W drodze powrotnej wręcz trzęsłam się ze strachu na myśl o
tym, jak Anne zareaguje na moje wykręty. Nie wiem właściwie dlaczego w ogóle
zgodziłam się pójść na ten układ, skoro doskonale wiedziałam, że nie potrafię
kłamać. Już jako siedmioletnia dziewczynka próbowałam rodzicom wmawiać
wszelkiego rodzaju bajki typu, iż to nie ja pociągnęłam za włosy swoją
rówieśniczkę lub, że to kot strącił wazę z półki, dzięki czemu się pobiła.
Momentalnie moje zachowanie zarówno jak i mimika twarzy się zmieniały. Ilekroć
starałam się wywinąć z czegoś, używając do tego kłamstwa, to za każdym razem
zostawałam zdemaskowana. Zapewne i tym
razem nie będzie inaczej, choć mam ogromną nadzieję, że przynajmniej pozwoli mi
się zrehabilitować. Wysiadając z taksówki w głowie układałam miliony wyrażeń,
których mogłabym użyć przy rozmowie z kobietą. „O, cześć Anne! Nie mam
materiału, bo oddałam dla gwiazdora kartę pamięci, na której znajdowało się
zdjęcie ? A pewniakiem jest to, że ją zniszczył ? ”. Jestem taką idiotką… On ma
czyste konto, a ja ? Wyrzuty sumienia i zapewne ostry opierdziel od szefowej.
Mam zdecydowanie za dobre serce… Ale
dobra… Było – minęło. Muszę teraz w jakiś sposób przekonać ją by dała mi drugą
szansę.
Od progu przywitał mnie rozgoryczony Steve. Czyli innymi słowy miałam przerąbane, bo dałabym sobie rękę uciąć, że to sprawka Anne.
- Hej – rzuciłam smutno.
- Cześć. – odpowiedział rzucając jakimiś świstkami na panel recepcji.
- Bardzo dała popalić ? – zapytałam niepewnie
- Jak nie masz sensownych zdjęć to nawet nie zmierzaj w kierunku jej gabinetu, bo wielmożna Pani chyba okres dostała. – wycedził przez zęby, po czym deczko się uspokoił, ponieważ zorientował się, że ze mną rozmawia. – Przepraszam Cię. – dodał po chwili. – Zszarpała mi po prostu nerwy.
- W porządku. – uśmiechnęłam się do niego blado. – Ty tu odetchnij, a ja idę na ścięcie – starałam się zażartować, co najwidoczniej mi się udało, bo mężczyzna zachichotał pod nosem.
- Powodzenia – rzucił na wychodne, po czym ruszyłam w stronę gabinetu Derby. Z każdym krokiem moje serce waliło coraz to mocniej, a ja czułam, że ta rozmowa będzie jedną z dłuższych w moim życiu. Nie zdążyłam zapukać, kiedy usłyszałam głośne: -„WEJDŹ !”. Bezszelestnie udałam się do środka, a Anne w tym samym momencie odłożyła słuchawkę służbowego telefonu.
- Masz to, o co Cię prosiłam ? – zapytała na starcie.
- Nie do końca sprawy potoczyły się po Twojej myśli. – zaczęłam z nadzieją, że moja wymówka nie okaże się fiaskiem. Kobieta milczała, czym dała mi do zrozumienia, bym kontynuowała swą wypowiedź. – Akurat trafiłam na niesamowite korki, a gdy dotarłam na miejsce, Styles’a już nie było. Kobieta chwilę analizowała sobie to, co przed chwilą jej oznajmiłam, aż w końcu głośno westchnęła. Cisza, która nastała, niesamowicie mnie przytłaczała zwłaszcza, iż doskonale wiedziałam, że ją okłamuję. Zaczęłam nerwowo miętolić w dłoniach skrawek mojej zwiewnej koszuli, a Blondynka zerknęła za zegar ścienny, który wisiał tuż nad drzwiami. Kiedy już otworzyła usta, by w końcu cokolwiek powiedzieć postanowiłam jej przerwać. Owszem, nie zachowałam się zbyt profesjonalnie, ale przecież miałam w zanadrzu całkiem niezły plan B.
- Ale w drodze do Ciebie poszperałam tu i ówdzie i trafiła w moje ręce przydatna informacja, iż jutro cały zespół w centrum handlowym „John Lewis” będzie podpisywać płyty i pomyślałam, że mogłabym się zrehabilitować i udać się tam. – rzuciłam z nadzieją, że się zgodzi.
Kobieta nerwowo podrapała się po skroni, po czym bez dłuższego zastanawiania się spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem, co nie powiem, niesamowicie mnie zmieszało.
- W sumie to nie Twoja wina, a po drugie jesteś świeża w tej branży, więc nie ma problemu. – odezwała się w końcu. – No a po za tym nie będziesz musiała się ukrywać, więc to tylko ułatwi Ci sprawę – słusznie stwierdziła. Nie powiem.. Odetchnęłam z ulgą, a zarazem mocno się zszokowałam, ponieważ pierwszy raz w życiu udało mi się wywinąć z czegoś używając do tego kłamstwa.
- A teraz idź do domu odpocznij i widzimy się jutro, tym razem mam nadzieję ze zdjęciami. – dodała po chwili.
Na wychodne jedynie jej zasalutowałam, ponieważ bałam się cokolwiek powiedzieć by nie zburzyć tego, co udało mi się osiągnąć. Co prawda kłamstwem, ale najważniejsze, ze dostałam kolejną szansę.
Wracając do domu złapała mnie niesamowita ulewa. Nawet parasolka, którą przed wyjściem pożyczył mi Steve nic nie dała, bo pech chciał, że okrutny wiatr, który się zerwał zmiótł ją z moich rąk, łamiąc przy tym wszelkie druciki usztywniające przedmiot. Całe szczęście, że mieszkam niedaleko firmy i deszcz nie uszkodził mojego aparatu. Otwierając drzwi mieszkania dopiero uświadomiłam sobie, że nie miałam czasu, aby się po nim rozejrzeć. Przemoczoną kurtkę jeansową zarówno jak i czerwone convers’y zostawiłam na pralce w łazience. Korzystając z okazji wzięłam szybki prysznic obmywając się przy tym z deszczówki. Owinięta kremowym ręcznikiem udałam się do przestrzennego salonu, by z walizki wyciągnąć moją ulubioną pidżamę w groszki. W prawdzie dochodziła dopiero godzina 20, lecz byłam tak zmęczona lotem i minionymi wydarzeniami, że nie myślałam o niczym innym jak tylko wtulić się w poduszkę i spokojnie zasnąć. Ale zanim to zrobiłam postanowiłam zrelaksować się przy filiżance zielonej herbaty, która zawsze działała na mnie kojąco. Czekając na charakterystyczne pstryknięcie czajnika informujące o zagotowanej się już wodzie moją głowę zaczęły obsypywać pytania, dzięki czemu myślami wróciłam do przeszłości. Szczególnie zastanawiałam się nad tym, co robi, gdzie mieszka i jak się miewa Zayn. Ostatnim razem jak go widziałam był smutny i załamany tym, iż muszę wracać do Polski. Ah, doskonale pamiętam tamte wakacje. Byliśmy w sobie tacy zakochani. Byłam gotowa zostać dla niego na stałe w Bradford, lecz mój młody wiek i rodzice na to nie pozwalali. Potrząsnęłam głową by na dobre nie odpłynąć. Z racji tej, iż już nie miałam siły patrzeć na oczy, zostawiłam gorącą herbatę na blacie i wbiłam się do łóżka, by za moment odpłynąć do krainy Morfeusza.
