wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 19th


Na samym początku chciałabym wam oznajmić, iż jest to ostatni rozdział pierwszej części opowiadania.
Ale nie martwcie się, wrócę :)
Z góry również informuję, iż do napisania tego rozdziału zainspirowały mnie dwie piosenki, dlatego jak znajdziecie tam urywki z ich tekstów to bez irytacji, proszę. ("One Direction - Irresistible", "Bruno Mars-Gorilla")
Spójrzcie przy okazji na notkę pt. "Informacja", a dowiecie się co i jak. Ze szczegółami :)
No i oczywiście z miejsca chciałabym wam bardzo, ale to bardzo podziękować za to, że byliście, po prostu :)
A teraz rozdział dziewiętnasty, enjoy! :)
Xx. Tomlinsonowa.

P.S. W sobotę ZWIASTUN i zmiana wyglądu bloga! :)






Kolejny, a zarazem ostatni wieczór przed nami. Liam i Danielle uparcie dążyli do tego, aby zebrać całe towarzystwo przy jednym stole i na moje nieszczęście – udało im się to. Na niedomiar złego, dopadła mnie dzisiaj miesiączka. Dlatego też, rano wymiotowałam. Zazwyczaj ten pierwszy dzień przechodzę tragicznie. I niestety, zamiast położyć się i w spokoju przecierpieć najgorsze, musiałam siedzieć przy ogromnym drewnianym stole, z grupą ludzi, którzy nie mieli sobie nic do powiedzenia. Pięknie.
- Wszystko w porządku? – Usłyszałam zachrypnięty głos Harry’ego, który szeptał mi wprost do ucha.
Odwróciłam głowę w jego stronę i blado się uśmiechnęłam.
- Boli mnie trochę brzuch, ale jest do wytrzymania.
- Może chcesz się zmyć do pokoju? Odpocząć.
- Nie, spokojnie. Nie chcę wzbudzać kontrowersji. – Najwyraźniej Nikki usłyszała to, co powiedziałam, ponieważ spojrzała na mnie spode łba i odsunęła talerz z kolacją, którą przygotowała Eleanor od siebie. Westchnęłam cicho, ponieważ aktualna sytuacja niesamowicie męczyła nie tylko mnie, ale też i moją przyjaciółkę. Momentalnie zebrało mi się do płaczu, lecz z trudem się powstrzymałam. Z resztą nauczyłam się tłumić wszystko w sobie. A najzwyczajniej w świecie zmusiło mnie do tego życie.


