środa, 25 czerwca 2014

Chapter 21st.

Na samym początku chcę Was poinformować, że skończę to opowiadanie.
Cokolwiek by się nie działo :)
Jednak bardzo, ale to bardzo prosiłabym o więcej komentarzy. Ogromnie mi na tym zależy...
Enjoy, T.



*~*
W pierwszej chwili  poczułam ostre kłucie w sercu i miałam wrażenie, że mój brzuch zaraz eksploduje. Momentalnie rozbolała mnie głowa, a moje skronie ze złości zaczęły pulsować.
Zacisnęłam pięści z taką siłą, że paznokcie wbijały mi się we wewnętrzną część dłoni, po czym spojrzałam spode łba na stojącą przede mną kobietę.
- Proszę stąd wyjść – warknęłam.
- Laura, proszę, wysłuchaj mnie.
- Natychmiast! – znacznie podniosłam ton głosu, a ta bezradnie westchnęła.
- Jeżeli jednak zmienisz zdanie, zadzwoń proszę. – Z kopertówki wyciągnęła mały, prostokątny papierek i starała się mi go wcisnąć, jednak gdy z mojej strony nie zobaczyła żadnej reakcji, po prostu położyła go na stojącej po jej prawej stronie szafce z butami, odwróciła się na pięcie i wyszła.
Uprzednio zamknąwszy drzwi, chwyciłam za wizytówkę i najzwyczajniej w świecie wyrzuciłam ją do kosza. Nie zastanawiałam się nad sensem jej słów, nie analizowałam tego jakże krótkiego spotkania. Po prostu wróciłam do czynności, które wykonywałam wcześniej, starając się nie wyprowadzić z równowagi.
**
Spojrzałam na wiszące tuż przede mną lustro i nieco zbliżyłam ku niemu twarz. Sińce pod oczami były tak intensywne, a cera tak zniszczona, że bałam się, że żaden z moich kosmetycznych specyfików nie będzie w stanie tego zamaskować. Oparłam dłonie o umywalkę i spuściłam głowę. Przesuszone i rozdwojone końcówki włosów, niczym druty, ciężko opadły na ramiona. Westchnęłam przeciągle i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo się ostatnimi czasy zaniedbałam. Może złym pomysłem była przeprowadzka do Londynu? Sądziłam, że zacznę wszystko od nowa, że będę w stanie cieszyć się każdym dniem, że uwolnię się od dręczących mnie myśli. Jednak pobyt tutaj wysysał ze mnie całe życie. Zayn, Nikola…
Na samą myśl o nich do oczu napłynęły mi łzy. Tak bardzo za nimi tęskniłam.
Radosne nastawienie mojej przyjaciółki od zawsze zmuszało mnie do pozytywnego myślenia. Nie ważne w jakiej sytuacji aktualnie się znajdowałyśmy, ona wierzyła, że i tak wszystko się ułoży. Prędzej czy później. Do chwili obecnej pamiętam słowa, które miała w zwyczaju powtarzać. „80% problemów rozwiązują się same. Reszta to tylko nasze nastawienie do nich”.
I Zayn… Cały czas czuję zapach jego słodkich perfum pomieszanych z odorem dymu papierosowego. Nie mogę odpędzić się od uczucia, jakie mnie ogarniało, gdy przytulał. A robi to jak nikt inny.
A gdy nad czymś był mocno skupiony, miał w zwyczaju przygryzać dolną wargę. Wystarczyło 5 minut rozmowy z nim, abym poczuła się lepiej. Traktował mnie jak swój największy skarb…
W momencie, gdy na umywalce pojawiła się pojedyncza łza, potrząsnęłam głową i wyszłam z łazienki. Przetarłam twarz dłońmi, związałam niechlujnie włosy, założyłam przeciwsłoneczne okulary Harry’ego i wyszłam z domu.
- Czas o siebie zadbać. – Powiedziałam cicho do siebie i wrzuciłam klucze do swojej podręcznej torebki.
**
Wsiadłam w taksówkę i powędrowałam do miejsca, które zaproponował mi bardzo uprzejmy kierowca.
- Zarezerwowałem tam dwudniowy pobyt żonie, w rocznicę naszego ślubu. Wróciła wręcz odmieniona. Jej twarz była tak promienna, że aż miło było popatrzeć. Jak sama twierdzi, jest to oaza spokoju i nikt ani nic nie jest w stanie zakłócić tych cudownych chwil.
- A przypadkiem nie trzeba, jak to pan powiedział, rezerwować sobie miejsca? – była nieco zdezorientowana zwłaszcza, że jest to totalnie spontaniczna decyzja, a ja nie znam szczegółowych informacji.
- W sezonie owszem. Maj, czerwiec, lipiec, sierpień. A o tej porze roku można iść tam w każdej chwili. Jeżeli pani chce odpocząć to zapewniam, jest to doskonałe miejsce. – w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam i postanowiłam zaufać mężczyźnie.
**
W momencie przekroczenia progu i przejścia przez szklane drzwi, miałam wrażenie, że znalazłam się w jakimś sanktuarium. Moją uwagę przykuły ciepłe barwy panujące w pomieszczeniu i delikatne, nieco przyciemnione światło obiegające przejrzyście czyste kafelki.
- Witamy w naszym Spa. Czym mogę pani służyć? – Od razu zaczepił mnie ubrany w schludne białe spodnie i w tym samym kolorze obcisłą koszulkę w serek brunet. Na jego stopach widniały czarne japonki, które mocno kontrastowały z resztą ubioru. Westchnęłam cicho i zdjęłam z nosa okulary.
- Potrzebuję odpoczynku, wyciszenia. Wystarczą 2 godzinki i wrócę do świata żywych. – Starałam się zażartować, co chyba mi się udało, ponieważ mężczyzna zaśmiał się, po czym gestem dłoni  pokierował mnie w stronę lady.
- Ciężki dzień, huh? – mruknął, grzebiąc przy tym w stercie dokumentów.
- Raczej dwa miesiące. – odparłam, a kosmyk moich włosów wysunął się z gumki, która niestabilnie utrzymywała „fryzurę”. Odruchowo założyłam go za ucho i wyczekiwałam na swoją chwilę relaksu. Chłopak wysunął przed siebie małą plakietkę, wręczając ją mnie.
- Oto pani karnet. Można do woli korzystać z łaźni parowej i salt peelingu. Sądzę, że to powinno wystarczyć. – uśmiechnął się do mnie i palcami przeczesał burzę czekoladowych włosów. Robił to zupełnie jak Zayn… - Wszelkie opłaty przyjmę po zabiegu, ponieważ w razie jakichkolwiek problemów jesteśmy w stanie się utargować. – Puścił mi oczko, a ja się otrząsnęłam.
- Bardzo dziękuję i do zobaczenia. – rzuciłam i skierowałam się w stronę przebieralni. Trochę przerażał mnie fakt, że moje myśli platają mi figle. Mam cichą nadzieję, że chociaż przez te dwie godziny zapomnę o nim.
Spojrzałam w telefon, lecz zero odzewu ze strony Harolda. Byłam tym nieco przygnębiona, ponieważ od momentu powrotu z Hiszpanii nie wymieniliśmy ze sobą ani jednego smsa.
Lecz to teraz nie ważne. Muszę się na trochę wyłączyć. Należy mi się to.
Gdy owijałam się nieskazitelnie białym, kaszmirowym ręcznikiem, usłyszałam z korytarza znajomy głos. Przysunęłam się nieco bliżej drzwi i wkleiłam w nie ucho, by wyczuć moment. Nie chciałam aby doszło do konfrontacji z jakąkolwiek znajomą mi osobą.
- Ah, Zayn jest taki uroczy i kochany. Zafundował mi całodniowy pobyt tutaj.
- Musi Cię bardzo kochać. – usłyszałam kolejny damski głos.
- No, ta małolata zawróciła mu w głowie przez chwilę, jednak w odpowiednim momencie się otrząsnął. Wie co dobre. – ten ironiczny śmiech był coraz bliżej i coraz to bardziej znajomy.
- Perrie, jednak nie możesz wykorzystywać go przez wieczność.
- Spokojnie Kochana, wyczuję po prostu moment i rzucę jego uczuciami o ścianę.
„Nieprawdopodobne… Ona wykorzystuje Zayna?!” – moje serce poczęło nienaturalnie mocno bić, a skronie znowu pulsowały. Zacisnęłam powieki, starając się nieco opanować, jednak z każdą chwilą ból stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania. Nie mogłam tego tak zostawić. Z resztą, po tym co usłyszałam, nie byłabym w stanie skupić się na relaksie.
Z powrotem narzuciłam na siebie ubrania, chwyciłam za torebkę i niczym huragan wybiegłam z przebieralni. Wychodząc, zostawiłam karnet na ladzie i zapewniłam recepcjonistę, że wrócę, jednak zapomniałam coś wcześniej załatwić.
Rozejrzałam się po okolicy, jednak nie mój wzrok nie dostrzegł żadnej taksówki. Nie mogłam przecież czekać. Pędem rzuciłam się w stronę domu chłopaków. W tamtej chwili nie myślałam nad tym co robię. Doskonale wiedziałam na jakim stopniu są nasze relacje, lecz jednak kiedyś coś nas łączyło i musiałam mu o tym powiedzieć.
**

Przekroczyłam bramę ich posiadłości i raptownie się zatrzymałam na środku alejki prowadzącej do drzwi wejściowych.
„Chryste, co ja najlepszego wyprawiam… Przecież to bez sensu.” – nerwowo podrapałam się po głowie i momentalnie zaczęłam się cofać w kierunku wyjścia.
- Laura? - usłyszałam za plecami, jednak postanowiłam iść dalej. – Laura, stój!
- Louis daj spokój. – wydukałam, gdy chwycił mnie za przedramię.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie dowiem się co Cię tu sprowadza. Przecież Harry się wyprowadził, więc to żadna błahostka. Mnie nie oszukasz.
- Zayn jest w domu? – Zapytałam nie zwracając uwagi na to, że wpatruje się we mnie jak w obrazek.
- On też już tu nie mieszka. – Zmarszczyłam brwi i w końcu na niego spojrzałam. Kątem oka dostrzegłam, że przy posiadłości widnieje ogromna tabliczka z napisem „NA SPRZEDAŻ”. – Tak jak my wszyscy. – wyprzedził mnie, a ja nie wiedząc dlaczego poczułam się podle.