Obudziły mnie wręcz piekielne promienie słońca, które przedzierały się przez mosiężne okna. Otworzyłam jedno oko by zorientować się, że ówczesnego wieczoru nie zaciągnęłam zasłon. Już chciałam przewrócić się na drugi bok w celu dokończenia smacznego snu, lecz coś podkusiło mnie by wziąć do rąk telefon. Wsunęłam prawą dłoń pod poduszkę, a dosłownie za dwie sekundy biegałam po mieszkaniu jak poparzona w pośpiechu naciągając na siebie czyste ubrania. Jak mogłam tyle spać ?! Za pół godziny zespół miał stawić się w centrum, a gdyby nie o dziwo piękna pogoda to nawet nie podniosłabym powieki ! Jak tym razem nie dostarczę Anne zdjęć, to na sto, a nawet na dwieście procent mogę pożegnać się z pracą. Wyciągnęłam z jednej z walizek jasno różowe rurki, luźny sweterek w biało-miętowe paski, do tego trampki pod kolor spodni, kilka dodatków i sprintem ruszyłam do łazienki. Ochlapałam twarz zimną wodą, po czym podkreśliłam oczy eyelinerem, wydłużającym rzęsy tuszem, a włosy zostawiłam w artystycznym nieładzie. Chwyciłam torbę, w której znajdował się obiektyw i wybiegłam z domu prosto do firmy. Nie miałam czasu by czekać na taksówkę, więc wybłagałam Steve’a by podwiózł mnie na miejsce. Na moje szczęście akurat nie miał nic do roboty, więc bez żadnego „ale” spełnił moją prośbę.
Od progu przywitał mnie rozgoryczony Steve. Czyli innymi słowy miałam przerąbane, bo dałabym sobie rękę uciąć, że to sprawka Anne.
- Hej – rzuciłam smutno.
- Cześć. – odpowiedział rzucając jakimiś świstkami na panel recepcji.
- Bardzo dała popalić ? – zapytałam niepewnie
- Jak nie masz sensownych zdjęć to nawet nie zmierzaj w kierunku jej gabinetu, bo wielmożna Pani chyba okres dostała. – wycedził przez zęby, po czym deczko się uspokoił, ponieważ zorientował się, że ze mną rozmawia. – Przepraszam Cię. – dodał po chwili. – Zszarpała mi po prostu nerwy.
- W porządku. – uśmiechnęłam się do niego blado. – Ty tu odetchnij, a ja idę na ścięcie – starałam się zażartować, co najwidoczniej mi się udało, bo mężczyzna zachichotał pod nosem.
- Powodzenia – rzucił na wychodne, po czym ruszyłam w stronę gabinetu Derby. Z każdym krokiem moje serce waliło coraz to mocniej, a ja czułam, że ta rozmowa będzie jedną z dłuższych w moim życiu. Nie zdążyłam zapukać, kiedy usłyszałam głośne: -„WEJDŹ !”. Bezszelestnie udałam się do środka, a Anne w tym samym momencie odłożyła słuchawkę służbowego telefonu.
- Masz to, o co Cię prosiłam ? – zapytała na starcie.
- Nie do końca sprawy potoczyły się po Twojej myśli. – zaczęłam z nadzieją, że moja wymówka nie okaże się fiaskiem. Kobieta milczała, czym dała mi do zrozumienia, bym kontynuowała swą wypowiedź. – Akurat trafiłam na niesamowite korki, a gdy dotarłam na miejsce, Styles’a już nie było. Kobieta chwilę analizowała sobie to, co przed chwilą jej oznajmiłam, aż w końcu głośno westchnęła. Cisza, która nastała, niesamowicie mnie przytłaczała zwłaszcza, iż doskonale wiedziałam, że ją okłamuję. Zaczęłam nerwowo miętolić w dłoniach skrawek mojej zwiewnej koszuli, a Blondynka zerknęła za zegar ścienny, który wisiał tuż nad drzwiami. Kiedy już otworzyła usta, by w końcu cokolwiek powiedzieć postanowiłam jej przerwać. Owszem, nie zachowałam się zbyt profesjonalnie, ale przecież miałam w zanadrzu całkiem niezły plan B.
- Ale w drodze do Ciebie poszperałam tu i ówdzie i trafiła w moje ręce przydatna informacja, iż jutro cały zespół w centrum handlowym „John Lewis” będzie podpisywać płyty i pomyślałam, że mogłabym się zrehabilitować i udać się tam. – rzuciłam z nadzieją, że się zgodzi.
Kobieta nerwowo podrapała się po skroni, po czym bez dłuższego zastanawiania się spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem, co nie powiem, niesamowicie mnie zmieszało.
- W sumie to nie Twoja wina, a po drugie jesteś świeża w tej branży, więc nie ma problemu. – odezwała się w końcu. – No a po za tym nie będziesz musiała się ukrywać, więc to tylko ułatwi Ci sprawę – słusznie stwierdziła. Nie powiem.. Odetchnęłam z ulgą, a zarazem mocno się zszokowałam, ponieważ pierwszy raz w życiu udało mi się wywinąć z czegoś używając do tego kłamstwa.
- A teraz idź do domu odpocznij i widzimy się jutro, tym razem mam nadzieję ze zdjęciami. – dodała po chwili.
Na wychodne jedynie jej zasalutowałam, ponieważ bałam się cokolwiek powiedzieć by nie zburzyć tego, co udało mi się osiągnąć. Co prawda kłamstwem, ale najważniejsze, ze dostałam kolejną szansę.
Wracając do domu złapała mnie niesamowita ulewa. Nawet parasolka, którą przed wyjściem pożyczył mi Steve nic nie dała, bo pech chciał, że okrutny wiatr, który się zerwał zmiótł ją z moich rąk, łamiąc przy tym wszelkie druciki usztywniające przedmiot. Całe szczęście, że mieszkam niedaleko firmy i deszcz nie uszkodził mojego aparatu. Otwierając drzwi mieszkania dopiero uświadomiłam sobie, że nie miałam czasu, aby się po nim rozejrzeć. Przemoczoną kurtkę jeansową zarówno jak i czerwone convers’y zostawiłam na pralce w łazience. Korzystając z okazji wzięłam szybki prysznic obmywając się przy tym z deszczówki. Owinięta kremowym ręcznikiem udałam się do przestrzennego salonu, by z walizki wyciągnąć moją ulubioną pidżamę w groszki. W prawdzie dochodziła dopiero godzina 20, lecz byłam tak zmęczona lotem i minionymi wydarzeniami, że nie myślałam o niczym innym jak tylko wtulić się w poduszkę i spokojnie zasnąć. Ale zanim to zrobiłam postanowiłam zrelaksować się przy filiżance zielonej herbaty, która zawsze działała na mnie kojąco. Czekając na charakterystyczne pstryknięcie czajnika informujące o zagotowanej się już wodzie moją głowę zaczęły obsypywać pytania, dzięki czemu myślami wróciłam do przeszłości. Szczególnie zastanawiałam się nad tym, co robi, gdzie mieszka i jak się miewa Zayn. Ostatnim razem jak go widziałam był smutny i załamany tym, iż muszę wracać do Polski. Ah, doskonale pamiętam tamte wakacje. Byliśmy w sobie tacy zakochani. Byłam gotowa zostać dla niego na stałe w Bradford, lecz mój młody wiek i rodzice na to nie pozwalali. Potrząsnęłam głową by na dobre nie odpłynąć. Z racji tej, iż już nie miałam siły patrzeć na oczy, zostawiłam gorącą herbatę na blacie i wbiłam się do łóżka, by za moment odpłynąć do krainy Morfeusza.
Obudziły mnie wręcz piekielne promienie słońca, które przedzierały się przez mosiężne okna. Otworzyłam jedno oko by zorientować się, że ówczesnego wieczoru nie zaciągnęłam zasłon. Już chciałam przewrócić się na drugi bok w celu dokończenia smacznego snu, lecz coś podkusiło mnie by wziąć do rąk telefon. Wsunęłam prawą dłoń pod poduszkę, a dosłownie za dwie sekundy biegałam po mieszkaniu jak poparzona w pośpiechu naciągając na siebie czyste ubrania. Jak mogłam tyle spać ?! Za pół godziny zespół miał stawić się w centrum, a gdyby nie o dziwo piękna pogoda to nawet nie podniosłabym powieki ! Jak tym razem nie dostarczę Anne zdjęć, to na sto, a nawet na dwieście procent mogę pożegnać się z pracą. Wyciągnęłam z jednej z walizek jasno różowe rurki, luźny sweterek w biało-miętowe paski, do tego trampki pod kolor spodni, kilka dodatków i sprintem ruszyłam do łazienki. Ochlapałam twarz zimną wodą, po czym podkreśliłam oczy eyelinerem, wydłużającym rzęsy tuszem, a włosy zostawiłam w artystycznym nieładzie. Chwyciłam torbę, w której znajdował się obiektyw i wybiegłam z domu prosto do firmy. Nie miałam czasu by czekać na taksówkę, więc wybłagałam Steve’a by podwiózł mnie na miejsce. Na moje szczęście akurat nie miał nic do roboty, więc bez żadnego „ale” spełnił moją prośbę.
Na miejscu byłam pięć minut przed dwunastą. Chyba pierwszy raz w życiu tak
szybko uwinęłam się z poranną toaletą i z całą resztą. Dobrze, że przynajmniej
dzięki tak wczesnej godzinie na ulicach nie panował popłoch. Uprzejmie mężczyźnie
podziękowałam i ruszyłam do środka centrum handlowego.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to multum dziewczyn w wieku od 13 do 17 lat. Większość z nich miała podobizny swoich idoli na koszulkach, inne na policzkach miały wymalowane logo ich zespołu. Cóż za szaleństwo ! W sumie chciało mi się śmiać z tej całej szopki, jaką wywołali swoimi osobami, ale w końcu bez boy bandów świat byłby nudny. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ dotarłam na czas i w końcu będę mogła dostarczyć Anne zdjęcia. Założyłam, że chłopcy z 10-15 minut się spóźnią, więc skierowałam się w stronę kafejki w celu nabycia latte machiato, którą uwielbiałam. Lewą rękę wsunęłam w tylną kieszeń swoich spodni i wyciągnęłam z nich przepustkę, którą uprzedniego wieczoru podarował mi gwiazdor. Popijając mrożoną kawę ruszyłam w stronę długiego stołu, który otaczali dosyć groźnie wyglądający ochroniarze. Westchnęłam przeciągle i podeszłam do jednego z nich. Bez słowa okazałam mu plakietkę, a ten uśmiechnął się do mnie, dzięki czemu mój rytm serca nieco się uspokoił.
- Harry wspominał, że Pani przyjdzie. Zapraszam na siedzenia tuż obok miejsc chłopców. – oznajmił mi, na co ja w odpowiedzi jedynie skinęłam mu głową. W sumie nie sądziłam, że Styles wywiąże się z umowy. A jednak niesamowicie sobie zapunktował. Rozejrzałam się dookoła, a zaraz po tym fanki zespołu poczęły śpiewać przeróżniste piosenki. Można było domyśleć się, że to z ich repertuaru. Usiadłam na wyznaczonym przez ochroniarza miejscu i kubeczek z niedopitą latte postawiłam na ziemi. Wyciągnęłam z torby lustrzankę i delikatnie ją przeczyściłam. W pewnym momencie na środek ogrodzonego parkietu wyszedł rozentuzjazmowany, dosyć niski mężczyzna, oznajmiając przy tym grupie dziewcząt, że chłopcy już do nich idą. Dosłownie kilka sekund po jego wypowiedzi sznurem zaczęli wychodzić członkowie zespołu. Oczywiście jako pierwszy pojawił się Harry i od razu wyszukał mnie wzrokiem po czym pokazał mi swój kciuk wzniesiony ku górze. Uśmiechnęłam się blado i przysunęłam sobie obiektyw do twarzy by pstryknąć kilka zdjęć wstępnych reszcie boy bandu. Jako drugi pokazał się uroczy, roześmiany Blondyn z aparatem na zębach, zaraz po nim przyczłapała się wygłupiająca się dwójka szatynów. Nagle poczułam, że moje kolana robią się niczym z gumy. Gdybym nie siedziała teraz na krześle to zapewne bym upadła. Zacisnęłam mocno powieki i potrząsnęłam głową mając nadzieję, że to tylko urojenie, leczy gdy spojrzałam jeszcze raz, uświadomiłam sobie, że to on. Ten cudowny Mulat, o czekoladowych oczach, w którym zakochałam się 3 lata temu. Ubrany w skórzaną, czarną kurtkę z burzą rozczochranych, ciemnych włosów machał w stronę swoich fanek. Przełknęłam ogromną gulę w gardle i poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Zaczęlam głęboko oddychać, by nie stracić świadomości tego, co się dzieje. Na całe szczęście w tłumie rozpłakanych dziewcząt dostrzegłam obiekt ostatnich wyzwisk i chamskich odzywek – Taylor Swift. Skierowałam obiektyw w jej stronę i zrobiłam kilka genialnych zdjęć uśmiechając się przy tym triumfalnie, ponieważ czułam, że Anne będzie zadowolona z mojej pracy.
Cała „impreza”, że tak to nazwę, trwała niespełna godzinę. Przez cały ten czas starałam się zachować trzeźwy umysł. Zayn niestety mnie nie zauważył, no ale może w sumie to i lepiej. Przynajmniej on nie zaprzątał sobie myśli czymś nie istotnym. Gdy już podniosłam się z miejsca i miałam zamiar wychodzić, poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłam się i nie ujrzałam nikogo innego jak Harry’ego.
- A Panna gdzie ucieka ? – zachichotał wesoło. – Muszę się jakoś odwdzięczyć. – dodał.
- Ależ to drobiazg. – zaśmiałam się melodyjnie.
- Żaden drobiazg. Mimo, że się kompletnie nie znamy, to zrobiłaś już dla mnie wiele dobrego. – stwierdził, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę zaplecza. – Poznasz resztę. – oznajmił, a ja poczułam, że żołądek mam coraz bliżej gardła.
Pomimo moich wykrętów Lokaty uparcie prowadził do reszty swoich przyjaciół. Gdy byliśmy już na naprawdę niebezpieczną odległość od nich, zatrzymał się na chwilę i zdezorientowany spojrzał na mnie.
- A tak na marginesie to mógłbym poznać Twoje imię ? – zapytał, nerwowo zarzucając burzę włosów do tyłu. Już chciałam otworzyć usta by się przedstawić, lecz wyprzedził mnie tak dobrze znany mi głos.
- LAURA ?!
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to multum dziewczyn w wieku od 13 do 17 lat. Większość z nich miała podobizny swoich idoli na koszulkach, inne na policzkach miały wymalowane logo ich zespołu. Cóż za szaleństwo ! W sumie chciało mi się śmiać z tej całej szopki, jaką wywołali swoimi osobami, ale w końcu bez boy bandów świat byłby nudny. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ dotarłam na czas i w końcu będę mogła dostarczyć Anne zdjęcia. Założyłam, że chłopcy z 10-15 minut się spóźnią, więc skierowałam się w stronę kafejki w celu nabycia latte machiato, którą uwielbiałam. Lewą rękę wsunęłam w tylną kieszeń swoich spodni i wyciągnęłam z nich przepustkę, którą uprzedniego wieczoru podarował mi gwiazdor. Popijając mrożoną kawę ruszyłam w stronę długiego stołu, który otaczali dosyć groźnie wyglądający ochroniarze. Westchnęłam przeciągle i podeszłam do jednego z nich. Bez słowa okazałam mu plakietkę, a ten uśmiechnął się do mnie, dzięki czemu mój rytm serca nieco się uspokoił.
- Harry wspominał, że Pani przyjdzie. Zapraszam na siedzenia tuż obok miejsc chłopców. – oznajmił mi, na co ja w odpowiedzi jedynie skinęłam mu głową. W sumie nie sądziłam, że Styles wywiąże się z umowy. A jednak niesamowicie sobie zapunktował. Rozejrzałam się dookoła, a zaraz po tym fanki zespołu poczęły śpiewać przeróżniste piosenki. Można było domyśleć się, że to z ich repertuaru. Usiadłam na wyznaczonym przez ochroniarza miejscu i kubeczek z niedopitą latte postawiłam na ziemi. Wyciągnęłam z torby lustrzankę i delikatnie ją przeczyściłam. W pewnym momencie na środek ogrodzonego parkietu wyszedł rozentuzjazmowany, dosyć niski mężczyzna, oznajmiając przy tym grupie dziewcząt, że chłopcy już do nich idą. Dosłownie kilka sekund po jego wypowiedzi sznurem zaczęli wychodzić członkowie zespołu. Oczywiście jako pierwszy pojawił się Harry i od razu wyszukał mnie wzrokiem po czym pokazał mi swój kciuk wzniesiony ku górze. Uśmiechnęłam się blado i przysunęłam sobie obiektyw do twarzy by pstryknąć kilka zdjęć wstępnych reszcie boy bandu. Jako drugi pokazał się uroczy, roześmiany Blondyn z aparatem na zębach, zaraz po nim przyczłapała się wygłupiająca się dwójka szatynów. Nagle poczułam, że moje kolana robią się niczym z gumy. Gdybym nie siedziała teraz na krześle to zapewne bym upadła. Zacisnęłam mocno powieki i potrząsnęłam głową mając nadzieję, że to tylko urojenie, leczy gdy spojrzałam jeszcze raz, uświadomiłam sobie, że to on. Ten cudowny Mulat, o czekoladowych oczach, w którym zakochałam się 3 lata temu. Ubrany w skórzaną, czarną kurtkę z burzą rozczochranych, ciemnych włosów machał w stronę swoich fanek. Przełknęłam ogromną gulę w gardle i poczułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają. Zaczęlam głęboko oddychać, by nie stracić świadomości tego, co się dzieje. Na całe szczęście w tłumie rozpłakanych dziewcząt dostrzegłam obiekt ostatnich wyzwisk i chamskich odzywek – Taylor Swift. Skierowałam obiektyw w jej stronę i zrobiłam kilka genialnych zdjęć uśmiechając się przy tym triumfalnie, ponieważ czułam, że Anne będzie zadowolona z mojej pracy.
Cała „impreza”, że tak to nazwę, trwała niespełna godzinę. Przez cały ten czas starałam się zachować trzeźwy umysł. Zayn niestety mnie nie zauważył, no ale może w sumie to i lepiej. Przynajmniej on nie zaprzątał sobie myśli czymś nie istotnym. Gdy już podniosłam się z miejsca i miałam zamiar wychodzić, poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłam się i nie ujrzałam nikogo innego jak Harry’ego.
- A Panna gdzie ucieka ? – zachichotał wesoło. – Muszę się jakoś odwdzięczyć. – dodał.
- Ależ to drobiazg. – zaśmiałam się melodyjnie.
- Żaden drobiazg. Mimo, że się kompletnie nie znamy, to zrobiłaś już dla mnie wiele dobrego. – stwierdził, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę zaplecza. – Poznasz resztę. – oznajmił, a ja poczułam, że żołądek mam coraz bliżej gardła.
Pomimo moich wykrętów Lokaty uparcie prowadził do reszty swoich przyjaciół. Gdy byliśmy już na naprawdę niebezpieczną odległość od nich, zatrzymał się na chwilę i zdezorientowany spojrzał na mnie.
- A tak na marginesie to mógłbym poznać Twoje imię ? – zapytał, nerwowo zarzucając burzę włosów do tyłu. Już chciałam otworzyć usta by się przedstawić, lecz wyprzedził mnie tak dobrze znany mi głos.
- LAURA ?!
** Z pespektywy Zayn’a **
- Nie wierzę… - wydusiłem, a moje oczy się zaszkliły. Aby doszczętnie się nie rozpłakać i nie wyjść na mięczaka przytuliłem ją do siebie najczulej jak tylko mogłem.
- Gdzieś ty się Malik podziewał… - wyszeptała mi w ramie.
***
No i pojawił się rozdział trzeci ;)
Jak wrażenia ?
Wiem, że trochę was zawiodłam, ale musiałam skupić się najpierw na wstępie, który idealnie opisałby znajomość Laury z Hazzą i Zayn'em.
Zdradzę, że w następnym rozdziale będzie się już działo ;)
Liczę na wasze komentarze <3
Xx. Tomlinsonowa
kocham <3 a końcówka... matko, zakochałam się w tym fragmencie :
OdpowiedzUsuń- Nie wierzę… - wydusiłem, a moje oczy się zaszkliły. Aby doszczętnie się nie rozpłakać i nie wyjść na mięczaka przytuliłem ją do siebie najczulej jak tylko mogłem.
- Gdzieś ty się Malik podziewał… - wyszeptała mi w ramie.
Wiesz, że zawsze będę za Zaynem i nawet jak Laura będzie z Harrym ja będę zawsze za moim Mulatem *.*
Uwielbiam!!! <3 Bardzo fajny sposób zapoznania się z chłopakami ;) Czekam i obserwuję Cię na tt, więc zawsze mów kiedy jest następny rozdział ;d
OdpowiedzUsuńświetnee ! :*
OdpowiedzUsuńNie no pisz dalej bo sie nie moge doczekac jest blog WSPANIAŁY !
OdpowiedzUsuńDalej <3
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na kolejny :) Bardzo się przejęłam historią Laury *_* Proszę pisz !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham twój blog!! <3
OdpowiedzUsuńOMOMOMOMOMO <3333333333333333333333333333333333333333333333333333333 Nie wiem co napisać!Kocham Twój blog i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :***
OdpowiedzUsuńCześć, cześć no więc tak wpadłam na twojego bloga przypadkiem z czego bardzo się cieszę. Piszesz wspaniale normalnie kocham cię za to opowiadanie. Masz wielki talent który dobrze wykorzystałaś , mam nadzieję że kolejny rozdział dodasz szybko.
OdpowiedzUsuńNa pewno już wspominałam że to zajebiście cudowne opowiadanie ale nie zaszkodzi powtórzyć tego kilka razy :) Podoba mi się fabuła i brak mi słów......... <3
Zapraszam do siebie liczę na komentarz http://forever-directioners-69.blogspot.com/ (Jeśli nie życzysz sobie spamów to przepraszam) <3 <3
Wow, cudowne *-*
OdpowiedzUsuń<3 mega ^_^
OdpowiedzUsuńKomentuje :) Czadowe
OdpowiedzUsuńPiękneee <333 ; *** Jeszcze Dawaj ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietne, powiadamiaj mnie o rozdziałach na TT @kolarska69
OdpowiedzUsuńMEGAAA...... Szybko pisz następnyy !! :D ; *
OdpowiedzUsuńBłagam tylko nie karz mi czekać długo na kolejny rozdział!!!!! Już nie mogę się doczekać!!!! ;D
OdpowiedzUsuńProszę napisz kolejny rozdział! Nie tylko ja czekam! :) Kocham ♥
OdpowiedzUsuńps. Najlepszego z Okazji Światowego Dnia Directioner ♥
/ Fanka:*
Jesteś genialna. <3 Czytanie twoich imaginów to sama przyjemność. :* Czekam na dalszą cześć i raczej nie będę mogła zasnąć bo to takie ciekawe. <3 / Ania. ;*
OdpowiedzUsuńHejka , tu twoja fanka :* Kiedy kolejny rodział? :) Nie moge się doczekać *u*
OdpowiedzUsuń