*Zayn
Czułem się podle. Dokuczające sumienie wysysało ze mnie życie.
Tępo wpatrywałem się w pełen talerz i bawiłem się jedzeniem niczym małe dziecko, które rodzice zmusili do jedzenia zielonego świństwa. Pokręciłem bezradnie głową i pozbyłem się naczynia, uprzednio wstając i odkładając je na blacie kuchennym.
Kątem oka przyuważyłem, że Laura robi to samo. Na samą myśl o niej, zrobiło mi się gorąco. Przełknąłem ślinę, obawiając się o to, co może zaraz się wydarzyć, lecz ona nawet nie rzuciła mi jednego, jedynego spojrzenia.
Przeczesałem palcami włosy i postanowiłem się ulotnić. Z resztą i tak obiecałem Perrie spotkanie. Przynajmniej przez chwilę oderwę się od szarej rzeczywistości i karmy, która bezlitośnie mnie dopadła.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wsunąłem na nogi swoje buty i opuściłem dom. Chwilowo zatrzymałem się na ganku, oparłem o ciężką balustradę i odpaliłem pojedynczego papierosa.
Nagle drzwi wejściowe ponownie się otworzyły, a zza nich wyłoniła się przybita Nicole.
- Ile to jeszcze będzie trwało… - Jęknęła i zajęła miejsce obok mojej osoby.
- Ból serca nie trwa wiecznie.
- Ale ten ból obraca mój świat do góry nogami.
- Zniewalające…
- Słucham? – Uśmiechnąłem się mimowolnie i odwróciłem tułów, opierając łokcie o barierkę.
- To niesamowite, jaka noc potrafi być przepiękna. I jak bardzo potrafi uspokoić duszę drugiego człowieka.
- Noc również nie trwa wiecznie Zayn. Mrok wkrótce zamienia się w jasność.
- Chcę zostać sam… - Wycedziłem, zaciągając się przy tym kojącymi substancjami nikotynowymi.
- Zayn…
- W takim razie ja pójdę. – Zgasiłem kiepa w niewielkiej popielniczce znajdującej się tuż obok mojej dłoni, ominąłem Brunetkę i opuściłem ganek. Usłyszałem, że dziewczyna podąża za mną.
- Zayn proszę Cię, nie zostawiaj mnie chociaż ty. – Zatrzymałem się, odwróciłem w jej stronę i podszedłem na tyle blisko, aby poczuła, że jednak istnieje ktoś, kto mimo wszystko będzie ją wspierał. Spuściła głowę, lecz jej na to nie pozwoliłem. Chwyciłem jej policzki w obie dłonie i nakazałem patrzeć w oczy.
- Przecież nie jesteś sama. Masz Nialla. – Zdezorientowana, otworzyła szeroko oczy. – Myślisz, że tego nie widać? Macie się ku sobie. Szczerze powiedziawszy, jeszcze nigdy nie widziałem, aby tak stracił głowę dla płci przeciwnej. Nikki, nie znamy się od dziś. Od razu zauważyłem, że coś jest na rzeczy. Jutro rano wracamy do domu, ty walcz o tę przyjaźń, ja już niestety poległem. Opuszczam pole bitwy.
Mimo wszystko pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Uwielbiam Cię. – Ostatnie słowa wypowiedziałem ze łzami w oczach. Przytuliłem dziewczynę do siebie, a ta pociągnęła nosem. Nie odezwała się już ani słowem. – A teraz nie staraj się mnie zatrzymywać. Nie pytaj czy czuję się dobrze, bo nie znam na to pytanie odpowiedzi. Jeśli odejdę i tej nocy zdam się na siebie to zapewne nigdy tej odpowiedzi nie zobaczę. A może nie chcę? – Musnąłem wargami jej policzek, po czym gładząc ją po ramieniu, uśmiechnąłem się blado i ruszyłem w stronę domku Perrie.
*Laura
Mam ciało pełne alkoholu, z odrobiną kokainowego dopalacza. Czuję, jakbym unosiła się na wysokości trzydziestu stóp nad ziemią. Unoszę brodę ku górze i napajam się zapachem nadchodzącej jesieni. Rozkładam ramiona, na
szerokości swojego ciała i mam wrażenie, że zamiast nich, pojawiają się śnieżnobiałe, nieskazitelne skrzydła. Nie wiem czy to zasługa narkotyków czy też mojej podświadomości, pragnień...
Przymykam oczy…
Gdy tylko je otwieram, znajduję się w ogromnym łożu, a w dłoni trzymam garść jego włosów.
O dziwo nie czuję strachu. Uśmiecha się zawadiacko i oblizuje wargi.
Podnoszę tułów i niczym pragnący krwi wampir, bezczelnie wpijam się w jego usta.
Zdaję sobie sprawę z tego, że sąsiadom nie spodobają się huki, jęki i krzyk. Zapewne zadzwonią po policję. Lecz nie dbamy o to. Nie zatrzymujemy się, szalejemy dalej, nawet gdy oni pukają do drzwi.
Z moich ust wydobywa się ciche jęknięcie, a zaraz po nim dźwięczne cztery litery.
- Zayn… - Wyrzucam z siebie, a gdy zamykam oczy, po raz kolejny zmienia się sceneria.
Stoję przed ozłoconą bramą, a tuż za nią znajduje się ogromna willa otoczona idealnie zadbanym ogrodem. W pierwszej chwili pomyślałam, ze to zwykły park, lecz zwątpiłam, gdy moją uwagę przykuła tabliczka z wyrytym napisem „Werner”.
Wbrew swojej woli przekraczam wejście i podążam wąską dróżką, pokrytą szarymi kostkami. Podchodzę do mosiężnych, mahoniowych drzwi, podnoszę dłoń, którą ówcześnie zacisnęłam w pięść i z całej siły zaczynam w nie walić. Słyszę zbliżające się kroki, lecz nie przestaję pukać.
Raptownie naprzeciwko mnie staje postać. Podnoszę wzrok i widzę kobietę, na oko w średnim wieku. Jest farbowaną blondynką, a jej cera jest praktycznie idealna. Jej lata zdradzały pojedyncze niedociągnięcia na twarzy, których niestety botoks nie był w stanie ukryć.
Przekrzywiam delikatnie głowę i zaczynam jej się baczniej przyglądać.  W końcu dochodzę do wniosku, że kobieta jest uderzająco do mnie podobna. A raczej ja do niej.
- Niebawem się spotkamy. – Wydusza z siebie, a ja staram się coś powiedzieć, krzyknąć, zacząć uciekać, lecz nie mogę. Zarówno moje struny głosowe jak i nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
Jestem kompletnie przerażona.

- Laura! LAURA! – Momentalnie zerwałam się z łóżka, a pot począł ciec po całym moim czole i biuście. Odruchowo przetarłam owe miejsca wewnętrzną stroną dłoni, po czym zaczęłam regulować oddech. –Wszystko w porządku? Krzyczałaś przez sen jak opętana. – Louis starał się mnie uspokoić i w sumie wychodziło mu to. Jego opanowany głos działał na mnie niezwykle kojąco.
- To tylko koszmar. Przepraszam. Mam nadzieję, że was nie obudziłam. – Rozejrzałam się po pokoju, lecz nie wypatrzyłam nigdzie swojego chłopaka.
- Nie, spokojnie. Harry wstał dosyć wcześnie i wpakował większość rzeczy do samochodu, a ja akurat przyszedłem po ręcznik dla Eleanor i wtedy ty zaczęłaś krzyczeć.
- A która tak w ogóle jest godzina?
- W pół do pierwszej.
- Przespałam pół dnia, cholera! Nawet wam nie pomogłam. Jestem tu tylko chwastem.
- Ej, Mała, wyluzuj. Każdemu się zdarza i przestań w końcu siebie o wszystko obwiniać. – Uśmiechnął się do mnie ciepło i roztrzepał włosy.
Westchnęłam ciężko i z trudem go odwzajemniłam, po czym ochoczo się przeciągnęłam.
- Czyli wracamy do domu? – Rzuciłam, a chłopak wzruszył ramionami.
- Na to wygląda. I coś czuję, że to nie koniec wrażeń.
- Zapewne dopiero ich początek.

10 komentarzy:

  1. Fuck you all, jestem pierwsza! *O* xD Rozdział jest taki zarąbisty, że nawet nie mam słów, aby go opisać! Dziewczyno, masz taki mega talent, że jprdl *-* Też tak chcę do cholery! <3 Szkoda, że to koniec pierwszej części ;C Ale teraz to na razie czekam do soboty na zwiastun ! *O* No i oczywiście na pierwszy rozdział drugiej części! :D
    www.imaginyy-1d.blogspot.com

    Czekam na NN ;* Weenyyy <3333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Rozdział jest genialny. Mam nadzieje ze w kolejnej części zayn powie Laurze prawde i powie jej co czuje. Czekam an nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świewtne i cudowne *o* nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń ;*** jesteś świetna
    KOCHAAAM :***

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny :) ale nic ciekawego że nic sie nie dzieje czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER WSZYSTKIE CZĘŚCI POPROSTU CUDOWNE!!!:)...XD KOCHAM TW OPOWIADANIA I Z CHĘCIĄ BD CZYTAŁA NASTĘPNE CZĘŚCI!!:* CUDO POPROSTU CUDO

    OdpowiedzUsuń
  6. Kur*a jeb*na mać :D To jest ŚWIETNEE :D <333
    Kocham to nad życie i aż nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału drugiej części <333
    Mam nadzieję, ze będzie tak samo zarąbista jak ta albo i lepsza. <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej !
    Nominowałam cię do The Versatile Blogger
    Szczegóły u mnie na:http://bowszystkojestmozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń