sobota, 31 sierpnia 2013

ZWIASTUN !


A więc zapraszam was na zwiastun drugiej części opowiadania Forbidden Love Is The Worst :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Pamiętajcie, że w poniedziałek pojawi się notka, w której przedstawię wam nową fabułę ;)

Dodam, że zwiastun w 100% jest wykonany przeze mnie ;)

Xx. Tomlinsonowa

Ps.
Podoba się wam nowy wygląd bloga ? ;)



wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 19th


Na samym początku chciałabym wam oznajmić, iż jest to ostatni rozdział pierwszej części opowiadania.
Ale nie martwcie się, wrócę :)
Z góry również informuję, iż do napisania tego rozdziału zainspirowały mnie dwie piosenki, dlatego jak znajdziecie tam urywki z ich tekstów to bez irytacji, proszę. ("One Direction - Irresistible", "Bruno Mars-Gorilla")
Spójrzcie przy okazji na notkę pt. "Informacja", a dowiecie się co i jak. Ze szczegółami :)
No i oczywiście z miejsca chciałabym wam bardzo, ale to bardzo podziękować za to, że byliście, po prostu :)
A teraz rozdział dziewiętnasty, enjoy! :)
Xx. Tomlinsonowa.

P.S. W sobotę ZWIASTUN i zmiana wyglądu bloga! :)






Kolejny, a zarazem ostatni wieczór przed nami. Liam i Danielle uparcie dążyli do tego, aby zebrać całe towarzystwo przy jednym stole i na moje nieszczęście – udało im się to. Na niedomiar złego, dopadła mnie dzisiaj miesiączka. Dlatego też, rano wymiotowałam. Zazwyczaj ten pierwszy dzień przechodzę tragicznie. I niestety, zamiast położyć się i w spokoju przecierpieć najgorsze, musiałam siedzieć przy ogromnym drewnianym stole, z grupą ludzi, którzy nie mieli sobie nic do powiedzenia. Pięknie.
- Wszystko w porządku? – Usłyszałam zachrypnięty głos Harry’ego, który szeptał mi wprost do ucha.
Odwróciłam głowę w jego stronę i blado się uśmiechnęłam.
- Boli mnie trochę brzuch, ale jest do wytrzymania.
- Może chcesz się zmyć do pokoju? Odpocząć.
- Nie, spokojnie. Nie chcę wzbudzać kontrowersji. – Najwyraźniej Nikki usłyszała to, co powiedziałam, ponieważ spojrzała na mnie spode łba i odsunęła talerz z kolacją, którą przygotowała Eleanor od siebie. Westchnęłam cicho, ponieważ aktualna sytuacja niesamowicie męczyła nie tylko mnie, ale też i moją przyjaciółkę. Momentalnie zebrało mi się do płaczu, lecz z trudem się powstrzymałam. Z resztą nauczyłam się tłumić wszystko w sobie. A najzwyczajniej w świecie zmusiło mnie do tego życie.


*Zayn
Czułem się podle. Dokuczające sumienie wysysało ze mnie życie.
Tępo wpatrywałem się w pełen talerz i bawiłem się jedzeniem niczym małe dziecko, które rodzice zmusili do jedzenia zielonego świństwa. Pokręciłem bezradnie głową i pozbyłem się naczynia, uprzednio wstając i odkładając je na blacie kuchennym.
Kątem oka przyuważyłem, że Laura robi to samo. Na samą myśl o niej, zrobiło mi się gorąco. Przełknąłem ślinę, obawiając się o to, co może zaraz się wydarzyć, lecz ona nawet nie rzuciła mi jednego, jedynego spojrzenia.
Przeczesałem palcami włosy i postanowiłem się ulotnić. Z resztą i tak obiecałem Perrie spotkanie. Przynajmniej przez chwilę oderwę się od szarej rzeczywistości i karmy, która bezlitośnie mnie dopadła.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wsunąłem na nogi swoje buty i opuściłem dom. Chwilowo zatrzymałem się na ganku, oparłem o ciężką balustradę i odpaliłem pojedynczego papierosa.
Nagle drzwi wejściowe ponownie się otworzyły, a zza nich wyłoniła się przybita Nicole.
- Ile to jeszcze będzie trwało… - Jęknęła i zajęła miejsce obok mojej osoby.
- Ból serca nie trwa wiecznie.
- Ale ten ból obraca mój świat do góry nogami.
- Zniewalające…
- Słucham? – Uśmiechnąłem się mimowolnie i odwróciłem tułów, opierając łokcie o barierkę.
- To niesamowite, jaka noc potrafi być przepiękna. I jak bardzo potrafi uspokoić duszę drugiego człowieka.
- Noc również nie trwa wiecznie Zayn. Mrok wkrótce zamienia się w jasność.
- Chcę zostać sam… - Wycedziłem, zaciągając się przy tym kojącymi substancjami nikotynowymi.
- Zayn…
- W takim razie ja pójdę. – Zgasiłem kiepa w niewielkiej popielniczce znajdującej się tuż obok mojej dłoni, ominąłem Brunetkę i opuściłem ganek. Usłyszałem, że dziewczyna podąża za mną.
- Zayn proszę Cię, nie zostawiaj mnie chociaż ty. – Zatrzymałem się, odwróciłem w jej stronę i podszedłem na tyle blisko, aby poczuła, że jednak istnieje ktoś, kto mimo wszystko będzie ją wspierał. Spuściła głowę, lecz jej na to nie pozwoliłem. Chwyciłem jej policzki w obie dłonie i nakazałem patrzeć w oczy.
- Przecież nie jesteś sama. Masz Nialla. – Zdezorientowana, otworzyła szeroko oczy. – Myślisz, że tego nie widać? Macie się ku sobie. Szczerze powiedziawszy, jeszcze nigdy nie widziałem, aby tak stracił głowę dla płci przeciwnej. Nikki, nie znamy się od dziś. Od razu zauważyłem, że coś jest na rzeczy. Jutro rano wracamy do domu, ty walcz o tę przyjaźń, ja już niestety poległem. Opuszczam pole bitwy.
Mimo wszystko pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Uwielbiam Cię. – Ostatnie słowa wypowiedziałem ze łzami w oczach. Przytuliłem dziewczynę do siebie, a ta pociągnęła nosem. Nie odezwała się już ani słowem. – A teraz nie staraj się mnie zatrzymywać. Nie pytaj czy czuję się dobrze, bo nie znam na to pytanie odpowiedzi. Jeśli odejdę i tej nocy zdam się na siebie to zapewne nigdy tej odpowiedzi nie zobaczę. A może nie chcę? – Musnąłem wargami jej policzek, po czym gładząc ją po ramieniu, uśmiechnąłem się blado i ruszyłem w stronę domku Perrie.
*Laura
Mam ciało pełne alkoholu, z odrobiną kokainowego dopalacza. Czuję, jakbym unosiła się na wysokości trzydziestu stóp nad ziemią. Unoszę brodę ku górze i napajam się zapachem nadchodzącej jesieni. Rozkładam ramiona, na
szerokości swojego ciała i mam wrażenie, że zamiast nich, pojawiają się śnieżnobiałe, nieskazitelne skrzydła. Nie wiem czy to zasługa narkotyków czy też mojej podświadomości, pragnień...
Przymykam oczy…
Gdy tylko je otwieram, znajduję się w ogromnym łożu, a w dłoni trzymam garść jego włosów.
O dziwo nie czuję strachu. Uśmiecha się zawadiacko i oblizuje wargi.
Podnoszę tułów i niczym pragnący krwi wampir, bezczelnie wpijam się w jego usta.
Zdaję sobie sprawę z tego, że sąsiadom nie spodobają się huki, jęki i krzyk. Zapewne zadzwonią po policję. Lecz nie dbamy o to. Nie zatrzymujemy się, szalejemy dalej, nawet gdy oni pukają do drzwi.
Z moich ust wydobywa się ciche jęknięcie, a zaraz po nim dźwięczne cztery litery.
- Zayn… - Wyrzucam z siebie, a gdy zamykam oczy, po raz kolejny zmienia się sceneria.
Stoję przed ozłoconą bramą, a tuż za nią znajduje się ogromna willa otoczona idealnie zadbanym ogrodem. W pierwszej chwili pomyślałam, ze to zwykły park, lecz zwątpiłam, gdy moją uwagę przykuła tabliczka z wyrytym napisem „Werner”.
Wbrew swojej woli przekraczam wejście i podążam wąską dróżką, pokrytą szarymi kostkami. Podchodzę do mosiężnych, mahoniowych drzwi, podnoszę dłoń, którą ówcześnie zacisnęłam w pięść i z całej siły zaczynam w nie walić. Słyszę zbliżające się kroki, lecz nie przestaję pukać.
Raptownie naprzeciwko mnie staje postać. Podnoszę wzrok i widzę kobietę, na oko w średnim wieku. Jest farbowaną blondynką, a jej cera jest praktycznie idealna. Jej lata zdradzały pojedyncze niedociągnięcia na twarzy, których niestety botoks nie był w stanie ukryć.
Przekrzywiam delikatnie głowę i zaczynam jej się baczniej przyglądać.  W końcu dochodzę do wniosku, że kobieta jest uderzająco do mnie podobna. A raczej ja do niej.
- Niebawem się spotkamy. – Wydusza z siebie, a ja staram się coś powiedzieć, krzyknąć, zacząć uciekać, lecz nie mogę. Zarówno moje struny głosowe jak i nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
Jestem kompletnie przerażona.

- Laura! LAURA! – Momentalnie zerwałam się z łóżka, a pot począł ciec po całym moim czole i biuście. Odruchowo przetarłam owe miejsca wewnętrzną stroną dłoni, po czym zaczęłam regulować oddech. –Wszystko w porządku? Krzyczałaś przez sen jak opętana. – Louis starał się mnie uspokoić i w sumie wychodziło mu to. Jego opanowany głos działał na mnie niezwykle kojąco.
- To tylko koszmar. Przepraszam. Mam nadzieję, że was nie obudziłam. – Rozejrzałam się po pokoju, lecz nie wypatrzyłam nigdzie swojego chłopaka.
- Nie, spokojnie. Harry wstał dosyć wcześnie i wpakował większość rzeczy do samochodu, a ja akurat przyszedłem po ręcznik dla Eleanor i wtedy ty zaczęłaś krzyczeć.
- A która tak w ogóle jest godzina?
- W pół do pierwszej.
- Przespałam pół dnia, cholera! Nawet wam nie pomogłam. Jestem tu tylko chwastem.
- Ej, Mała, wyluzuj. Każdemu się zdarza i przestań w końcu siebie o wszystko obwiniać. – Uśmiechnął się do mnie ciepło i roztrzepał włosy.
Westchnęłam ciężko i z trudem go odwzajemniłam, po czym ochoczo się przeciągnęłam.
- Czyli wracamy do domu? – Rzuciłam, a chłopak wzruszył ramionami.
- Na to wygląda. I coś czuję, że to nie koniec wrażeń.
- Zapewne dopiero ich początek.

sobota, 24 sierpnia 2013

Informacja.

Otóż wielkimi krokami zbliża się zakończenie części pierwszej opowiadania.
Piszę tę notkę, aby usprawiedliwić pustkę na blogu, jaką musicie znosić przez cały ten czas. Chcę was za to naprawdę bardzo, ale to bardzo mocno przeprosić. Zależy mi na tym, aby rozdział dziewiętnasty był dopięty na ostatni guzik.
Chcę idealnie zakończyć tę część i wprowadzić was w nowe życie Laury, Harry'ego, Zayna, Nikki, Nialla, Louis'ego, Eleanor, Liama, Danielle i Perrie :)
Dlatego aby skrócić mękę jaką przeze mnie przechodzicie, postanowiłam zapisać daty i godziny pojawienia się świeżutkich rzeczy :)
Enjoy ! :)

1) 28 sierpień (środa), ok. godziny 14:00 - Pojawia się rozdział 19, zamykający pierwszą część opowiadania.
2) 31 sierpień (sobota), do godziny 14:00 - Zmieniam wygląd bloga i pojawia się ZWIASTUN, który wprowadzi was w akcje części drugiej :)
3) 2 wrzesień (poniedziałek), do godziny 21:00 - Pojawi się notka, w której w skrócie przedstawię wam fabułę części drugiej opowiadania :)

Mam nadzieję, że nie macie mi tego wszystkiego za złe :)
Kocham Was niesamowicie i dziękuję za każdą chwilę spędzoną na czytaniu mojego opowiadania.
Bez Was by ono nie powstało, a co więcej nie rozwinęło się.
Śledźcie dokładnie terminy, które podałam wyżej :)

W razie pytań lub jakichkolwiek zażaleń kierujcie się do zakładki "Kontakt" lub na mojego twittera @polishgirl_

Lots of love, Tomlinsonowa. x

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Chapter 18th

~ Chciałabym, aby skomentowała każda osoba, która przeczyta ten rozdział. Chcę wiedzieć ile was jest ~


Obudziło mnie delikatne, aczkolwiek przyjemne łaskotanie w okolicach karku. Zmarszczyłam brwi, ponieważ czułam ewidentnie niewyspanie i przeszywające moje ciało zmęczenie dniem wczorajszym. Ale chwila moment, co tak właściwie się zdarzyło, czym jestem tak wykończona?
W ciągu sekundy odzyskałam świadomość, lecz nie zamierzałam rozchylić powiek. Nie bałam się widoku, który ujrzę po otworzeniu oczu, lecz reakcji mojego towarzysza, jaka mogła po tym nastąpić.
- Wiem, że już nie śpisz. – Usłyszałam męski, zachrypnięty głos, po czym mimowolnie na moich ustach pojawił się szczery uśmiech. Przewróciłam się na drugi bok i po raz pierwszy tego dnia spojrzałam w ślepia mężczyzny, który leżał obok mnie.
- Sądziłam, że jeszcze się nie obudziłeś. – Opuszkami palców przejechałam po jego twarzy, a zaraz po tym zorientowałam się, że oboje leżymy zupełnie nadzy, okryci jedynie kocem, który nie wiadomo skąd się tam wziął.
Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, okrywając przy tym skrawkiem materiału mój biust.
- Coś nie tak? – Harry wziął ze mnie przykład, po czym opiekuńczo objął mnie ramieniem. Spuściłam głowę, a moje usta kolejny raz wygięły się w uśmiech.
- Właśnie wszystko jest w porządku i to mnie trochę martwi.
- Martwi? – Zapytał z ewidentnym zagubieniem w głosie.
- Pierwszy raz od X czasu mimowolnie się uśmiecham. Prawdę mówiąc to sądziłam, że już do końca życia będą ciągnęły się za mną jedynie pasma niepowodzeń. – Chłopak zaśmiał się cicho.
- Śmieszy Cię to? – Wzburzyłam się, a on rozłożył ręce w geście kapitulacji, dzięki czemu na ziemię zsunął się koc, ukazując przy tym idealnie wyrzeźbiony tors. Starałam się na niego nie spojrzeć, lecz jak zwykle, zrobiłam to wbrew mojej woli.
- W żadnym wypadku. – Tłumaczył się. – Po prostu brzmisz tak… irracjonalnie. – Przekrzywiłam głowę uważniej mu się przysłuchując.– Teraz, kiedy jak sama stwierdziłaś, nie potrafisz przestać się uśmiechać, sądzisz, że jest to niepokojące. Przestań rozpamiętywać stare dzieje i ciesz się chwilą. Zobaczysz, gdy zaczniesz się do tego stosować, Twoje życie zacznie wydawać się inne… Lepsze. – Po tych słowach przygryzłam dolną wargę, dogłębniej zastanawiając się nad ich słusznością. Nagle Styles nachylił się nade mną i delikatne ucałował w skroń.
- Masz mnie. – Szepnął wprost do ucha, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. – A teraz wypadałoby wrócić do reszty. Zapewne się martwią naszą nieobecnością. – Stwierdził i począł naciągać na siebie ubrania, które wczorajszego wieczoru zostały rozrzucone po plaży.
- Nie chcę tam wracać… - Jęknęłam, po czym wzięłam z niego przykład i nasunęłam na siebie bieliznę.
- Ale musisz… Przynajmniej coś zjeść. Przecież nikt nie zmusza Cię do tego by spędzać czas w ich towarzystwie. W gruncie rzeczy to możemy ten weekend spędzić razem. Pokażę Ci okolicę – Chłopak uśmiechnął się i podał mi moją spódnicę, którą zauważył pod swoimi stopami.
- Po prostu nie chcę żadnych spięć między mną, Nikki a Zaynem.
- Nikki też maczała w tym palce?
- Najwyraźniej. Niby robiła to pod jego przymusem, ale liczy się fakt, że się tego podjęła. – Wzięłam do ręki bluzkę i zaczęłam się jej bacznie przyglądać. – Dlatego też nie mam pokoju, w którym mogłabym spać.
- O to się nie martw. Louis nie będzie miał nic przeciwko temu, abyś zamieszkała razem z nami. I tak mamy jedno łóżko na zbyciu. – Wzruszyłam jedynie ramionami, po czym rozłożyłam koszulkę i momentalnie wybuchłam głośnym śmiechem. Lokaty spojrzał na mnie jak na wariatkę, a ja jedynie pokazałam mu porwany cały jej tył.
- Serio Styles? Serio?! – Nie mogłam powstrzymać chichotu.
- I co teraz? – Zapytał przez śmiech.
- No chyba jestem zmuszona wrócić do domku w samym biustonoszu. I tak jest ciepło. – Puściłam do niego oczko, a ten rozpiął guziki swojej koszuli i zarzucił mi ją na ramiona.
Przystanęłam na palcach i ucałowałam jego policzek, a zaraz po tym odwróciłam głowę w bok i poczęłam przyglądać się spokojnej wodzie, która nawet nie drgnęła, ponieważ zupełnie nie było wiatru.
- Harry? – Zapytałam z ewidentnym zakłopotaniem, kiedy chłopak bawił się kosmykiem moich potarganych blond włosów.
Cholernie bałam się zadać mu to jedno proste, aczkolwiek nurtujące mnie pytanie. Nie wiedziałam jakiej reakcji się spodziewać, a co więcej odpowiedzi. Westchnęłam ciężko i przełknęłam ogromną gulę w moim gardle. – Te słowa…
- Tak, kocham Cię. – Przerwał, a mi aż ugięły się kolana i aby nie upaść przytrzymałam się jego podkoszulka, który miał w zwyczaju nosić pod wszelkiego rodzaju koszulami.
- Jestem aż tak przewidywalna? – Zachichotałam.
- Nie, po prostu skądś wiedziałem, że padnie to pytanie. Więc postanowiłem Cię wyprzedzić. – Uśmiechnął się szeroko, dzięki czemu na jego twarzy uwydatniły się tak rozbrajające mnie dołeczki.
- Jesteś niemożliwy. – Zarzuciłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie na tyle, aby móc swobodnie wpić się w jego malinowe usta.
- Dlatego pasujemy do siebie jak ulał. – Wycedził przez pocałunek, po czym chwycił mnie za dłoń, splótł palce i ruszył ścieżką, którą tutaj przybyliśmy.


Błądziliśmy po krętych ścieżkach wygłupiając się i śmiejąc przy tym w głos. Przez cały ten czas zastanawiałam się, jakim cudem nocą dotarłam na plażę. W dodatku tak szybko.
Żałowałam jedynie, że nie zabrałam ze sobą mojej lustrzanki, ponieważ do czasu powrotu do domku Dani, miałabym masę komicznych, a zarazem przeuroczych zdjęć mojego chłopaka. Tak, chłopaka. Trochę dziwnie to brzmi i nie mogę się przyzwyczaić, lecz jak to on powiedział, „To tylko kwestia czasu.”

Gdy tylko stanęliśmy naprzeciwko drzwi wejściowych, poczułam jak mój żołądek podchodzi do gardła, a złość roście z każdą minioną sekundą. Wiedziałam, że za kawałkiem drewna siedzą ludzie, z którymi nie chcę rozmawiać i zapewne wybuchnie jedna, wielka awantura, czym tylko zepsuję sobie i Harry’emu dzień.
- Pamiętaj, nie zwracaj uwagi, idź od razu na pierwsze piętro, w pierwsze drzwi na prawo. Ja za moment przyniosę Ci walizkę i coś do jedzenia.
- Dziękuję.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć. – Musnął moje usta, po czym otworzył przede mną wejście. Ruszyłam jako pierwsza i ni stąd ni zowąd drogę zagrodziła mi Nikola ze łzami w oczach.
- Dzięki Bogu jesteś. Tak bardzo się o Ciebie martwiłam. Wszystko w porządku? – Zasypywała mnie pytaniami, a ja z całej siły ścisnęłam dłoń Stylesa. Możliwe też, że zostawiłam na niej ślady moich paznokci.
- Po pierwsze, Harry’emu też nic nie jest, bo jakbyś nie zauważyła on również zniknął na całą noc i całe szczęście wrócił razem ze mną. A po drugie zejdź mi z drogi, nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
- Laura proszę, nie bądź taka…
- Powiedziałam zejdź mi z drogi! – Zdecydowanie podniosłam ton głosu i w tym samym momencie z kanapy podniósł się rozgoryczony Zayn.
- Odpuść jej. Przecież to moja wina, ja jej kazałem kłamać i trzymać język za zębami, bo miałem na nią haka, którego mogłem użyć przeciwko niej. Tak, szantażowałem Twoją przyjaciółkę, więc jedyną osobą, na którą masz prawo krzyczeć i rzucać się z pięściami jestem ja – nikt inny. – Zszokowana jego słowami spojrzałam najpierw na Nicole, a potem na jego zakłamaną twarz.
- Aha, czyli jest tego więcej. Dobrze wiedzieć. – Rzuciłam, a Harry stanął pomiędzy mną a tamtą dwójką.
- Dobra, dosyć tego. – Uspakajał. – Louis! – Krzyknął, a chłopak niewzruszony zaistniałą sytuacją wynurzył łeb z łazienki ze szczoteczką w zębach. – Może Laura tę ostatnią noc spędzić w naszym pokoju?
- Jasne, nie ma problemu. – Przez zgromadzoną w jego ustach pastę do zębów, ledwo zrozumiałam co powiedział, lecz gestykulacja i mimika twarzy mówiły same za siebie.
Lokaty chwycił za moją niewielką walizkę, która stała w przejściu i pociągnął mnie na górę.


Nie zważając na to, którego z chłopaków jest łóżko, po prostu opadłam na nie ciężko, chowając twarz w poduszkę. Po zapachu perfum stwierdziłam, iż jest ono Tomlinsona.
 - On chyba ochujał… - Usłyszałam rozzłoszczony głos mojego chłopaka.
- Wyjedźmy stąd. – Wycedziłam w pościel.
- Chciałbym, ale niestety przyjechaliśmy tu jedynym, wielkim vanem, więc jesteśmy zmuszeni zostać tu do jutra wieczora.
Nagle poczułam jak wszystkie moje wnętrzności podchodzą mi do przełyku. I nie było to spowodowane stresem czy poirytowaniem. Dosłownie w ciągu sekundy zerwałam się z łóżka i pobiegłam wprost do łazienki, która znajdowała się za drzwiami pokoju. Rzuciłam się na kolana i zwymiotowałam wprost do muszli klozetowej. Jednym, sprawnym ruchem, zagarnęłam wszystkie włosy do tyłu i trzymałam je w żelaznym uścisku tak, aby ich nie wybrudzić.
Do ubikacji wpadł przerażony Harry.
- Wszystko w porządku? – Pytał, jakby mój widok nie był oczywisty.
- Przepraszam, chyba ubrudziłam Ci koszulę. – Wydusiłam z siebie, opierając się ręką o plastikową nasadkę.
- Pieprzyć moją koszulę. Pytanie brzmi, co Ci jest?!
- Może się czymś przytrułam…
- Przecież nic nie jadłaś…
- No to może to na polu nerwowym, nie wiem… Muszę się wykąpać. – Gdybałam, a zaraz po tym podniosłam  się, spuściłam wodę w sedesie i wytarłam usta chusteczką, którą wyciągnęłam z niewielkiego pudełka leżącego przy lustrze.
Lokaty jedynie pokręcił głową. Wiedziałam, że tak łatwo nie da mi spokoju. Chociaż co ja mogłam, skoro sama nie wiedziałam co mi się stało.
*~*
No i jest rozdział 18 :)
Jeszcze jeden i KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

Ale spokojnie, od razu pojawi się zwiastun drugiej, potem zmiana wyglądu bloga i zacznę część drugą :)

No i standardowo czekam na min. 20 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa.