piątek, 31 maja 2013

Chapter 13th

Od razu włączcie sobie tę piosenkę -> http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68
Genialnie mi się przy niej pisało ten akurat rozdział ;)
Hope you enjoy it ! ;)



* Harry


Niczego nieświadomy wróciłem do domu w celu ogarnięcia się i zastałem tam całkiem niezłą Brunetkę, która siedziała w towarzystwie Liama, Dani i Niallera. Była dosyć opryskliwa wobec mnie, więc nawet nie miałem najmniejszej ochoty, aby jej się przedstawiać a co więcej spoufalać. Chwyciłem z lodówki butelkę energy drinka i ruszyłem schodami na pierwsze piętro, aby wziąć szybki prysznic, ponieważ przez to całe zamieszanie z Laurą w roli głównej nie miałem na to czasu w hotelu. Mijając drzwi do poszczególnych pokoi natknąłem się na odgłosy rozmowy dochodzącej z azylu Zayna. Nie wiedząc dlaczego zatrzymałem się tuż przed nim i zacząłem najzwyczajniej w świecie podsłuchiwać. Z racji tej, iż wejście było nieco uchylone byłem w stanie usłyszeć każdy detal dyskusji. W pewnej chwili począłem analizować sobie każde słowo wychodzące z ust chłopaka, ponieważ miałem wrażenie, że zaraz się rozklei, lecz gdy zdałem sobie sprawę, że mówi do Laury, która siedzi tuż obok niego zalała mnie fala zazdrości. Nerwowo zgniotłem w ręku plastikową butelkę i po prostu wparowałem do środka niczym huragan. Szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego to zrobiłem. Po prostu dałem się ponieść emocjom, które w tamtej chwili targały mną jak nigdy przedtem. Oczywiście zmuszony byłem wymyśleć jakąś przyzwoitą wymówkę, bo moje zachowanie pod żadnym względem nie było normalne. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to buty treningowe, które ostatnio Zayn ode mnie pożyczał. No cóż, lepszy rydz niż nic.
Sytuacja, w jakiej ich nakryłem niesamowicie mnie zraniła. Przecież jeszcze kilkanaście godzin temu mówiła, że jestem wyjątkowy, że jej zależy… Czyli rzucała te słowa na wiatr? Brawo Styles, kretynie, znowu pokazałeś jak bardzo jesteś naiwny.
Gdy dziewczyna wyszła z pokoju, Zayn dosłownie rzucił mi butami przed nos. Niczym dla psa. Wzruszyłem ramionami, chwyciłem obuwie w ręce i wyszedłem z pokoju uprzednio donośnie trzaskając drzwiami. Potem to już tak zwana rutyna. Prysznic, kolacja, kilka rundek z Lou w jedną z gier na konsolę, a nieco później dopadła mnie otchłań nicości. Nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Mój umysł całkowicie się wyłączył, a jednak czułem pewien niedosyt z dnia dzisiejszego. Oddając pada Liamowi, wstałem z kanapy, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu uprzednio domownikom rzucając jedynie krótkie: „Nie czekajcie na mnie”. Wpakowałem się do wozu i ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Zaparkowałem kilkadziesiąt metrów od głównego parkingu przed nim i postanowiłem pójść drogą okrężną, aby przypadkiem nie dopadły mnie żadne a przede wszystkim nietrzeźwe fanki. Oczywiście to nie tak, że mam je w głębokim poważaniu. Po prostu w chwili obecnej nie miałem ochoty na konfrontację z nimi.
Z przedniej kieszeni swoich obcisłych spodni wyjąłem telefon i starałem się go wyciszyć, kiedy z oddali usłyszałem damski krzyk. Zdezorientowany podniosłem głowę nasłuchując, z której strony dobiegają dźwięki. Podszedłem nieco bliżej, lecz piski ucichły. Ukryłem komórkę i pędem rzuciłem się przed siebie. Podążałem za dźwiękiem łamiących się gałęzi, biegłem tak szybko, na ile pozwalała mi moja kondycja. Gdy wparowałem w gęste krzaki znajdujące się tuż za budynkiem klubu dostrzegłem dobrze zbudowanego Bruneta siedzącego okrakiem na biednej, kruchej dziewczynie, która zapewne już straciła przytomność. Rozejrzałem się dookoła swojej osoby i po prostu wpadłem w amok. Chwyciłem średniej wielkości kamień, leżący na wysokości mojego buta i rzuciłem nim prosto w głowę oprawcy, który momentalnie ciężko opadł na ziemię. Nie dbałem o to, czy coś mu się stało lub nie. Klęknąłem przed dziewczyną i momentalnie wstrzymałem oddech. Laura… Leżała cała we krwi, z rozdartymi ubraniami… Jej policzki były mokre od łez, a makijaż doszczętnie rozmazany. Nie chciało mi się w to wierzyć… Po prostu nie byłem w stanie przyjąć sobie do wiadomości, że ktoś ją w tak okrutny sposób skrzywdził… Zniszczył jej psychikę.
Trzęsącymi się dłońmi wybrałem na ekranie swojego iPhone’a numer ratunkowy i wezwałem karetkę jak i zarówno policję, by zajęła się tym skurwysynem. Z wyczuciem wsunąłem prawą dłoń pod kark dziewczyny i delikatnie ją uniosłem, aby po chwili ułożyć jej głowę na swoich kolanach. Blondynka na moment uniosła ciężkie powieki i niemrawo na mnie spojrzała. Starała się poruszyć, lecz ból jej przy tym towarzyszący najzwyczajniej na to nie pozwolił.
- Spokojnie, nie ruszaj się, pogotowie zaraz tu będzie. – Szepnąłem łamiącym się głosem. – Jestem przy Tobie i już Cię nie zostawię. – Dodałem, gdy po raz kolejny straciła przytomność.
Nie wiedziałem co mam ze sobą począć. Miałem ochotę podejść do tego bydlaka i po prostu go zabić. Z premedytacją. Ale nie… Po pierwsze musiałem czuwać przy Laurze, a po drugie śmierć byłaby dla niego zbyt łaskawą karą. Już ja się postaram o to, aby resztę swojego nędznego życia spędził w areszcie. Na dodatek o zaostrzonym rygorze. Będą go ruchać dzień i noc. Nie zazna spokoju. Już nigdy więcej.
Okryłem pół nagie ciało dziewczyny swoją kurtką, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie wytarłem jej. Nie mogłem oderwać od niej rąk. Nie chciałem aby leżała na chłodnej ziemi.
O dziwo ambulans przyjechał po nie całych piętnastu minutach sterczenia, a za nią radiowóz policyjny. Ze środka pojazdu wyłoniło się trzech ratowników medycznych z podłużnymi noszami. Jeden z nich do mnie podszedł zaś dwóch pozostałych zabrało się za unoszenie ciała Laury do góry.
- Błagam, tylko ostrożnie. – Wycedziłem, przyglądając się obolałej dziewczynie.
- Co się właściwie stało ? – Krzyknął mężczyzna, a ja aż podskoczyłem w miejscu, ponieważ można powiedzieć, że mnie ocucił.
- Nie mam pojęcia. Po prostu usłyszałem jej krzyki, a gdy podbiegłem on na niej siedział. Nie wiem dlaczego potraktowałem go tym kamieniem. Nie mogłem pozwolić na to, żeby ją zabił. Już wystarczająco bardzo ją skrzywdził.
- No dobra. Tym akurat zajmie się policja. My musimy jechać, a Pan złoży zeznania mundurowym.
- Czekajcie, przecież ja muszę jechać z wami, nie zostawię jej !
- Przepraszam, ale tylko rodzina.
- Jej rodzice nie żyją, a ja jestem jej chłopakiem. – Rzuciłem, a dopiero po chwili zorientowałem się, co tak naprawdę powiedziałem. Ratownik z początku przyglądał mi się z politowaniem, lecz w ostateczności westchnął ciężko i przywołał mnie gestem dłoni abym wsiadał na pakę samochodu.
- Zeznania złożę w szpitalu. – Poinformowałem stróżów prawa i wskoczyłem do środka pojazdu zatrzaskując przy ty za sobą drzwi. Spojrzałem na usztywnioną dziewczynę i ten widok jeszcze bardziej mnie przeraził niż poprzedni. Podłączona była ona do różnorodnych aparatur, ratownicy starali się zrobić jak najwięcej badań, aby w szpitalu mieli znacznie mniej roboty. Klęknąłem przed noszami i złapałem jej dłoń ściskając ją przy tym. W duszy modliłem się, aby wyszła z tego bez większych obrażeń fizycznych. Bo jak wiadomo psychicznie będzie w okropnym stanie…

**
- Pani Wickens, nie ma na co czekać, operujemy! Mamy krwotok wewnętrzny! – Krzyczał lekarz prowadzący po zobaczeniu stanu Laury.
- Jak to operacja ? Jaki znowu krwotok ?!
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, musimy działać ! – Nie mówiąc już zupełnie nic rzuciłem się za noszami, przebijając przez innych pacjentów czekających na swoją kolejkę przyjęcia na któryś z oddziałów.
- Proszę się uspokoić i poczekać na korytarzu, nie może Pan tam wejść. – Zatrzymała mnie jedna z pielęgniarek i kurczowo trzymała za dłonie. – Proszę powiadomić najbliższą rodzinę o stanie zdrowia Pańskiej dziewczyny, spokojnie usiąść i napić się wody. – Zilustrowałem kobietę wzrokiem, po czym trochę się rozluźniłem i bezradnie opadłem na jedno z krzeseł tuż obok sali operacyjnej.



*Nikki.

Obudził mnie przeraźliwe donośny dźwięk telefonu informujący o połączeniu przychodzącym. Zerwałam się do pozycji siedzącej i w pół śnie podparłam głowę o swoje dłonie. Westchnęłam przeciągle i momentalnie niesamowity ból głowy począł rozsadzać moje skronie na drobne kawałeczki. Przetarłam zaspane oczy i odruchowo sięgnęłam ręką po komórkę, lecz w odpowiednim momencie zorientowałam się, że nie ustawiałam sobie dzwonka, jaki rozbrzmiał przed chwilą. Zdezorientowana uniosłam podbródek i rozejrzałam się po pokoju. Dookoła łóżka, w którym przyszło mi spać dzisiejszej nocy leżały porozrzucane damskie ciuchy, na przemian z męskimi. Dopiero po kilku sekundach doszłam do wniosku, że należały one do mnie. A raczej do Laury, która pożyczyła mi je przed wyjściem do klubu. Spojrzałam w dół i tak jak się spodziewałam – byłam zupełnie naga. Momentalnie podskoczyłam w miejscu i zerwałam z posłania kołdrę okrywając się nią od stóp do głów, co spowodowało, że zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam sama.
- Niall ?! – Krzyknęłam totalnie skacowanym głosem, gdy Blondyn ochoczo przeciągał się. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że i on zupełnie nic na sobie nie ma, zakryłam oczy wewnętrzną stroną dłoni. – Nie, to nie możliwe. – Jęknęłam na tyle głośno, by chłopak mnie usłyszał. W pewnej chwili usłyszałam niesamowity huk, a kiedy ponownie spojrzałam w stronę łóżka, przerażony Irlandczyk leżał na ziemi, po czym w tempie natychmiastowym nasunął na siebie czarne bokserki.
- Chyba jest tego jakieś racjonalne wytłumaczenie. – Odezwał się w końcu.
- Nie Niall, nie sądzę. – Stwierdziłam, po czym po raz kolejny rozryczał się zapewne jego telefon. Aby nie przedłużać tej niezręcznej chwili, Blondyn podszedł do stolika nocnego, chwycił sprzęt i przyłożył sobie do ucha. Nie słuchałam dokładnie, o czym rozmawia. Wolałam zająć się narzucaniem na siebie wczorajszych ubrań.
- Nicole… - Zaczął, gdy zakończył rozmowę, a ja spojrzałam na niego spode łba. – Laura trafiła do szpitala.



* Zayn

Wbiegłem do szpitala niczym huragan, po drodze taranując masę przechodniów. Błędem było to, że nie wziąłem ze sobą żadnego z ochroniarzy, ponieważ paparazzi, niczym szarańcza biegła tuż za mną, dosłownie depcząc mi po piętach. Ale w tamtej chwili nie dbałem o to, jaki nagłówek bd na serwisach plotkarskich i co zastanę na twitterze. Z resztą odciąłem się od niego. Jak dla mnie jest on zbyt toksyczny. Po prostu nie potrafię poradzić sobie z krytyką. No chociaż żeby na była konstruktywna, to jeszcze jako tako bym przetrwał. Ale mieszanie mnie z błotem doprowadziło mnie na skraj załamania, więc dla dobra zespołu, fanów i przede wszystkim siebie wolałem przynajmniej na jakiś czas od tego badziewia odpocząć.
Zatrzymałem się przy mosiężnej ladzie, za którą stała wysoka Szatynka. Zaczerpnąłem do płuc dość sporo powietrza i spojrzałem prosto na nią.
- Laura Werner. – Wydusiłem, a kobieta poczęła wystukiwać coś na klawiaturze.
- Piętro 3, sala 203. – Spokojnie odpowiedziała, a ja rzuciłem się w stronę schodów prowadzących na górę. W gruncie rzeczy mógłbym skorzystać z windy, ale znacznie szybciej dotrę na miejsce biegiem.
Gdy znalazłem się na danym piętrze już z daleka dostrzegłem podłamanych Nialla, Nikki i Harry’ego. Na widok Stylesa, w kieszeni otworzył mi się nóż. Przyspieszyłem tempo i rzuciłem się wprost na niego z całej siły przyciskając do krzesła, na którym akurat siedział.
- Coś ty jej zrobił. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a Niall momentalnie stanął między nami, dzięki czemu odsunąłem się od nich obojga.
- Opanuj się, to przecież nie moja wina ! Ktoś ją do cholery pobił ! Gdyby nie ja to by ją zabił ! – Wykrzyczał mi w twarz, a mimo wszystko nie chciało mi się tego słuchać.
- Nie waż się jej nigdy więcej dotknąć.
- Nie jest twoją własnością. – Rzucił, a ja poczułem jak całe moje ciało zalewa krew.
- Spróbuj to zrobić a upierdolę Ci ręcę.
- Zamknijcie się wreszcie ! – Ocucił mnie rozhisteryzowany głos Nicole. – W sali, naprzeciwko was leży nieprzytomna Laura, a wy zachowujecie się jak banda rozwydrzonych bachorów ! Wyjdźcie na zewnątrz, dajcie sobie po twarzach i wróćcie tu kiedy dojrzejecie do tego, by tu być !
- Przepraszam. – Szepnąłem, a w tym samym momencie drzwi stanęły przed nami otworem, a naszym oczom ukazał się lekarz prowadzący.
- Stan pacjentki jest stabilny, ale po środkach, jakie podaliśmy jej przed operacją, jest mocno osłabiona.
- A można ją zobaczyć ? – Zapytała dziewczyna ze łzami w oczach.
- Jedynie najbliżsi. A z tego co wiem to jej chłopak uratował jej życie, więc zapraszam. – Skinął głową do Harry’ego, a ja, zupełnie zdezorientowany patrzyłem jak Lokaty zmierza do łóżka Laury.
- Ale bardzo proszę jej nie męczyć. Musi dużo odpoczywać.
„Pieprzony gnojek” – pomyślałem, a Nikki nie wytrzymała napięcia i najzwyczajniej w świecie zalała się gorzkimi łzami.


*~*
No i jest 13 ! :)

Mam nadzieję, że się nie zawiedliście tym rozdziałem.
Ale zdradzę, że kolejny w większej mierze będzie poświęcony dla Laury i Zayna ;)

I standardowo czekam na min. 25 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa

niedziela, 26 maja 2013

Chapter 12th

-Zayn? – Rozglądałam się po piętrze, lecz w dalszym ciągu słyszałam jedynie rozmowy dochodzące z dołu. Westchnęłam ciężko i w tym samym momencie przyuważyłam uchylone drzwi jednego z pokoi. Postanowiłam bezczelnie wejść do jego środka nawet uprzednio nie pukając. Moim oczom ukazało się dosyć przestrzenne pomieszczenie, zatopione w ciepłych barwach pomarańczy i czerwieni. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałam tam Mulata. Mój wzrok jednak przykuły fotografie, które wisiały tuż nad ogromnym łóżkiem. Bezszelestnie podeszłam nieco bliżej by dokładniej im się przyjrzeć i momentalnie moje całe ciało oblała fala gorąca. Na samym środku kolażu rozmaitych uwiecznionych wspomnień wisiała nasza wspólna fotografia sprzed ponad trzech lat. Nerwowo przełknęłam ślinę, ponieważ nie sądziłam, że chłopak ma taki sentyment do niego. Sięgnęłam po nie dłonią i delikatnie zdjęłam z chłodnej ściany.
Poczułam jak kąciki moich ust mimowolnie unoszą się do góry, a w sercu rośnie tak zapomniana ostatnio przeze mnie… No właśnie, miłość? Właściwie to nie wiedziałam jak nazwać to uczucie. Może dlatego, że przez dłuższy czas w moim życiu gościł jedynie żal i rozgoryczenie? Trudno mi było akurat w tym momencie się zdefiniować.
Opuszkami palców delikatnie przejechałam po fotografii, a przed oczyma miałam obraz tamtego dnia, gdy zostało ono zrobione. Wracaliśmy akurat późnym wieczorem z koncertu Rihanny i jego siostra - Donyia postanowiła pstryknąć nam pamiątkowe zdjęcie, które o dziwo przetrwało do dziś. Przyglądając się mu zdałam sobie sprawę z tego, jaka ja byłam nieatrakcyjna. Okropne okulary, jedynie mnie szpecące, ciemne włosy, dziecinna twarz… Mimo wszystko on przy mnie był i kochał…
W pewnym momencie usłyszałam dziwny szmer, co skłoniło mnie do odwrócenia się za siebie i w tej samej chwili ukazały mi się szerokie, szklane drzwi, otoczone ciemno-brązową framugą, a za nimi stał pozbawiony koszulki Zayn, napawający się dymem papierosowym. Bez głębszego zastanawiania się postanowiłam do niego dołączyć zwłaszcza, że poczułam silny głód nikotynowy, który musiałam zaspokoić. Właściwie nogi prowadziły mnie same jakby za wszelką cenę pragnęły doprowadzić do naszego spotkania, a ja oczywiście nie zamierzałam się im opierać. Nieśmiało zapukałam w szybę a chłopak jedynie machnął ręką sygnalizując tym samym abym zostawiła go w spokoju.
- Spadaj Liam, jestem zajęty. – Burknął pod nosem.
- Z tego co pamiętam to moje imię brzmi Laura i wydaje mi się, że jestem płci żeńskiej. – Rozsunęłam prowadzące na taras drzwi i oparłam się o nie, a zdezorientowany Mulat zerwał się na równe nogi. Jego widok przyprawił mnie o wybuch niekontrolowanego śmiechu.
- Przepraszam Cię, sądziłem, ze to znowu on stara mi się matkować. – Tłumaczył się, a ja pokręciłam głową.
- A nie wpadłeś na to, że może mieć ku temu powody ? – Zapytałam, a ten przewrócił oczami, wyrzucając niedopałek za barierki.
- Mogłem od razu domyśleć się, że to ich sprawka.
- Poniekąd masz rację. Ale jestem tu przede wszystkim dlatego, że zmartwił mnie Twój stan, a nie dlatego, że Niall mi kazał.
- Ah to jednak on to ukartował.
- Zayn do cholery, czy ty siebie słyszysz ?! – Zirytował mnie swoją postawą, co przyprawiło mnie jedynie o podwyższenie ciśnienia.
- Wszyscy non stop czegoś ode mnie chcą, wymagają, naciskają. Nie mogę mieć własnego zdania. Mam dosyć podporządkowywania się innym ! – Jego krzyk nieco mnie przeraził. Chłopak wyminął mnie nawet nie spoglądając w oczy, po czym wszedł z powrotem do pokoju i narzucił na siebie czarny t-shirt z logo Nirvany, który zgarnął z ziemi.
- Musisz zapłacić pewną cenę za swoją sławę. Show biznes jest okrutny.
- Jeżeli w ten sposób chciałaś mnie pocieszyć, to dzięki, ale lepiej jak sobie odpuścisz. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, a zaraz po tym ciężko opadł na łóżko, które zaskrzypiało pod naciskiem ciężaru jego ciała. Chwilowo przysłoniłam oczy powiekami i aby nie stracić kontroli nad sobą powoli odliczyłam do pięciu i usiadłam na rogu posłania.
- W czym tkwi problem ? – Zapytałam już znacznie bardziej opanowana.
- Przecież Ci powiedziałem.
- Oboje wiemy, że kłamiesz. Znamy się nie od dziś. – Chłopak dźwignął się na przedramionach, a w jego czekoladowych oczach zobaczyłam człowieka, z którym przeżyłam więcej w ciągu dwóch miesięcy niż z kimkolwiek innym w ciągu dwóch lat. Znowu całe moje wnętrze przeszyło uczucie, które opuściło mnie wraz ze śmiercią rodziców. Czułam, że razem możemy zmienić szarą rzeczywistość. Tak jak wtedy, latem 2010…
- Kiedy wyjechałaś z kraju, bez pożegnania, miałem wrażenie, że moje serce rozsypało się na milion drobnych kawałeczków. Nawet teraz jestem pewien, że kilkadziesiąt gdzieś zostało. Po prostu nie zdołałem ich przywrócić na należyte miejsce. – Zaczął, a jego stan zaczął udzielać się i mi. – Sądziłem, że w miarę możliwości sobie poradziłem. Może gdyby nie ogrom pracy włożony w band, to „terapia” potrwałaby znacznie dłużej. – Odpowiednio zaakcentował jedno ze słów, palcami malując cudzysłów w powietrzu. – Gdy miałem zamiar zacząć od nowa – pojawiłaś się, tak po prostu. Po raz kolejny bez uprzedzenia. Poczułem jakby ktoś żywcem rozdrapywał moje dążące do całkowitego zagojenia się rany. Nie miałem pojęcia jak człowiek może wpłynąć na psychikę drugiej osoby. Aż do teraz. – Uniósł się do góry siadając przy tym obok mnie, a palce wplątał w nieład swoich ciemnych włosów.
- W dalszym ciągu mnie kochasz, prawda ? – Zapytałam niepewnie, a cisza wypełniająca przestrzeń między nami służyła w tym momencie za odpowiedź, której od samego początku się spodziewałam. Westchnęłam przeciągle i poczułam oddech Mulata na swojej szyi.
- Spędzasz mi sen z powiek. – Wyszeptał a po całym moim ciele przebiegł dreszcz. Przekręciłam głowę w lewą stronę i zetknęłam się z jego pełnym pożądania spojrzeniem. Spostrzegłam, że nasze usta dzieliła niebezpieczna odległość. Nie odsunęłam się. Czekałam na ruch z jego strony. Od niego w tym momencie wszystko zależało. To on przejął kontrolę nad sytuacją. Serce waliło mi jak oszalałe i mimo, że miałam ochotę go od siebie odepchnąć to jednak tego nie zrobiłam. Nie zdążyłam złapać powietrza, kiedy jego malinowe usta delikatnie musnęły moje wargi. Tak nieśmiało i starannie, że praktycznie nie wyczuwalnie.
W pewnym momencie drzwi prowadzące do pokoju Mulata zostały na oścież otwarte, a przez nie wpadł roztrzepany i zdyszany Harry.
- Kurde Zayn, nie wiesz gdzie podziałem swoje ulubione buty treningowe ? – Rzucił, a gdy zobaczył nas razem stanął w miejscu i po prostu zamarł. Zerwałam się na równe nogi i rękoma wygładziłam swoją bordową koszulkę, po czym chciałam spojrzeć chłopakowi w oczy, by spróbować odczytać jakie emocje w tym momencie nim targają, lecz o dziwo nie byłam w stanie. Po prostu nie dałam rady. Było mi wstyd.
- Ja… Chyba już pójdę. – Stwierdziłam i wyminęłam Lokatego, który ewidentnie odwrócił się w moją stronę, ponieważ czułam jego wzrok na sobie. Z resztą ich obu…
- Odwiozę Cię. –Zaproponował Malik, lecz wolałam nie wchodzić z żadnym z nich w konfrontacje.
- Nie trzeba, Nikki jest na dole, przejdziemy się.
Nie słysząc odpowiedzi uznałam, że przystał na to, więc udałam się na hol w celu opuszczenia domu chłopaków.
Gdy tylko zeszłam na dół rozmowy z kuchni ucichły jakby cała czwórka rozmawiała właśnie o mnie. No właśnie, czwórka. Po spięciu z Eleanor, Louis po prostu zabrał się z nią gdzieś i najwyraźniej do tej pory nie wrócił.
- Nikki, musimy się zbierać.. – Rzuciłam beznamiętnie a zawiedzona Dani spojrzała prosto na mnie.
- Nie zostaniecie na kolacji ?
- Przykro mi, ale na śmierć zapomniałam, że muszę spotkać się z szefową. – Skłamałam, ponieważ wolałam dać im wszystkim święty spokój. – Ale nie zmuszam do tego Nicole.
- Nie, ja też muszę już iść, wybaczcie.
- Ale zrekompensujemy się. – Dodałam po chwili, uśmiechając się przy tym najsztuczniej jak tylko potrafiłam.
- No skoro musicie to was nie zatrzymuję.
- Odwiozę was. – Zaproponował Niall, a Nikki bez zastanowienia się przytaknęła głową. Nie miałam siły by protestować, więc tylko machnęłam towarzystwu ręką i wyszłam z domu, a za mną pozostała dwójka.
- Ale zdajecie sobie sprawę z tego, że nie wracamy do domu ? – Oboje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a ja cicho się zaśmiałam. – Idziemy się schlać. Ale oczywiście jeżeli wam to nie odpowiada to droga wolna.
- Nic z tych rzeczy. Muszę się rozerwać. – Pierwszy odezwał się Blondyn, a moja przyjaciółka niepewnie spoglądała to na mnie to na niego, lecz w ostateczności wzruszyła ramionami, co było przyjęciem mojej propozycji. Uśmiechnęłam się triumfalnie i wszyscy wsiedliśmy do białego Range Rovera. Po drodze poprosiłam chłopaka by zahaczył o moje mieszkanie tylko po to, abym mogła zabrać dwa zestawy ubrań i kosmetyczkę. Niall na szczęście miał na sobie typowo wyjściowe ciuchy, więc przynajmniej o to nie musieliśmy się martwić. Razem z Nikki w pośpiechu nasuwałyśmy na siebie łaszki i malując przy dygoczących dłoniach, ponieważ jazda nam to nie umożliwiała. Oczywiście śmiejąc się przy tym w głos. Czułam, że ta noc jest nasza. Przynajmniej dzisiaj mogłam zapomnieć o wszelkich przeciwnościach losu i po prostu zabawić się jak nigdy przedtem.
Postanowiliśmy udać się do klubu nocnego „Tiger Tiger”. Wiecie… Tancerki go-go, ciężka, elektroniczna muzyka, hektolitry wódki – coś, czego było mi trzeba. Do środka weszliśmy po godzinie 20, a impreza o dziwo już zdążyła na dobre się rozkręcić. Najwyraźniej Londyńczycy lubią zaczynać wixę nieco wcześniej niż Polacy. Od progu obleciał mnie zapach dymu papierosowego i czystego spirytusu. Okręciłam się wokół własnej osi i melodyjnie zaśmiałam.
- Na co czekamy ? Idziemy do baru ! – Ochoczo machnęłam w ich stronę ręką zachęcając tym samym aby podążyli za mną. Z czystej ciekawości zerknęłam na Nikolę i tak jak się spodziewałam ujrzałam na jej twarzy zakłopotanie i poniekąd złość. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie przywykła do takiego widoku. Szczerze powiedziawszy nigdy przedtem przy niej nie próbowałam alkoholu. Właściwie to ten pierwszy raz nastąpił wczoraj.
Na samo wspomnienie ostatniej nocy zakołatało mi serce. Nie wiedząc dlaczego stęskniłam się za jego osobą, mimo, że widzieliśmy się dosłownie godzinę temu. Miałam dziwne wrażenie, że jego uśmiech rozwiewa wszelkie wątpliwości, a głos odcina od całego świata i działa na mnie niezwykle kojąco.
- Co podać ? – Z rozmyśleń wyrwał mnie barman. Rzuciłam na niego okiem i stwierdziłam, że lepiej będzie jak zostanie tam, gdzie stoi.
- Trzy kolejki shotów.
- Oszalałaś ? Przecież będę wymiotować dalej niż widzę. – Odezwała się wzburzona Nikki.
- Oj wyluzuj. Masz wolny wieczór, jesteśmy tu razem, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Daj się ponieść chwili i pij razem ze mną.
- Chciałaś powiedzieć z nami. – Wtrącił Niall, a ja w odpowiedzi jedynie się zaśmiałam.
Przyjaciółka rozłożyła ręce w geście kapitulacji a ja triumfalnie się uśmiechnęłam i podsunęłam jej ciąg siedmiu kieliszków wypełnionych niebieską cieczą, po czym pytająco na nią spojrzałam. Ta jedynie wzruszyła ramionami, chwyciła pierwsze szło i wlała do gardła, a za nim rzecz jasna kolejne.
Zmieszana wymieniłam spojrzenia z Blondynem i oboje w tym samym momencie wybuchliśmy donośnym śmiechem.
- No co ? Skoro tu jesteśmy to nie ma co się oszczędzać. – Rzuciła Brunetka, krzywiąc się przy tym, ponieważ alkohol był naprawdę mocny.
- I taką Nikki lubię. – Stwierdziłam, po czym razem z chłopakiem wzięliśmy z niej przykład.
Po kilku równie obfitych kolejkach poczułam przyjemnie ciepło rozlewające się po całym moim organizmie i mimowolnie kąciki moich ust uniosły się ku górze. Zakręciłam się na krześle barowym i ochoczo z niego zeskoczyłam, chwytając przy tym oboje moich współtowarzyszy za ręce. Dosłownie za kilka sekund znaleźliśmy się na przestrzennym parkiecie, lecz obleganym teraz przez setki Anglików, napawających się dzisiejszą nocą.
Pozwoliłam aby niosła mnie muzyka.
 Z początku tańczyliśmy całą trójką, wygłupiając się i śmiejąc przy tym jak małe dzieci. Oczywiście nie obeszło się bez pamiątkowych zdjęć i filmików kręconych przez każde z nas, lecz w pewnym momencie dosłownie na moment odwróciłam wzrok i skupiłam go na wyświetlaczu swojego telefonu zapisując któryś z nagrań. Gdy schowałam go do kieszeni dostrzegłam, że nie ma przy mnie ani Nialla ani Nikoli. Poczęłam nerwowo rozglądać się wokoło swojej osoby i na moje nieszczęście nikogo tam nie ujrzałam. O dziwo jedynie zaśmiałam się pod nosem, wzruszyłam ramionami i tańczyłam dalej.
 Nie wiem nawet kiedy i od kogo zabrałam do połowy pełną butelkę wódki i zaczęłam pić ją prosto ze szkła. Czułam, że moje nogi robią się bezwładne, a umysł powoli wyłącza. Zamknęłam oczy i w tym samym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu, delikatnie chwycił za biodra i począł kołysać w rytm muzyki. Tracąc świadomość tego, co się dzieje nawet nie pomyślałam aby chociaż odwrócić się i sprawdzić kto to. Po prostu się mu poddałam.
- Nie ładnie się wczoraj Złotko zachowałaś. – Szepnął do ucha, a ja stanęłam w miejscu analizując sobie każde z jego słów. Nieznajomy z całej siły chwycił mnie za nadgarstek, a moje serce niebezpiecznie podskoczyło. – Przez Ciebie straciłem pracę. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, więc przerażona odwróciłam się twarzą w jego stronę i ujrzałam tego samego chłopaka, którego wczorajszej nocy zostawiłam samopas na parkiecie. Sam na sam ze swoim szefem. Przełknęłam ogromną gulę w gardle i starałam wyrwać się z jego uścisku, lecz ten w tym samym momencie go zwiększył skłaniając mnie do tego, abym syknęła z bólu. Brunet zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i językiem musnął mój policzek. – A teraz będziesz grzeczną dziewczynką i wyjdziesz z klubu nie robiąc żadnych scen. – Nie zastanawiając się ani sekundy przytaknęłam mu skinieniem głowy, a ten z całej siły pociągnął mnie i ruszył w stronę bocznego wyjścia, gdzie nie było ochroniarzy. W między czasie rozglądałam się rozpaczliwie poszukując moich dzisiejszych współtowarzyszy, lecz na próżno. Nie zdążyłam złapać głębszego oddechu, kiedy trzasnęły drzwi, a chłopak przycisnął mnie do ściany. – Jesteś mi coś winna. – Wyszeptał, a ja czułam jak telepie się każda część mojego ciała. Oprawca szarpnął mnie za bluzkę, rwąc ją przy tym i wsunął swoją ciepłą dłoń pod biustonosz.
Odruchowo starałam się wyrwać i uciec, lecz miał w sobie za dużo adrenaliny i testosteronu. Po prostu zamachnął się i z całej siły uderzył mnie w twarz.

- Błagam, nie bij mnie. – Wycedziłam resztkami sił zalewając się przy tym gęstą krwią.
- To zamknij twarz i żadnych sztuczek więcej. – Po tych słowach łzy oblały moje policzki, a Brunet popchnął w najbliższe, gęste krzaki tuż za budynkiem klubu. Sponiewierana przez alkohol i jego pięści upadłam, a moja ręka zamortyzowała całe uderzenie. Poczułam jak któraś z kości łamie się, więc mimowolnie z mojego gardła wydał się jeden, wielki krzyk. Nie mając już zupełnie nic do stracenia zaczęłam wołać o pomoc. W sumie skoro miał mnie zabić to zrobi to prędzej czy później. Tak jak sądziłam na jednym uderzeniu się nie skończyło. Dostałam porządnego kopa w brzuch, przez co z moich ust wyleciała tafla bordowej cieczy, po czym zaczęłam się nią dusić.
- Pomocy…– Wyszeptałam resztkami sił, a chłopak usiadł na mnie okrakiem. Jedną ręką trzymał moją szyję, przez co brakowało mi jeszcze więcej powietrza, a drugą rozdzierał ubrania. Nie miałam nawet siły płakać, a co dopiero uciekać. W pewnej chwili poczułam, że jest mi znacznie lżej. Czyżby już było po wszystkim ? Chciałam się ruszyć, lecz niesamowity ból przy tym towarzyszący mi to uniemożliwił.
- Spokojnie, nie ruszaj się, pogotowie zaraz tu będzie. – Usłyszałam gruby, męski głos, po czym straciłam świadomość tego, co się wokół mnie dzieje.

*~*

No i jest rozdział 12 ;)
Spodziewaliście się takiego obrotu spraw ?
Jak myślicie, kto uratował Laurę ?

I tradycyjnie, nie będzie 25 komentarzy - nie będzie kolejnego rozdziału ;)

Przy okazji chciałabym ogromnie, ale to ogromnie podziękować mojemu mentorowi - Nikki, która oczywiście jest bohaterką tego opowiadania :) Naprawdę bardzo mi pomaga przy pisaniu tego opowiadania i gdyby nie ona to zapewniam, że skończyłabym je po piątym rozdziale :)
Kochana, wiem, że to czytasz i DZIĘKUJĘ CI z całego serduszka <3

Xx. Tomlisnonowa

poniedziałek, 20 maja 2013

Chapter 11th


- Laura ? Co się stało ?! – Krzyknął przerażony Niall, zbierając moje zwłoki z chodnika.
- Wybacz, zamyśliłam się. – Odparłam, wygładzając swoją koszulkę.
- Oboje wiemy, że nie o to mi chodzi – Spojrzałam na niego spode łba, a ten zdjął z siebie bluzę i zarzucił mi ją na nagie ramiona. – Nie żebym był złośliwy, ale wyglądasz jak jedno, wielkie nieszczęście.
- Dzięki, miałam ciężką noc.
- To akurat widzę, ale co się stało ? – Chłopak nie dawał za wygraną, a ja za wszelką cenę pragnęłam uniknąć tej niezręcznej rozmowy i wrócić do domu.
- A czy to ważne ? Chcę po prostu wziąć prysznic i o tym zapomnieć. – Blondyn patrzył prosto na mnie typowo podejrzliwym wzrokiem, co jedynie mnie speszyło. Nie zdążyłam mrugnąć, kiedy zerwała się ogromna wichura, która zwiastowała tylko jedno. Uniosłam głowę i zerknęłam na opatulone ciemnymi, wręcz czarnymi chmurami niebo, które za moment rozświetliła smuga światła, a dosłownie za kilka sekund w pobliskie drzewo strzelił porządny piorun. Przerażona zacisnęłam powieki i skryłam twarz w dłoniach. Już od maleńkości bałam się burzy. Gdy moi rówieśnicy stali w oknach i podziwiali jej rzekome piękno, ja wolałam wszelkie elektroniczne sprzęty odłączyć od zasilania, chwycić za swoją mp4, siłę głosu ustawić na full, położyć się i cierpliwie czekać na koniec katusz dodatkowo skrywając się za grubą warstwą poduszek.
Poczułam jak strach przywołuje łzy, które kumulowały się w moich oczach, lecz walczyłam z tym, aby ich nie ujawnić.
- Chodź do samochodu, tam będzie bezpieczniej. – Stwierdził Niall i objął mnie w talii kierując w stronę swojego auta. Wolałam nie unosić powiek do góry, lecz gdybym tego nie zrobiła zapewne po raz kolejny znalazłabym się na ziemi, czego zdecydowanie wolałam w tym momencie uniknąć. Podążałam za chłopakiem, gdy przed samym dotarciem na parking lunął gęsty deszcz, przez który ciężko było cokolwiek dostrzec. Blondyn wyjął z kieszeni kluczyki i nacisnął mały, wypukły guziczek, dzięki któremu tylne i przednie światła jego pojazdu zamigotały, a sam samochód wydał z siebie charakterystyczny dźwięk sygnalizujący o tym, że drzwiczki zostały odblokowane. Podbiegliśmy do nich i pędem wbiliśmy się do środka.
- Boisz się burzy ? – Zapytał zdezorientowany Niall, jakby nie wydało mu się to oczywiste po tym, jak zobaczył moją reakcję na nią.
- Jak widać. – Oboje przeciągle westchnęliśmy, a chłopak przekręcił kluczyk w stacyjne i odpalił silnik.
- Odwiozę Cię do domu. – Zakomunikował mi, dając tym samym do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy.
- West Wickham. –Podałam mu nazwę dzielnicy, na której aktualnie mieszkam, a ten rzucił mi jedynie przelotny uśmiech i ruszył w jej stronę.
Niezręczna cisza podczas „podróży” wypełniała całe wnętrze samochodu do momentu kiedy Blondyn nie zaparkował na najbliższym parkingu niedaleko mojego miejsca zamieszkania.
- Musimy pogadać. – Rzucił, nerwowo zaczesując czuprynę do tyłu.
- To może wejdziesz do środka ? Trochę się wysuszymy i przy okazji porozmawiamy. – Zaproponowałam, po czym wyszłam z samochodu i zorientowałam się, że deszcz postanowił nam odpuścić. Zgarnęłam przydługą, mokrą grzywkę na bok i dostrzegłam Nialla zamykającego samochód. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam do swojego azylu. Ukucnęłam przed samymi drzwiami i zabrałam spod wycieraczki klucze, po czym udostępniłam nam wejście do środka. Jak na gentelmana przystało, pozwolił mi wejść pierwszej, po czym sam stanął w progu nie wiedząc co ze sobą zrobić, ponieważ nie zostało na nim nawet suchej nitki.
- Wiesz, dałabym Ci cos suchego do ubrania, ale widzę, że moje ciuchy mogą być na Ciebie nieco przyduże. – Zachichotałam, a zaraz po tym gestem dłoni nakazałam mu wejść i zamknąć za sobą drzwi.
- Nie chcę po prostu abyś miała przeze mnie bałagan w mieszkaniu.
- I bez tego go mam, więc nie masz się czym martwić. Z resztą mam w szafie nowiuteńki szlafrok, który miał być prezentem dla taty, ale nie wyszło, więc zrzucaj z siebie te mokre łaszki i pozwól mi je wysuszyć. – Chłopak jedynie kiwnął głową, a ja zsunęłam z nóg swoje toporne buty i skierowałam się w stronę salonu, w którym znajdowała się mosiężna, drewniana szafa. Otworzyłam ją i poczęłam wzrokiem szukać owego ubrania.
- A co się stało, że nie dałaś go tacie ? – Z drugiego pomieszczenia usłyszałam ciekawski głos Nialla. Westchnęłam cichutko, po czym uprzednio chwytając w ręce szaro-czarny szlafrok, podeszłam do chłopaka i wręczyłam mu go.
- Zmarł tydzień przed swoimi urodzinami. – Odpowiedziałam smutno, na co na jego twarzy wymalowało się ewidentne zakłopotanie. W jego oczach widziałam, że najlepiej strzeliłby sam sobie w twarz.
- Przepraszam…
- Nie przejmuj się tym. – Rzuciłam mu blady uśmiech i palcem wskazałam na łazienkę, która znajdowała się tuż obok nas. – Tutaj możesz się przebrać i wykąpać. Wszystkie kosmetyki znajdziesz w szafce obok lustra.
- A ty ? – Przerwał mi w połowie zdania.
- Na górze też jest łazienka, więc tam się ogarnę. Zrobić Ci coś do picia ? – Zapytałam po chwili.
- Jeżeli to nie problem to gorącej herbaty. – Przytaknęłam mu skinieniem głowy, po czym dosłownie za sekundę zniknął w drzwiach ubikacji.
Nie chcąc marnować czasu sunęłam po schodach na pierwsze piętro. Pierwsze co zrobiłam rzecz jasna było zmycie wczorajszego makijażu, który w tym momencie w żadnym stopniu jego nie przypominał. Wyglądałam jakbym poddała się eksperymentowi młodszej siostrze, która postanowiła zostać makijażystką.
Zrzuciłam z siebie brudne i przepocone ubrania i wrzuciłam je do pralki planując sobie na dzisiejszy wieczór wielkie pranie. Uniosłam głowę i natknęłam się na swoje odbicie w lustrze. Skrzywiłam się na sam widok przemęczonej i skacowanej twarzy. Nie wiedząc dlaczego przed moimi oczyma miałam obraz zatroskanego Harry’ego starającego zatrzymać mnie z samego rana na śniadaniu, które z resztą sam przygotował. Czułam, że coś stara się przede mną ukryć, lecz wolałam zniknąć mu z zasięgu wzroku. Gdybym tylko pamiętała chociaż część obrazów z ostatniej nocy…
Zsuwając z siebie bieliznę starałam się przypomnieć cokolwiek, by ułatwić zarówno jemu jak i sobie pozycję w jakiej aktualnie się znajdowaliśmy. Gdy jednak to nie przyniosło efektów bezradna weszłam pod prysznic i puściłam strumień gorącej wody, która momentalnie zmyła ze mnie cały niepokój.
Zacisnęłam powieki i napawałam się chwilą, kiedy do mojej głowy wdarło się niewielkie wspomnienie. Harry wspominał coś o tym, że zwymiotowałam na środku ulicy – to pamiętam. Następnie jakimś cudem znalazłam się w hotelowym łóżku. Chwila, moment… On siedział na nim, nachylał się nade mną. A potem ? Czy my się całowaliśmy ? Moje serce momentalnie poczęło mocniej bić, a ja szeroko otworzyłam oczy, czego po chwili pożałowałam z racji tej, iż spływający z włosów szampon dostał się do nich. Głośno syknęłam i skierowałam twarz w stronę bieżącej wody, by spłukać z siebie resztki płynu, po czym zakręciłam strumień i rozsunęłam drzwiczki kabiny prysznicowej. W momencie gdy moje stopy dotknęły chłodnej posadzki przypomniało mi się, że Niall chciał ze mną o czymś porozmawiać. Wydawało mi się to trochę dziwne zwłaszcza, że nie znaliśmy się zbyt długo.

Osuszyłam włosy kremowym ręcznikiem, po czym owinęłam się nim i udałam się pokoju obok, aby z szafy zabrać czyste ubrania, w które po chwili się wbiłam, uprzednio oczywiście sprawdzając temperaturę na zewnątrz, która nie była zadowalająca. Bez dłuższego zastanawiania się zeszłam na dół do salonu, w którym zastałam wpatrującego się w swój telefon Blondyna
- Przepraszam, że tyle musiałeś czekać.
- Nie było tak źle – Zaśmiał się, a zaraz po tym odłożył komórkę na szklany stolik, który znajdował się tuż przed nim.
Udałam się do kuchni by wstawić wodę na obiecaną herbatę, a gdy tylko usłyszałam charakterystyczny dźwięk informujący o tym, że czynność została wykonana, zalałam do pełna dwa kubki i podałam jeden chłopakowi, obok którego usiadłam.
- A więc o czym chcesz ze mną porozmawiać ? – Zaczęłam, ponieważ dało się zauważyć, że jest nieco skrępowany tym, że mnie o to poprosił.
- Wiem, że może to się wydać nachalne i dziecinne, ale gdybym tak nie postąpił to mogłoby być coraz gorzej. – Spojrzałam na niego nieco przerażona, ponieważ nie wiedziałam na co mam być przygotowana. Blondyn widząc moją minę postanowił nie przeciągać. – Chodzi o Zayna. I wydaje mi się, że tylko ty jesteś w stanie coś zdziałać.
- A mógłbyś rozwinąć ?
- Spokojnie, to nic strasznego, ale od momentu kiedy spotkaliście się na Meet&Greet nie jest sobą. Z każdym dniem coraz bardziej odcina się od zespołu, spala więcej papierosów niż zwykle, jest rozdrażniony i nie potrafi skupić się praktycznie nad niczym. – Spuściłam wzrok, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że w dalszym ciągu może coś do mnie czuć.
- Wiesz… Jeszcze przed powstaniem waszego bandu byliśmy razem.
- To wiele wyjaśnia… - Stwierdził, po czym świstem wypuścił powietrze z ust.
- Jak chcesz to rozegrać ? – Zapytałam jednocześnie pisząc się na wszelkie jego propozycje.
- Ubiorę się i pojedziemy razem do naszego domu. – Nie mówiąc już zupełnie nic pokiwałam twierdząco głową, wstałam z miejsca i podałam chłopakowi jego ubrania, które zdjęłam z grzejnika.
- Ale jest jeszcze mały mankament. – Rzuciłam, gdy wsiadaliśmy do samochodu. – Obiecałam swojej przyjaciółce, że dzisiaj się z nią spotkam. – Skłamałam, ponieważ ta sytuacja mnie nieco przytłaczała, a doskonale wiedziałam, że w obecności Nikki poradzę sobie znacznie lepiej.
- W takim razie zajedziemy po nią. – Stwierdził z uśmiechem, a ja od razu chwyciłam za telefon by zakomunikować Brunetce, że cokolwiek sobie zaplanowała, musi przełożyć na inny termin.

***

- One Direction? Serio?
- Nikola proszę, nie zgrywaj się. Potrzebuję Twojego wsparcia.
- Ale One Direction? Nie mogłaś zacząć kumplować się, no nie wiem… z The Wanted? – Na samo wypowiedzenie tych słów Niall aż syknął, co przykuło moją uwagę, ale akurat w tym momencie nie miałam czasu wypytywać go o szczegóły jego zniesmaczenia.
- Pomińmy fakt, że nie wiem o kim lub o czym mówisz. – Zaczęło się we mnie buzować, więc postanowiłam postawić sprawę jasno. –Jedziesz z nami czy nie. –Dziewczyna z początku kręciła nosem i ewidentnie było widać, że nie ma nawet najmniejszej ochoty ich oglądać, lecz z każdą minioną sekundą miękła.
- Będziesz miała u mnie wielki dług. – Odezwała się w końcu a ja z radości aż podskoczyłam w miejscu.
- Obiecuję, że się odwdzięczę – Zapewniłam i przytuliłam przyjaciółkę do siebie, a zaraz po tym pociągnęłam ją w stronę podjazdu. Dziewczyna w biegu starała się krzyknąć do swojej współlokatorki aby zamknęła drzwi, lecz nie wiem czy zdołało jej się to udać.
- A właściwie to po co to całe zamieszanie ? – Zapytała, zapinając przy tym pas bezpieczeństwa.
- Żadne zamieszanie. Po prostu muszę udobruchać Zayna albo przynajmniej się postarać.
- Laura, nie wiem czy to dobry pomysł. Nie chcę mieszać się w wasze sprawy.
- Nikt Ci nie karze. Wystarczy mi, że tam będziesz. – Brunetka przeciągle westchnęła, a Niall gwałtowanie nacisnął pedał gazu, dzięki czemu z piskiem opon ruszyliśmy do przodu. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam po co ten cały pośpiech, itd., ale wolałam się poddać i nie zadawać zbędnych pytań.
Wysiadając z samochodu, tuż pod willą chłopaków, poczułam nieprzyjemny ścisk w żołądku. Z jednej strony obawiałam się tej rozmowy, lub raczej tego, co najprawdopodobniej Zayn wyzna, a z drugiej chciałam mu pomóc, lecz nie miałam pojęcia jak to zrobić. No cóż… Co ma być to i tak będzie. Już jest trochę za późno na rezygnację, zwłaszcza, że dałam słowo Blondynowi.
Jak na gentelmana przystało, Niall uchylił przed nami drzwi, pozwalając tym samym wejść do domu pierwszym.
- O kurde, co pichcicie ? – Krzyknął od progu szczerząc się przy tym od ucha do ucha.
- Danielle postawiła dzisiaj na Meksyk. – Odezwał się Louis, który akurat przechodził przez werandę. Jednak gdy dostrzegł w niej mnie i Nikki deczko się zmieszał. – Uhm, cześć Laura. – Uśmiechnął się blado, a za jego głosem podążyła długowłosa Brunetka o nieskazitelnej cerze, która zainteresowana wychyliła się z salonu.
- Och, to ty.. – Burknęła pod nosem, a Tomlinson jedynie rzucił jej złowrogie spojrzenie.
- Przyjemniaczki… - Odezwała się cicho Nikola, za co dostała delikatnego kuksańca w bok by zważała na to, co mówi.
- Wybaczcie mi, to moja dziewczyna – Eleanor. – Przedstawił nam swoją wybrankę, po czym zwrócił się do niej. – El, to Laura i… - Swój wzrok skierował w stronę mojej przyjaciółki.
- Nicole.
Wysunęłam w stronę Eleanor swoją dłoń, lecz ta nie miała zamiaru zrobić tego samego. Wycofałam się po chwili czując się przy tym totalnie zażenowana. Louis jedynie pokręcił głową i gestem dłoni wskazał mi, aby udała się do kuchni.
- O, cześć Laura ! – Krzyknął rozentuzjazmowany Liam, na co farbowana Blondynka stojąca przy kuchence gazowej odwróciła się w moją stronę i promiennie się uśmiechnęła. Momentalnie zdjęła z siebie przybrudzony fartuch, w który wytarła dłonie i podeszła do mnie tym samym mnie do siebie przytulając.
- Jestem Danielle, ale mów mi Dani. Miło Cię poznać, Lauro.
- Mi również. – Odwzajemniłam uścisk, po czym przedstawiłam jej Nikki.
- A gdzie Zayn z Harrym ? – Rzucił Niall wcinając paczkę cebulowych Laysów.
- Nialler, cholero, zaraz obiad ! – Zdenerwowała się, jak mniemam dziewczyna Liama. – Harry jeszcze nie wrócił, a Zayn jest u siebie. – Dodała po chwili. – Mimo wszystko mam nadzieję, że zostaniecie i spróbujecie mojego specyfiku ? – Śmiesznie poruszyła brwiami ,na co jedynie zachichotałam i pokiwałam twierdząco głową.
- To ja może pójdę po Zayna. – Zaproponowałam, przypominając sobie, że miałam z nim porozmawiać.
- Tak, wpędź go w jeszcze głębszy dół. – Odezwała się poirytowana Eleanor.
- Masz jakiś problem laluniu ? – Od stołu z zaciśniętymi pięściami wstała Nikki.
- Wy nim jesteście. 

- Uważaj na słowa, bo zaraz Ci te zgrabne nóżki z dupy powyrywam.
- Hej, hej ! Schować pazurki ! – Pomiędzy nimi stanął Liam. Widać było, że jest urodzonym rozjemcą. Louis nie odzywając się ani słowem wziął El za rękę i oboje wyszli z domu, a ja starając się nie mieszać, szerokim łukiem ominęłam kuchnię i udałam się na pierwsze piętro z nadzieją, że zastanę tam Zayna.

*~*
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że was zaniedbałam, ale sami wiecie jak to jest przed końcem roku szkolnego.
**
A więc co myślicie o nowym rozdziale ? ;)
Jak będzie przebiegała rozmowa Laury z Zaynem ?
A gdzie właściwie podziewa się Harry ? ;)
**
I tradycyjnie - nie będzie min 20-25 komentarzy - nie będzie kolejnego rozdziału ;)

Xx. Tomlinsonowa.

czwartek, 2 maja 2013

Chapter 10th


Zanim zaczniecie czytać włączcie tę piosenkę -> http://www.youtube.com/watch?v=aUJ3VnCvdVg
Doskonale mi się przy niej pisało ten akurat rozdział i mam nadzieję, ze i wy poczujecie jej klimat :)
Oczywiście jeżeli się nie spodoba to wyłącznie ;)
A jak będzie inaczej to wciskajcie REPLAY gdy się skończy, gdy wy nie przeczytacie rozdziału do końca.
Enjoy ! ;)



~ Perspektywa Harry’ego

Odetchnąłem z ulgą w momencie, gdy zdążyłem ją złapać zanim upadła. Klęknąłem na ziemi, delikatnie ułożyłem jej głowę na swoich kolanach, po czym w trybie natychmiastowym zsunąłem z siebie marynarkę i unosząc dziewczynę do góry okryłem nią jej nagie ramiona.
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić Księżniczko? – Zaśmiałem się cicho i odgarnąłem pojedyncze kosmyki blond włosów z jej oczu i ust. Westchnąłem przeciągle i powoli podniosłem się z ulicy trzymając Laurę na rękach tak, aby nie zrobić jej krzywdy. Podszedłem do samochodu i otworzyłem tylne jego drzwi i starannie położyłem ją na siedzeniu, po czym wsiadłem za kierownice, przekręciłem kluczyk w stacyjne i ruszyłem przed siebie, co jakiś czas zerkając na nią i upewniając się czy wszystko jest w porządku. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mogę przecież zawieźć jej do domu, gdzie mieszkam razem z czwórką swoich przyjaciół z zespołu zwłaszcza, że wśród nich jest Zayn, po którym ewidentnie widać, że ma coś do dziewczyny. Podobno znają się od dłuższego czasu, ale nie mam zamiaru inicjować w ich relacje. Najgorsze jednak było to, że nie wiedziałem gdzie ona mieszka, więc nawet nie było takiej opcji, abym ją odstawił na miejsce. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią nad ranem. Całe szczęście, że było tak późno, ponieważ nie miał kto donieść gdzie i z kim jestem. Nie dlatego, że nie chcę aby ktokolwiek mnie z nią zobaczył. Po prostu Laura była w takim stanie, że tłum ludzi nie pomógłby mi w spokojnym zaopiekowaniu się nią. Utrudniłby jedynie zadanie. Postanowiłem zabrać ją do dosyć ekskluzywnego i doskonale strzeżonego hotelu, w którym zwykle zatrzymywały się mama z Gemmą. Zaparkowałem samochód na podjeździe znajdującym się tuż za budynkiem i zgasiłem silnik. Opuściłem wnętrze maszyny i pobiegłem do głównego holu, gdzie u progu przywitała mnie miła brunetka – najwyraźniej recepcjonistka.
- Witamy ponownie Panie Styles, czym mogę służyć ? – zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Potrzebuję dwuosobowego pokoju na dobę. – kobieta przytaknęła głową i udała się za ladę, po czym zaczęła wpisywać coś w komputer. Zapewne moje dane osobowe, które znała już doskonale.
- Mogę użyczyć Panu ten sam, w którym zamieszkiwała Pańska rodzina – zaproponowała, a ja nie zastanawiając się nawet sekundy zgodziłem się i chwyciłem za klucz, który mi podała.
- Zapłacę przy wymeldowywaniu się – uprzedziłem. – I jeszcze jedno… - Brunetka bacznie mi się przyglądała oczekując na moje słowa. – Jeżeli trzeba będzie, to wyłożę należytą sumę pieniędzy, ale czy mogłaby Pani udostępnić mi wejście od zaplecza ? Nie chcę aby kamery cokolwiek zarejestrowały. – Kobieta w pierwszej chwili mocno zastanawiała się nad tym, czy spełnić moją prośbę, a ja nerwowo przystępowałem z nogi na nogę i aż podskoczyłem w miejscu, gdy jednak zdecydowała się to zrobić. O dziwo nie wzięła za to nawet centa, czym jedynie sobie zapunktowała. Serdecznie jej podziękowałem i wróciłem na parking w celu zaprowadzenia Laury do hotelowego pokoju, kiedy dostrzegłem ją próbującą wyczłapać się z samochodu.
- Co ty robisz ? – zapytałem dosyć spokojnie, zbliżając się do jej osoby.
- Wracam do domu. – cicho zakomunikowała i wyszła na świeże powietrze, po czym oparła się o drzwi pojazdu, uprzednio je zatrzaskując.
- Nie wygłupiaj się tylko chodź ze mną. – Blondynka spuściła głowę i czknęła, co spowodowało, że zachciało mi się śmiać. Postanowiłem nie czekać na jej pozwolenie i chwyciłem jej rękę, zarzuciłem ją na swoje ramiona i powoli ruszyłem do środka budynku. Dziewczyna z ledwością stawiała kroki na przód. Dostrzegłem na jej stopach buty na niebotycznych obcasach, po czym upewniając się, że stoi o własnych siłach, schyliłem się i po prostu zdjąłem je z niej. Momentalnie jej kolana się ugięły, a ja po raz kolejny tej nocy zmuszony byłem ją asekurować. Aby nie marnować czasu, chwyciłem w palce jej buty i zwinnie uniosłem ją do góry. Drzwi od strony zaplecza popchnąłem nogą i sunąłem do środka. Nasz pokój znajdował się na pierwszym piętrze, więc nie widziałem sensu w tym, aby czekać na windę. Zwinnie wszedłem na górę i dotknąłem hotelową kartą niewielkiego czytnika, dzięki czemu wejście do środka stanęło przed nami otworem. Zamknąłem je za sobą, po czym podszedłem do jednego z dwóch łóżek i z wyczuciem ułożyłem na nim dziewczynę. Nie zdążyłem okryć jej pościelą, gdy zaczęła się przebudzać. Automatycznie się wzdrygnąłem, a ta niewinnie przetarła oczy swymi delikatnymi dłońmi – niczym małe dziecko, któremu niezmiernie chce się spać. Nie wiem dlaczego, ale przypomniała mi małą Lux.


- Dlaczego mi pomagasz ? – zapytała przeciągając się przy tym, a ja usiadłem na łóżku na którym akurat leżała. - Sądzisz, że zostawiłbym Cię na pastwę losu w takim stanie ?
- Przecież ja nie jestem pijana – stwierdziła, a jej język plątał się zapewne jak nigdy przedtem, na co ja jedynie się zaśmiałem. – Która godzina? – Zapytała po chwili.
- Dwadzieścia po trzeciej – odpowiedziałem uprzednio spoglądają ca zegarek, który wisiał nad telewizorem.
- To co robiłeś o tej porze na mieście?
- Wracałem od znajomego. Miałem zajechać jeszcze do klubu, ale zastałem przed nim Ciebie. – Blondynka westchnęła ciężko i spojrzała prosto w moje oczy, po czym zaczęła nawoływać mnie swoim palcem wskazującym.  - Przysuń się. – Wymamrotała a ja przyznam, że nieco mnie to zdezorientowało, lecz postanowiłem zmniejszyć odległość między nami o kilka centymetrów.  – Bliżej. – Szepnęła, więc spełniłem jej prośbę do takiego stopnia, że byłem w stanie czuć jej oddech na policzku. – Wiesz, muszę Ci coś powiedzieć – postanowiła, a ja przyglądałem jej się uważnie. – Moje zachowanie… Przepraszam za nie.
- To bez znaczenia. Powinienem był zachować się bardziej wyrozumiale. Teraz już Cię rozumiem.
- Właśnie nie rozumiesz. – Nie odezwałem się już ani słowem, dając jej tym samym znak, że czekam na jakiekolwiek wyjaśnienia.  - Jesteś wyjątkowy Harry. I z dnia na dzień stajesz się dla mnie coraz to ważniejszy. –Szczerze powiedziawszy zamurowało mnie. Miałem pewne wątpliwości co do jej słów, ponieważ była pijana, a jutro rano nawet nie będzie tego pamiętała. Ale podobno człowiek pod wpływem alkoholu mówi to, o czym nie zdołałby powiedzieć na trzeźwo, co spowodowało, że w mojej głowie poplątały się wszelkie myśli z nią związane.
Dziewczyna dźwignęła się na przedramionach, dzięki czemu zaczęła dzielić nas niebezpiecznie mała odległość. – Mam do Ciebie prośbę. Jeżeli rano, lub kiedykolwiek będę prosiła Cię abyś przypomniał mi cokolwiek z dnia dzisiejszego – nie rób tego. – Zmarszczyłem brwi, a ona opuszkami palców

przejechała po mojej szyi, co sprawiło, że po całym ciele przeszły mnie ciarki. Nie zdążyłem mrugnąć, kiedy jej wargi delikatnie musnęły moje. Czułem jak mój organizm oblewa przyjemna fala gorąca, a z każdą sekundą pocałunek stawał się coraz bardziej pewny. Jedną rękę oparłem o materac łóżka, zaś drugą wplotłem w aksamit jej włosów. W pewnej chwili Blondynka odsunęła się ode mnie i niczym piórko opadła na poduszkę. Wskazującym palcem dotknęła moich ust, a ja miałem wrażenie, że w tych oczach mieści się cały mój świat. – Pamiętaj. – szepnęła, po czym przewróciła się na prawy bok i najzwyczajniej w świecie usnęła. Z początku znieruchomiałem i po prostu wpatrywałem się w jej głęboki a zarazem słodki sen nie wiedząc co tak naprawdę mam ze sobą począć. Doskonale wiedziałem, że tej nocy nie zmrużę oka. Postanowiłem po prostu położyć się i czekać na rozpoczęcie nowego dnia.

~ Perspektywa Laury

Obudziły mnie promienie słońca, które bezczelnie przedzierały się przez zapewne niezasunięte rolety. Przetarłam twarz dłońmi i podniosłam górną część tułowia, czego oczywiście za moment pożałowałam z racji tej, iż dopadł mnie rozsadzający moje skronie na kawałki ból głowy. Zmarszczyłam brwi i odruchowo przyłożyłam sobie chłodną dłoń do czoła, po czym pierwszy raz tego ranka otworzyłam oczy. Pomieszczenie w którym się aktualnie znajdowałam nawet w małym stopniu nie przypominało mojego mieszkania, co spowodowało, że nie na żarty się przeraziłam i odruchowo zerwałam się z łóżka. Miałam na sobie te same ubrania, które włożyłam na siebie uprzedniego wieczoru do klubu, ale na moje nieszczęście większości scen nie pamiętam. Nagle zza drzwi kuchni wyłonił się szperający w swoim telefonie Harry ubrany w szary t-shirt bez rękawów i obcisłe czarne spodnie.

- Co ty tutaj robisz ?! – krzyknęłam zdezorientowana i poczułam okropnego kapcia w ustach. – I gdzie ja jestem ?! – dodałam po chwili. Chłopak uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie.
- Spokojnie, daj sobie wytłumaczyć. – Zdezorientowana usiadłam na łóżku i zaczęłam nerwowo ściskać rąbek swojej koszuli w dłoniach. – Gdybym Cię wczoraj nie zeskrobał z ulicy to nie wiem czy dotarłabyś żywa do domu. – Momentalnie schowałam twarz w dłoniach czując jak moje policzki oblewa fala rumieńców. Matko Boska, jak ja mogłam się tak zbłaźnić. – Ale spokojnie, nie masz się czym martwić. – starał się mnie pocieszyć.
- Powiedz mi co takiego narobiłam, że musiałeś mnie zgarnąć do hotelu. – Lokaty po dłuższym zastanowieniu westchnął przeciągle i spojrzał na mnie typowo matczynym spojrzeniem.
- Po za tym, że urwał Ci się film i zwymiotowałaś na środku szosy to nic wielkiego.
- A potem ?
- Potem to spałaś jak zabita. Próbowałem Cię obudzić, lecz byłaś tak pijana, że nie byłaś w stanie nawet ze mną rozmawiać. Nie mogłem zawieźć Cię do mojego domu, bo jak wiesz mieszkam z chłopakami i rano mogłabyś wzbudzić swoją obecnością kontrowersje, a nie miałem zielonego pojęcia gdzie mieszkasz, więc zmuszony byłem wynająć ten pokój na jedną noc.
- Harry, ja… Przepraszam, że musiałeś to widzieć i za to, że zmarnowałeś swój czas by mnie tu przytaszczyć. – zwróciłam się do chłopaka, po czym nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy rozejrzałam się po pokoju i orientując się, że nie brałam żadnych zbędnych klamotów ze sobą uniosłam się ku górze i nerwowo drapiąc się po głowie nie pozwoliłam dojść mu do słowa. – Po prostu przepraszam. – powtórzyłam się i gdy już miałam wychodzić poczułam ścisk w lewym nadgarstku i lekkie szarpnięcie.
- Laura, przecież nic się nie stało. Gdybym miał Ci to za złe zapewne nie zostałbym tu na noc. Po prostu położyłbym Ci klucz i pieniądze na szafce obok łóżka i pojechał w środku nocy do domu.
- Ale jest mi tak strasznie wstyd.. – szepnęłam a Styles czule przejechał dłonią po moim ramieniu.
- Wiem, ale nie potrzebnie. Mogę puścić to w niepamięć, jeżeli chcesz. – Po tych słowach podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego przepełnione zatroskaniem oczy. Potrząsnęłam głową i odsunęłam się od niego.
- Muszę się przebrać, a potem iść do pracy.
- Przecież dzisiaj jest niedziela. – Przypomniał mi Lokaty, a ja po raz kolejny tego wieczoru się zarumieniłam. – Zjedz coś przynajmniej. Zrobiłem dla Ciebie śniadanie.
- Naprawdę muszę już iść. – Trzymałam się swego, po czym rzucając mu przelotny a zarazem wymuszony uśmiech odwróciłam się na pięcie, ubrałam buty i wyszłam z pokoju kierując się w dół. Przemierzając główny hol dostrzegłam podejrzliwe spojrzenie jednej z recepcjonistek, która akurat rozmawiała z kimś przez telefon, lecz nie miałam w tym momencie głowy, aby zastanawiać się o co jej właściwie chodzi. Po wydostaniu się na świeże powietrze myślałam o tym, aby w trybie natychmiastowym dostać się do swojego mieszkania, wykąpać się i starać się zapomnieć o minionym incydencie, co w moim przypadku nie należało do najłatwiejszych. Przemierzając ulice Londynu wpatrywałam się jedynie w swoje buty. Nie zwracałam uwagi na nic ani na nikogo, co skutkowało tym, że z hukiem na kogoś wpadłam i wylądowałam na szarych kostkach chodnika.
- Laura ?! Co się stało ?

*~*

No i jest rozdział dziesiąty ! ;)
Jak myślicie, kogo spotkała Laura ? Co wydarzy się dalej ? ;)

Czekam na wasze opinie w komentarzach ;)
No i tradycyjnie: Nie będzie min. 20 komentarzy - nie będzie kolejnego rozdziału.

Xx. Tomlinsonowa.
P.S Chciałam wam serdecznie podziękować za tych 44 obserwatorów, prawie 11 tys wejść i za ponad 20 komentarzu pod każdym z postów. JESTEŚCIE WSPANIALI !
Dzięki wam czuję, że mam dla kogo pisać ;')
Mam nadzieję, że to się nie zmieni i nasza "współpraca" będzie tak samo idealna <3