczył w miejscu, po czym czule mnie do siebie przytulił. Co jak co, ale przytulał jak nikt inny.
Wtuliłam się w jego ramię, napawając przy tym cudowną wonią perfum wymieszanych z dymem papierosowym.


*~*

No i jest rozdział piętnasty :)
Wiem, szału nie ma...
Jak myślicie, będzie spięcie między Laurą i Harrym lub Laurą i Eleanor ? ;)
Czy Laura w końcu dowie się prawdy ? ;)

Standardowo czekam na min. 20 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa.


niedziela, 23 czerwca 2013

Chapter 14th

Od razu włączcie tę piosenkę. Doskonale mi się przy niej pisało ten rozdział -> http://www.youtube.com/watch?v=mdJDPepGOAM

Na wstępie chciałam wam zakomunikować o tym, iż możecie zostawiać swoje tt w zakładce "INFORMOWANI", a wtedy będę was powiadamiać o nowych rozdziałach osobiście :) 


Usłyszałam skrzypot starych, nienaoliwionych drzwi. Nie odwróciłam się. Nie miałam siły kiwnąć nawet palcem. Tępo patrzyłam w okno, za którym do życia budził się nowy dzień. Dzień, który miał przynieść nowe nadzieje, rozterki. Dzień, który w żadnym jego calu nie znaczył dla mnie już nic. Wstrzymałam ogień, zakończyłam walkę o lepsze jutro. Poddałam się. Po raz kolejny i ostatni. Dlaczego ostatni ? Ponieważ nie mam zamiaru więcej popełniać tego samego błędu.
Nie żyję – egzystuję.
Nawet ciche kroki niebezpiecznie zbliżające się ku mojej osobie nie zbiły mnie z tropu.
Nagle zupełnie ucichły.
- Jak się czujesz ? – Zapytał męski, zachrypnięty głos, a mi na sam jego dźwięk zadrżały ręce.
Nie odezwałam się ani słowem. Harry westchnął ciężko i poczułam jak łóżko delikatnie ugina się pod ciężarem jego ciała. – Błagam, odezwij się chociaż słowem.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia. – Wydusiłam z siebie resztkami sił, a jego dłoń wylądowała na mojej. Momentalnie wzdrygnęłam się i histerycznie odsunęłam ją, po czym schowałam pod grubą warstwą pierzyny.  – Ja wszystko rozumiem i wiem, że teraz będzie Ci ciężko, ale najważniejsze jest to, że żyjesz.
- Istnieć nie znaczy żyć. – Rzuciłam oschle, a zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do sali, w której akurat leżałam weszło dwóch mundurowych z kamiennymi twarzami.
- Witam. – Zaczął jeden z nich, a mi serce podeszło aż do gardła. Doskonale wiedziałam, w jakim celu przyszli. Oboje mężczyzn pokazało swoje policyjne odznaki i w tym samym momencie zwrócili się do Lokatego. – Pana poprosimy z nami. – Zdezorientowana spojrzałam jak Styles podnosi się ku górze i posłusznie podąża za stróżami prawa.
- Co się dzieje ? – Jęknęłam przerażona jego postawą.
- Nie martw się o mnie. Będę z powrotem nim zdążysz wyjść ze szpitala. – Rzucił przez ramię, po czym zniknął za framugą mosiężnych, szklanych drzwi.
Bezradna pokręciłam głową i postanowiłam unieść tułów w celu rozprostowania kości, lecz niesamowity ból przy tym towarzyszący najzwyczajniej w świecie mi to nie umożliwił, dzięki czemu z moich ust wydało się pojedyncze syknięcie.
- Co robisz ? Powinnaś teraz leżeć i odpoczywać. – Do pomieszczenia wszedł Zayn. Obolała rzuciłam na niego wzrokiem, lecz jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Westchnęłam przeciągle i z powrotem zwróciłam głowę w stronę przestrzennego okna, wpatrując się w kapryśne niebo.
- Coś ty sobie myślała ? – Wycedził przez zęby, a ja jakbym ogłuchła. W dalszym ciągu widok na zewnątrz wydawał mi się znacznie ciekawszy niż rozmowa z kimkolwiek tutaj. – Mogłaś zginąć ! – Podniósł głos ewidentnie poirytowany moim zachowaniem.
Aż podskoczyłam w miejscu, kiedy gwałtowanie oparł się obiema rękoma o moje łóżko, tym samym naruszając moją osobistą przestrzeń. – Jesteś niepoważna ! Szwendasz się sama w środku nocy po jakichś brudnych klubach. Zachowałaś się jakbyś szukała chuja do dupy ! – Przerażona jego słowami  ścisnęłam w dłoniach pościel, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Wyjdź. – Wyrzuciłam z siebie łamiącym się głosem. – Wyjdź i zostaw mnie w spokoju. – Zayn posłusznie się wyprostował i bezczelnie się zaśmiał.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że gdyby nie ja, leżałabyś pod klubem martwa.
- Wynoś się stąd ! – Krzyknęłam na tyle głośno, na ile pozwalał mi obecny stan, po czym momentalnie zalałam się gorzkimi łzami.
Równocześnie z jego jakże efektownym wyjściem do salo wbiegła zmartwiona Nikki.
- Dlaczego jest dla mnie taki podły ? – Zapytałam cicho, gdy dziewczyna mnie do siebie przytuliła.
- Zayn ? Podły ? Aż mi się w to wierzyć nie chce.
- Ja rozumiem, że to on zadzwonił po pogotowie, ale nie musi tak bezczelnie mi o tym przypominać. – Brunetka odsunęła się na moment i wymownie na mnie spojrzała.
- Zadzwonił ? – Uniosła jedną brew ku górze i zerknęła w stronę drzwi prowadzących na główny korytarz. -  Nie będziesz mi miała za złe jak dosłownie na chwilkę Cię zostawię ? – Dodała po chwili, a ja bezsilna wzruszyłam jedynie ramionami. Przyjaciółka pogładziła mnie po włosach i ciepło się do mnie uśmiechnęła jakby chciała zapewnić, że wszystko będzie w porządku i abym się nie zamartwiała, pomimo, że doskonale zdawała sobie sprawę, że to jedno, wielkie kłamstwo. Gdy tylko opuściła pomieszczenie przewróciłam się na prawy bok i z nieprzyjemnym uczuciem na policzkach, jakie pozostawiły po sobie łzy, wróciłam do czynności, którą zajęłam się przed ich wizytą.



* Nikki
Wiedziałam, że źle robię zostawiając Laurę samą sobie, ale po prostu musiałam dowiedzieć się co jest na rzeczy. Przecież gdy dostałam się do szpitala zastałam tu nikogo innego jak Harry’ego. Zayn zjawił się znacznie później, co jest już doskonałym argumentem udowadniającym jego kłamstwo.
- Co ty kombinujesz ? – Szarpnęłam Mulata za bluzę, gdy ten starał się odpalić papierosa na szpitalnym parkingu.
- Kurwa Nicole, to mój ostatni papieros jaki mam ! – Jęknął, kiedy ten wpadł w kałużę, którą pozostawił po sobie nocny deszcz.
- Uratowałeś ją ? Czyżby ?! – Zaczęłam z ewidentnymi wyrzutami.
- Nie rozumiesz…
- No to proszę bardzo ! Jestem tu, abyś mi wszystko do cholery wytłumaczył, bo to, ze okłamujesz Laurę jest chore ! Zwłaszcza teraz, kiedy jest w stanie, w jakim ją z resztą miałeś okazję zobaczyć.
- Muszę ją chronić…
- Zamierzasz ją chronić łżąc jak pies ?!
- Daj mi wreszcie dokończyć ! – Krzyknął, a ja zamilkłam pozwalając tym samym kontynuować swój monolog.
- Oczywiście, że mógłbym powiedzieć jej prawdę, ale najgorsze w tym byłoby to, że uległaby mu. Harry to niewyżyty gnojek i bezczelnie wykorzystałby to, że taka niewinna dziewczyna jak Laura mu zaufała. Muszę ją chronić… Przed nim. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, na co go stać. – Pokręciłam bezradnie głową i odgarnęłam włosy, które opadały mi na oczy.
- Żebyś potem się tym kłamstwem nie udławił Zayn… - Powiedziawszy, po prostu odwróciłam się na pięcie i wróciłam do szpitala. Już u wejściu dorwał mnie Niall.
- Wszystko w porządku ? – Zapytał, a ja spojrzałam na niego spode łba i teatralnie przewróciłam oczami.
- A wygląda jakby było ?
- No nie… - Zwiesił głowę i nerwowo podrapał się po skroni. – Ale nie sądzisz, że poniekąd jesteśmy winni temu okropnemu wypadkowi ? – Dodał, a ja przetarłam twarz wewnętrzną stroną dłoni, zupełnie jej nie odsłaniając.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę Niall, nigdy… - Łzy poczęły napływać mi do oczu, a chłopak podszedł do mnie i czule objął ramieniem, a zaraz po tym poczułam jego oddech na karku.
- Spokojnie. – Uspakajał. – Jakoś przez to przejdziemy.
- My ? – Zerwałam się. – Nie ma żadnych nas. – Wykrztusiłam z siebie, a gdy Blondyn przymierzał się do rozmowy na ten temat, podszedł do nas zmarnowany Styles.
- Oni sądzą, że to ja ją pobiłem. – Rzucił na wstępie, a ja potrząsnęłam głową jakby to, co przed sekundą usłyszałam było jedynie wyczynem mojego mózgu pod wpływem nadmiernych emocji towarzyszących mi od samego świtu.
- Przecież to nieludzkie. – Odezwał się Irlandczyk.
- Wytłumacz to im. Twierdzą, że z początku rzuciłem się z łapami do tego frajera, a gdy Laura stanęła w jego obronie to dostało się i jej.
- Ta… To teraz módl się aby Zayn nie zeznawał. – Wtrąciłam, po czym dosłownie ugryzłam się w język.
- Bo … ?
- Bo okłamał Laurę, że to on ją uratował i starał się wcisnąć ten kit i mi…
- To niemożliwe… - Harry pokręcił głową, a Niall aż zakrztusił się kawą, którą wybrał z automatu.
- Przyznaj… Chciałeś ją tylko i wyłącznie wykorzystać. – Podejrzliwie zmrużyłam powieki i patrzyłam prosto na oskarżonego.
- Chyba jesteś nie poważna. – Stwierdził Niall, chusteczką starając się wytrzeć plamy po cieczy, które tak czy owak nie zejdą bez użycia odpowiednich środków. - On nigdy nie wykorzystał żadnej dziewczyny, więc dlaczego miałby zmienić swoje nastawienie w stosunku do Laury? - 
Zdezorientowana spojrzałam na każdego z osobna i aż zakołatało mi serce. Czyli to wszystko, co usłyszałam od Zayna było jedną wielką ściemą ? Ale jak on mógł to zrobić Laurze ? Od tej strony go jeszcze nie znałam…


*~*

Jejku, przepraszam za tak długą przerwę.
Szczerze powiedziawszy nie mam racjonalnego wytłumaczenia.
W sumie myślałam nad zawieszeniem bloga, ale się opamiętałam. Na całe szczęście.
Od teraz postaram się pisać częściej. Ale uprzedzam, że rozdziały będą tej długości co ten, bo nie jestem w stanie dodawać nowy raz w tygodniu i rozpisywać się przy nim na 5 stron A4.
Przepraszam was najmocniej <3


Xx. Tomlinsonowa.

piątek, 31 maja 2013

Chapter 13th

Od razu włączcie sobie tę piosenkę -> http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68
Genialnie mi się przy niej pisało ten akurat rozdział ;)
Hope you enjoy it ! ;)



* Harry


Niczego nieświadomy wróciłem do domu w celu ogarnięcia się i zastałem tam całkiem niezłą Brunetkę, która siedziała w towarzystwie Liama, Dani i Niallera. Była dosyć opryskliwa wobec mnie, więc nawet nie miałem najmniejszej ochoty, aby jej się przedstawiać a co więcej spoufalać. Chwyciłem z lodówki butelkę energy drinka i ruszyłem schodami na pierwsze piętro, aby wziąć szybki prysznic, ponieważ przez to całe zamieszanie z Laurą w roli głównej nie miałem na to czasu w hotelu. Mijając drzwi do poszczególnych pokoi natknąłem się na odgłosy rozmowy dochodzącej z azylu Zayna. Nie wiedząc dlaczego zatrzymałem się tuż przed nim i zacząłem najzwyczajniej w świecie podsłuchiwać. Z racji tej, iż wejście było nieco uchylone byłem w stanie usłyszeć każdy detal dyskusji. W pewnej chwili począłem analizować sobie każde słowo wychodzące z ust chłopaka, ponieważ miałem wrażenie, że zaraz się rozklei, lecz gdy zdałem sobie sprawę, że mówi do Laury, która siedzi tuż obok niego zalała mnie fala zazdrości. Nerwowo zgniotłem w ręku plastikową butelkę i po prostu wparowałem do środka niczym huragan. Szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego to zrobiłem. Po prostu dałem się ponieść emocjom, które w tamtej chwili targały mną jak nigdy przedtem. Oczywiście zmuszony byłem wymyśleć jakąś przyzwoitą wymówkę, bo moje zachowanie pod żadnym względem nie było normalne. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to buty treningowe, które ostatnio Zayn ode mnie pożyczał. No cóż, lepszy rydz niż nic.
Sytuacja, w jakiej ich nakryłem niesamowicie mnie zraniła. Przecież jeszcze kilkanaście godzin temu mówiła, że jestem wyjątkowy, że jej zależy… Czyli rzucała te słowa na wiatr? Brawo Styles, kretynie, znowu pokazałeś jak bardzo jesteś naiwny.
Gdy dziewczyna wyszła z pokoju, Zayn dosłownie rzucił mi butami przed nos. Niczym dla psa. Wzruszyłem ramionami, chwyciłem obuwie w ręce i wyszedłem z pokoju uprzednio donośnie trzaskając drzwiami. Potem to już tak zwana rutyna. Prysznic, kolacja, kilka rundek z Lou w jedną z gier na konsolę, a nieco później dopadła mnie otchłań nicości. Nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Mój umysł całkowicie się wyłączył, a jednak czułem pewien niedosyt z dnia dzisiejszego. Oddając pada Liamowi, wstałem z kanapy, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu uprzednio domownikom rzucając jedynie krótkie: „Nie czekajcie na mnie”. Wpakowałem się do wozu i ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Zaparkowałem kilkadziesiąt metrów od głównego parkingu przed nim i postanowiłem pójść drogą okrężną, aby przypadkiem nie dopadły mnie żadne a przede wszystkim nietrzeźwe fanki. Oczywiście to nie tak, że mam je w głębokim poważaniu. Po prostu w chwili obecnej nie miałem ochoty na konfrontację z nimi.
Z przedniej kieszeni swoich obcisłych spodni wyjąłem telefon i starałem się go wyciszyć, kiedy z oddali usłyszałem damski krzyk. Zdezorientowany podniosłem głowę nasłuchując, z której strony dobiegają dźwięki. Podszedłem nieco bliżej, lecz piski ucichły. Ukryłem komórkę i pędem rzuciłem się przed siebie. Podążałem za dźwiękiem łamiących się gałęzi, biegłem tak szybko, na ile pozwalała mi moja kondycja. Gdy wparowałem w gęste krzaki znajdujące się tuż za budynkiem klubu dostrzegłem dobrze zbudowanego Bruneta siedzącego okrakiem na biednej, kruchej dziewczynie, która zapewne już straciła przytomność. Rozejrzałem się dookoła swojej osoby i po prostu wpadłem w amok. Chwyciłem średniej wielkości kamień, leżący na wysokości mojego buta i rzuciłem nim prosto w głowę oprawcy, który momentalnie ciężko opadł na ziemię. Nie dbałem o to, czy coś mu się stało lub nie. Klęknąłem przed dziewczyną i momentalnie wstrzymałem oddech. Laura… Leżała cała we krwi, z rozdartymi ubraniami… Jej policzki były mokre od łez, a makijaż doszczętnie rozmazany. Nie chciało mi się w to wierzyć… Po prostu nie byłem w stanie przyjąć sobie do wiadomości, że ktoś ją w tak okrutny sposób skrzywdził… Zniszczył jej psychikę.
Trzęsącymi się dłońmi wybrałem na ekranie swojego iPhone’a numer ratunkowy i wezwałem karetkę jak i zarówno policję, by zajęła się tym skurwysynem. Z wyczuciem wsunąłem prawą dłoń pod kark dziewczyny i delikatnie ją uniosłem, aby po chwili ułożyć jej głowę na swoich kolanach. Blondynka na moment uniosła ciężkie powieki i niemrawo na mnie spojrzała. Starała się poruszyć, lecz ból jej przy tym towarzyszący najzwyczajniej na to nie pozwolił.
- Spokojnie, nie ruszaj się, pogotowie zaraz tu będzie. – Szepnąłem łamiącym się głosem. – Jestem przy Tobie i już Cię nie zostawię. – Dodałem, gdy po raz kolejny straciła przytomność.
Nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Miałem ochotę podejść do tego bydlaka i po prostu go zabić. Z premedytacją. Ale nie… Po pierwsze musiałem czuwać przy Laurze, a po drugie śmierć byłaby dla niego zbyt łaskawą karą. Już ja się postaram o to, aby resztę swojego nędznego życia spędził w areszcie. Na dodatek o zaostrzonym rygorze. Będą go ruchać dzień i noc. Nie zazna spokoju. Już nigdy więcej.
Okryłem pół nagie ciało dziewczyny swoją kurtką, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie wytarłem jej. Nie mogłem oderwać od niej rąk. Nie chciałem aby leżała na chłodnej ziemi.
O dziwo ambulans przyjechał po nie całych piętnastu minutach sterczenia, a za nią radiowóz policyjny. Ze środka pojazdu wyłoniło się trzech ratowników medycznych z podłużnymi noszami. Jeden z nich do mnie podszedł zaś dwóch pozostałych zabrało się za unoszenie ciała Laury do góry.
- Błagam, tylko ostrożnie. – Wycedziłem, przyglądając się obolałej dziewczynie.
- Co się właściwie stało ? – Krzyknął mężczyzna, a ja aż podskoczyłem w miejscu, ponieważ można powiedzieć, że mnie ocucił.
- Nie mam pojęcia. Po prostu usłyszałem jej krzyki, a gdy podbiegłem on na niej siedział. Nie wiem dlaczego potraktowałem go tym kamieniem. Nie mogłem pozwolić na to, żeby ją zabił. Już wystarczająco bardzo ją skrzywdził.
- No dobra. Tym akurat zajmie się policja. My musimy jechać, a Pan złoży zeznania mundurowym.
- Czekajcie, przecież ja muszę jechać z wami, nie zostawię jej !
- Przepraszam, ale tylko rodzina.
- Jej rodzice nie żyją, a ja jestem jej chłopakiem. – Rzuciłem, a dopiero po chwili zorientowałem się, co tak naprawdę powiedziałem. Ratownik z początku przyglądał mi się z politowaniem, lecz w ostateczności westchnął ciężko i przywołał mnie gestem dłoni abym wsiadał na pakę samochodu.
- Zeznania złożę w szpitalu. – Poinformowałem stróżów prawa i wskoczyłem do środka pojazdu zatrzaskując przy ty za sobą drzwi. Spojrzałem na usztywnioną dziewczynę i ten widok jeszcze bardziej mnie przeraził niż poprzedni. Podłączona była ona do różnorodnych aparatur, ratownicy starali się zrobić jak najwięcej badań, aby w szpitalu mieli znacznie mniej roboty. Klęknąłem przed noszami i złapałem jej dłoń ściskając ją przy tym. W duszy modliłem się, aby wyszła z tego bez większych obrażeń fizycznych. Bo jak wiadomo psychicznie będzie w okropnym stanie…

**
- Pani Wickens, nie ma na co czekać, operujemy! Mamy krwotok wewnętrzny! – Krzyczał lekarz prowadzący po zobaczeniu stanu Laury.
- Jak to operacja ? Jaki znowu krwotok ?!
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, musimy działać ! – Nie mówiąc już zupełnie nic rzuciłem się za noszami, przebijając przez innych pacjentów czekających na swoją kolejkę przyjęcia na któryś z oddziałów.
- Proszę się uspokoić i poczekać na korytarzu, nie może Pan tam wejść. – Zatrzymała mnie jedna z pielęgniarek i kurczowo trzymała za dłonie. – Proszę powiadomić najbliższą rodzinę o stanie zdrowia Pańskiej dziewczyny, spokojnie usiąść i napić się wody. – Zilustrowałem kobietę wzrokiem, po czym trochę się rozluźniłem i bezradnie opadłem na jedno z krzeseł tuż obok sali operacyjnej.



*Nikki.

Obudził mnie przeraźliwe donośny dźwięk telefonu informujący o połączeniu przychodzącym. Zerwałam się do pozycji siedzącej i w pół śnie podparłam głowę o swoje dłonie. Westchnęłam przeciągle i momentalnie niesamowity ból głowy począł rozsadzać moje skronie na drobne kawałeczki. Przetarłam zaspane oczy i odruchowo sięgnęłam ręką po komórkę, lecz w odpowiednim momencie zorientowałam się, że nie ustawiałam sobie dzwonka, jaki rozbrzmiał przed chwilą. Zdezorientowana uniosłam podbródek i rozejrzałam się po pokoju. Dookoła łóżka, w którym przyszło mi spać dzisiejszej nocy leżały porozrzucane damskie ciuchy, na przemian z męskimi. Dopiero po kilku sekundach doszłam do wniosku, że należały one do mnie. A raczej do Laury, która pożyczyła mi je przed wyjściem do klubu. Spojrzałam w dół i tak jak się spodziewałam – byłam zupełnie naga. Momentalnie podskoczyłam w miejscu i zerwałam z posłania kołdrę okrywając się nią od stóp do głów, co spowodowało, że zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam sama.
- Niall ?! – Krzyknęłam totalnie skacowanym głosem, gdy Blondyn ochoczo przeciągał się. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że i on zupełnie nic na sobie nie ma, zakryłam oczy wewnętrzną stroną dłoni. – Nie, to nie możliwe. – Jęknęłam na tyle głośno, by chłopak mnie usłyszał. W pewnej chwili usłyszałam niesamowity huk, a kiedy ponownie spojrzałam w stronę łóżka, przerażony Irlandczyk leżał na ziemi, po czym w tempie natychmiastowym nasunął na siebie czarne bokserki.
- Chyba jest tego jakieś racjonalne wytłumaczenie. – Odezwał się w końcu.
- Nie Niall, nie sądzę. – Stwierdziłam, po czym po raz kolejny rozryczał się zapewne jego telefon. Aby nie przedłużać tej niezręcznej chwili, Blondyn podszedł do stolika nocnego, chwycił sprzęt i przyłożył sobie do ucha. Nie słuchałam dokładnie, o czym rozmawia. Wolałam zająć się narzucaniem na siebie wczorajszych ubrań.
- Nicole… - Zaczął, gdy zakończył rozmowę, a ja spojrzałam na niego spode łba. – Laura trafiła do szpitala.



* Zayn

Wbiegłem do szpitala niczym huragan, po drodze taranując masę przechodniów. Błędem było to, że nie wziąłem ze sobą żadnego z ochroniarzy, ponieważ paparazzi, niczym szarańcza biegła tuż za mną, dosłownie depcząc mi po piętach. Ale w tamtej chwili nie dbałem o to, jaki nagłówek bd na serwisach plotkarskich i co zastanę na twitterze. Z resztą odciąłem się od niego. Jak dla mnie jest on zbyt toksyczny. Po prostu nie potrafię poradzić sobie z krytyką. No chociaż żeby na była konstruktywna, to jeszcze jako tako bym przetrwał. Ale mieszanie mnie z błotem doprowadziło mnie na skraj załamania, więc dla dobra zespołu, fanów i przede wszystkim siebie wolałem przynajmniej na jakiś czas od tego badziewia odpocząć.
Zatrzymałem się przy mosiężnej ladzie, za którą stała wysoka Szatynka. Zaczerpnąłem do płuc dość sporo powietrza i spojrzałem prosto na nią.
- Laura Werner. – Wydusiłem, a kobieta poczęła wystukiwać coś na klawiaturze.
- Piętro 3, sala 203. – Spokojnie odpowiedziała, a ja rzuciłem się w stronę schodów prowadzących na górę. W gruncie rzeczy mógłbym skorzystać z windy, ale znacznie szybciej dotrę na miejsce biegiem.
Gdy znalazłem się na danym piętrze już z daleka dostrzegłem podłamanych Nialla, Nikki i Harry’ego. Na widok Stylesa, w kieszeni otworzył mi się nóż. Przyspieszyłem tempo i rzuciłem się wprost na niego z całej siły przyciskając do krzesła, na którym akurat siedział.
- Coś ty jej zrobił. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a Niall momentalnie stanął między nami, dzięki czemu odsunąłem się od nich obojga.
- Opanuj się, to przecież nie moja wina ! Ktoś ją do cholery pobił ! Gdyby nie ja to by ją zabił ! – Wykrzyczał mi w twarz, a mimo wszystko nie chciało mi się tego słuchać.
- Nie waż się jej nigdy więcej dotknąć.
- Nie jest twoją własnością. – Rzucił, a ja poczułem jak całe moje ciało zalewa krew.
- Spróbuj to zrobić a upierdolę Ci ręcę.
- Zamknijcie się wreszcie ! – Ocucił mnie rozhisteryzowany głos Nicole. – W sali, naprzeciwko was leży nieprzytomna Laura, a wy zachowujecie się jak banda rozwydrzonych bachorów ! Wyjdźcie na zewnątrz, dajcie sobie po twarzach i wróćcie tu kiedy dojrzejecie do tego, by tu być !
- Przepraszam. – Szepnąłem, a w tym samym momencie drzwi stanęły przed nami otworem, a naszym oczom ukazał się lekarz prowadzący.
- Stan pacjentki jest stabilny, ale po środkach, jakie podaliśmy jej przed operacją, jest mocno osłabiona.
- A można ją zobaczyć ? – Zapytała dziewczyna ze łzami w oczach.
- Jedynie najbliżsi. A z tego co wiem to jej chłopak uratował jej życie, więc zapraszam. – Skinął głową do Harry’ego, a ja, zupełnie zdezorientowany patrzyłem jak Lokaty zmierza do łóżka Laury.
- Ale bardzo proszę jej nie męczyć. Musi dużo odpoczywać.
„Pieprzony gnojek” – pomyślałem, a Nikki nie wytrzymała napięcia i najzwyczajniej w świecie zalała się gorzkimi łzami.


*~*
No i jest 13 ! :)

Mam nadzieję, że się nie zawiedliście tym rozdziałem.
Ale zdradzę, że kolejny w większej mierze będzie poświęcony dla Laury i Zayna ;)

I standardowo czekam na min. 25 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa