niedziela, 30 czerwca 2013

Chapter 15th

Od momentu wyjścia ze szpitala, wszystkie dni dosłownie wyglądały identycznie. Popadłam w rutynę, której nie potrafiłam jakkolwiek przerwać, zapobiec monotonni życia. Zdecydowanie wolałam zamykać się w swoich czterech ścianach i kontemplować nad sensem istnienia, a raczej jego braku. 
Każdego poranka budziłam się z myślą, że po raz kolejny nie będę w stanie zapewnić swoich przyjaciół, że wszystko nabiera tępa i w końcu zaczęłam sobie radzić. Na złość temu, miałam wrażenie, że stoję w miejscu, albo i nawet cofam się w rozwoju. 
Przez swoją bezmyślność straciłam pracę. Anne stwierdziła, że sprawiam zbyt wiele kłopotów i jestem nie profesjonalna, przez co musi się ze mną pożegnać. Mimo wszystko, zważając na problem, jaki mnie napotkał zapewniła mnie, że jak wszystko się ustabilizuje, będę mogła starać się o posadę raz jeszcze, ponieważ nie miałam okazji dać z siebie wszystkiego. Lecz jedynym mankamentem było to, że nie wrócę od tak sobie, kiedy tylko mi się zachce. Po raz drugi przejdę tę samą procedurę, co inni kandydaci. Szczerze powiedziawszy to nawet nie wiem czy chcę tam znowu pracować. Będzie mi wstyd po tym wszystkim spojrzeć dla Anne i Steve’a w oczy.
Fakt, że Nikola z Zaynem starają się jak mogą polepszyło moją sytuację. Bywają u mnie praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Gdy jedno ma coś do załatwienia – przychodzi drugie. I tak w kółko. Oczywiście, wielokrotnie już próbowałam ich zbyć, bo przecież nie może to wiecznie trwać, lecz za każdą próbą, dostawałam opieprz za to, że taki pomysł w ogóle wpadł mi do głowy. W pewnym momencie po prostu machnęłam ręką i pozwoliłam im na to. 
Jestem tej dwójce dozgonnie wdzięczna za wysiłek, jaki włożyli w przywracanie mojej psychiki do porządku. Gdyby nie oni, to właściwie nie wiem czy jeszcze bym żyła.
A Harry ? Jak to zwykle bywa – umył od wszystkiego rączki. Od jego pierwszej i w sumie ostatniej wizyty w szpitalu, więcej go nie widziałam. Z początku kilka razy starałam się do niego dodzwonić, wysyłałam mu nawet smsy z prośbą spotkania, lecz do tej pory nie uzyskałam odpowiedzi na żadną z wiadomości. Zayn miał rację. Tylko typowy dupek ucieka w chwili załamania. Byłam głupia myśląc, że gwiazdor taki jak on, może mieć coś do takiej prostaczki, jaką jestem ja.
W dalszym ciągu egzystuję…

*2 miesiące od momentu wypadku*

- Laura ? – Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, a zaraz potem cichy skrzypot parkietu w głównym holu.
- W kuchni ! – Krzyknęłam, przewracając przy tym ostatniego naleśnika na drugą stronę.
- Mam kilka wiadomości. I jak to zwykle bywa, są te dobre i te złe. – Nie zdążyłam się obejrzeć, a do pomieszczenia wszedł wpatrujący się w ekran swojego telefonu Zayn.
- To chyba będziesz zmuszony zacząć od tej złej. – Po tych słowach chłopak podniósł głowę, spojrzał prosto na mnie i śmiesznie uniósł jedną brew ku górze.
- Czy ja czuję naleśniki ? – Zaczął zbliżać się w stronę kuchenki gazowej, a ja w tym momencie wyłączyłam jeden z jej palników i odsunęłam talerz pełen smakołyków na blat.
- Syrop klonowy w lodówce. – Rzuciłam z cichym chichotem. 
- Czy ty się właśnie uśmiechnęłaś ? – Chłopak wyjął z chłodziarki syrop, a zaraz po tym ponownie spojrzał w moją stronę. W jego oczach rozbłysnęły iskierki nadziei, a ja starając się niczego po sobie nie dać poznać, chwyciłam za wilgotną szmatkę i zaczęłam wycierać blat z resztek oleju i mąki, która zdążyła mi się rozsypać podczas pichcenia. – Co jak co, ale uśmiechu przede mną nie ukryjesz. – Mulat dosłownie za sekundę znalazł się obok mojej osoby, a ja nerwowo przystępowałam z nogi na nogę.
- To co to za wiadomości ? – Zmieniłam temat, a Malik nałożył sobie kilka placków na osobny talerz, po czym bez słowa usiadł przy stole. – O coś się Ciebie przed chwilą zapytałam. – Ponaglałam go.
- No więc miałem zacząć od tej złej. – Zaczął, a ja oparłam się o blat z gorącą kawą w rękach. – Razem z chłopakami właśnie zaczęliśmy pracę nad nową płytą i większość czasu będę musiał spędzać w studiu, przez co znacznie mniej będziemy się widywać. Ale już rozmawiałem z Nikki, więc ona będzie mnie zastępować.
- Zayn do cholery, przestańcie traktować mnie jak poszkodowane dziecko!
- Dlaczego nie potrafisz docenić naszych starań ?
- Doceniam, oczywiście, że doceniam. Po prostu trwa to już zbyt długo. Sam psycholog stwierdził, że moje leczenie dobiegło końca, więc i wy już odpuśćcie.
- Jesteś tego w stu procentach pewna ? – Chłopak odsunął od siebie pełen talerz i wstał do stołu, po czym stanął naprzeciw mnie.
- Sama nie wierzę w to, co mówię, ale tak, jestem pewna. – Spuściłam głowę, a Zayn chwycił mój kubek i odłożył go do zlewu. – Przez całe swoje życie nie czułam się tak bezpieczna jak przez te dwa miesiące. Pomimo traumy, jaka pozostanie przez resztę dni wiem, że dzięki Tobie i Nicole będę w stanie o niej nie myśleć. – Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Mulat przez cały czas wpatrywał się we mnie, analizując sobie każde wypowiedziane przeze mnie słowo. – Dziękuję. Dziękuję za to, że dzięki Tobie dalej żyję. – Po tych słowach poczułam jego palec na swoich ustach.
- Już nic nie mów. – Uciszał mnie. –Odkąd pamiętam jesteś moim oczkiem w głowie i szansa, jaką dał nam los jest jedną na milion. I wiedz, że nigdy ale to nigdy Cię nie zostawię. – W momencie gdy chciałam wydobyć z siebie jakiekolwiek dźwięki chłopak po raz kolejny mnie uciszył. Tylko tym razem nie było to byle co. 
Jego wargi niepewnie musnęły moje, a zaraz po tym spojrzał na mnie pytająco, na co ja zareagowałam zdecydowanie. Jak nigdy przedtem.
Zarzuciłam ręce na jego barki, po czym bezczelnie wpiłam się w jego usta, opuszkami palców masując przy tym kark.
- A ta dobra wiadomość ? – Zapytałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć trochę powietrza.
- Mamy wolny weekend, więc razem z Nikki pomyśleliśmy, że całą paczką pojedziemy na mały camping.
- Całą paczką ?
- No wiesz, Ja, Nicole, Liam, Dani, Louis, Eleanor, Niall, Harry…
- Eleanor ? Harry ? Serio ? – Teatralnie przewróciłam oczami, po czym uwolniłam się z jego objęć i poczęłam myć naczynia, które gniły w zlewie.
- Nie musisz z nimi rozmawiać. Po prostu chcę, abyś oderwała się choć na chwilę od… tego wszystkiego.
- Nie jestem przekonana.
- Zrób to dla mnie, proszę. – Wymownie spojrzałam na chłopaka, a jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Zmrużyłam podejrzliwie oczy, ponieważ coś w jego zachowaniu mnie niepokoiło. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. A przynajmniej stara się to robić, ponieważ niezbyt mu to wychodziło. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam poczekać, bo prędzej czy później dowiem się co jest na rzeczy.
- A mam inny wybór ?
- No nie bardzo. – Zaśmiał się nerwowo, a ja jedynie rzuciłam mu pojedynczy uśmiech.
- W takim razie jutro zacznę się pakować.
- Jesteś cudowna! – Mulat prawie podskoczył w miejscu, po czym czule mnie do siebie przytulił. Co jak co, ale przytulał jak nikt inny.
Wtuliłam się w jego ramię, napawając przy tym cudowną wonią perfum wymieszanych z dymem papierosowym.


*~*

No i jest rozdział piętnasty :)
Wiem, szału nie ma...
Jak myślicie, będzie spięcie między Laurą i Harrym lub Laurą i Eleanor ? ;)
Czy Laura w końcu dowie się prawdy ? ;)

Standardowo czekam na min. 20 komentarzy :)

Xx. Tomlinsonowa.


niedziela, 23 czerwca 2013

Chapter 14th

Od razu włączcie tę piosenkę. Doskonale mi się przy niej pisało ten rozdział -> http://www.youtube.com/watch?v=mdJDPepGOAM

Na wstępie chciałam wam zakomunikować o tym, iż możecie zostawiać swoje tt w zakładce "INFORMOWANI", a wtedy będę was powiadamiać o nowych rozdziałach osobiście :) 


Usłyszałam skrzypot starych, nienaoliwionych drzwi. Nie odwróciłam się. Nie miałam siły kiwnąć nawet palcem. Tępo patrzyłam w okno, za którym do życia budził się nowy dzień. Dzień, który miał przynieść nowe nadzieje, rozterki. Dzień, który w żadnym jego calu nie znaczył dla mnie już nic. Wstrzymałam ogień, zakończyłam walkę o lepsze jutro. Poddałam się. Po raz kolejny i ostatni. Dlaczego ostatni ? Ponieważ nie mam zamiaru więcej popełniać tego samego błędu.
Nie żyję – egzystuję.
Nawet ciche kroki niebezpiecznie zbliżające się ku mojej osobie nie zbiły mnie z tropu.
Nagle zupełnie ucichły.
- Jak się czujesz ? – Zapytał męski, zachrypnięty głos, a mi na sam jego dźwięk zadrżały ręce.
Nie odezwałam się ani słowem. Harry westchnął ciężko i poczułam jak łóżko delikatnie ugina się pod ciężarem jego ciała. – Błagam, odezwij się chociaż słowem.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia. – Wydusiłam z siebie resztkami sił, a jego dłoń wylądowała na mojej. Momentalnie wzdrygnęłam się i histerycznie odsunęłam ją, po czym schowałam pod grubą warstwą pierzyny.  – Ja wszystko rozumiem i wiem, że teraz będzie Ci ciężko, ale najważniejsze jest to, że żyjesz.
- Istnieć nie znaczy żyć. – Rzuciłam oschle, a zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do sali, w której akurat leżałam weszło dwóch mundurowych z kamiennymi twarzami.
- Witam. – Zaczął jeden z nich, a mi serce podeszło aż do gardła. Doskonale wiedziałam, w jakim celu przyszli. Oboje mężczyzn pokazało swoje policyjne odznaki i w tym samym momencie zwrócili się do Lokatego. – Pana poprosimy z nami. – Zdezorientowana spojrzałam jak Styles podnosi się ku górze i posłusznie podąża za stróżami prawa.
- Co się dzieje ? – Jęknęłam przerażona jego postawą.
- Nie martw się o mnie. Będę z powrotem nim zdążysz wyjść ze szpitala. – Rzucił przez ramię, po czym zniknął za framugą mosiężnych, szklanych drzwi.
Bezradna pokręciłam głową i postanowiłam unieść tułów w celu rozprostowania kości, lecz niesamowity ból przy tym towarzyszący najzwyczajniej w świecie mi to nie umożliwił, dzięki czemu z moich ust wydało się pojedyncze syknięcie.
- Co robisz ? Powinnaś teraz leżeć i odpoczywać. – Do pomieszczenia wszedł Zayn. Obolała rzuciłam na niego wzrokiem, lecz jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Westchnęłam przeciągle i z powrotem zwróciłam głowę w stronę przestrzennego okna, wpatrując się w kapryśne niebo.
- Coś ty sobie myślała ? – Wycedził przez zęby, a ja jakbym ogłuchła. W dalszym ciągu widok na zewnątrz wydawał mi się znacznie ciekawszy niż rozmowa z kimkolwiek tutaj. – Mogłaś zginąć ! – Podniósł głos ewidentnie poirytowany moim zachowaniem.
Aż podskoczyłam w miejscu, kiedy gwałtowanie oparł się obiema rękoma o moje łóżko, tym samym naruszając moją osobistą przestrzeń. – Jesteś niepoważna ! Szwendasz się sama w środku nocy po jakichś brudnych klubach. Zachowałaś się jakbyś szukała chuja do dupy ! – Przerażona jego słowami  ścisnęłam w dłoniach pościel, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Wyjdź. – Wyrzuciłam z siebie łamiącym się głosem. – Wyjdź i zostaw mnie w spokoju. – Zayn posłusznie się wyprostował i bezczelnie się zaśmiał.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że gdyby nie ja, leżałabyś pod klubem martwa.
- Wynoś się stąd ! – Krzyknęłam na tyle głośno, na ile pozwalał mi obecny stan, po czym momentalnie zalałam się gorzkimi łzami.
Równocześnie z jego jakże efektownym wyjściem do salo wbiegła zmartwiona Nikki.
- Dlaczego jest dla mnie taki podły ? – Zapytałam cicho, gdy dziewczyna mnie do siebie przytuliła.
- Zayn ? Podły ? Aż mi się w to wierzyć nie chce.
- Ja rozumiem, że to on zadzwonił po pogotowie, ale nie musi tak bezczelnie mi o tym przypominać. – Brunetka odsunęła się na moment i wymownie na mnie spojrzała.
- Zadzwonił ? – Uniosła jedną brew ku górze i zerknęła w stronę drzwi prowadzących na główny korytarz. -  Nie będziesz mi miała za złe jak dosłownie na chwilkę Cię zostawię ? – Dodała po chwili, a ja bezsilna wzruszyłam jedynie ramionami. Przyjaciółka pogładziła mnie po włosach i ciepło się do mnie uśmiechnęła jakby chciała zapewnić, że wszystko będzie w porządku i abym się nie zamartwiała, pomimo, że doskonale zdawała sobie sprawę, że to jedno, wielkie kłamstwo. Gdy tylko opuściła pomieszczenie przewróciłam się na prawy bok i z nieprzyjemnym uczuciem na policzkach, jakie pozostawiły po sobie łzy, wróciłam do czynności, którą zajęłam się przed ich wizytą.



* Nikki
Wiedziałam, że źle robię zostawiając Laurę samą sobie, ale po prostu musiałam dowiedzieć się co jest na rzeczy. Przecież gdy dostałam się do szpitala zastałam tu nikogo innego jak Harry’ego. Zayn zjawił się znacznie później, co jest już doskonałym argumentem udowadniającym jego kłamstwo.
- Co ty kombinujesz ? – Szarpnęłam Mulata za bluzę, gdy ten starał się odpalić papierosa na szpitalnym parkingu.
- Kurwa Nicole, to mój ostatni papieros jaki mam ! – Jęknął, kiedy ten wpadł w kałużę, którą pozostawił po sobie nocny deszcz.
- Uratowałeś ją ? Czyżby ?! – Zaczęłam z ewidentnymi wyrzutami.
- Nie rozumiesz…
- No to proszę bardzo ! Jestem tu, abyś mi wszystko do cholery wytłumaczył, bo to, ze okłamujesz Laurę jest chore ! Zwłaszcza teraz, kiedy jest w stanie, w jakim ją z resztą miałeś okazję zobaczyć.
- Muszę ją chronić…
- Zamierzasz ją chronić łżąc jak pies ?!
- Daj mi wreszcie dokończyć ! – Krzyknął, a ja zamilkłam pozwalając tym samym kontynuować swój monolog.
- Oczywiście, że mógłbym powiedzieć jej prawdę, ale najgorsze w tym byłoby to, że uległaby mu. Harry to niewyżyty gnojek i bezczelnie wykorzystałby to, że taka niewinna dziewczyna jak Laura mu zaufała. Muszę ją chronić… Przed nim. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, na co go stać. – Pokręciłam bezradnie głową i odgarnęłam włosy, które opadały mi na oczy.
- Żebyś potem się tym kłamstwem nie udławił Zayn… - Powiedziawszy, po prostu odwróciłam się na pięcie i wróciłam do szpitala. Już u wejściu dorwał mnie Niall.
- Wszystko w porządku ? – Zapytał, a ja spojrzałam na niego spode łba i teatralnie przewróciłam oczami.
- A wygląda jakby było ?
- No nie… - Zwiesił głowę i nerwowo podrapał się po skroni. – Ale nie sądzisz, że poniekąd jesteśmy winni temu okropnemu wypadkowi ? – Dodał, a ja przetarłam twarz wewnętrzną stroną dłoni, zupełnie jej nie odsłaniając.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę Niall, nigdy… - Łzy poczęły napływać mi do oczu, a chłopak podszedł do mnie i czule objął ramieniem, a zaraz po tym poczułam jego oddech na karku.
- Spokojnie. – Uspakajał. – Jakoś przez to przejdziemy.
- My ? – Zerwałam się. – Nie ma żadnych nas. – Wykrztusiłam z siebie, a gdy Blondyn przymierzał się do rozmowy na ten temat, podszedł do nas zmarnowany Styles.
- Oni sądzą, że to ja ją pobiłem. – Rzucił na wstępie, a ja potrząsnęłam głową jakby to, co przed sekundą usłyszałam było jedynie wyczynem mojego mózgu pod wpływem nadmiernych emocji towarzyszących mi od samego świtu.
- Przecież to nieludzkie. – Odezwał się Irlandczyk.
- Wytłumacz to im. Twierdzą, że z początku rzuciłem się z łapami do tego frajera, a gdy Laura stanęła w jego obronie to dostało się i jej.
- Ta… To teraz módl się aby Zayn nie zeznawał. – Wtrąciłam, po czym dosłownie ugryzłam się w język.
- Bo … ?
- Bo okłamał Laurę, że to on ją uratował i starał się wcisnąć ten kit i mi…
- To niemożliwe… - Harry pokręcił głową, a Niall aż zakrztusił się kawą, którą wybrał z automatu.
- Przyznaj… Chciałeś ją tylko i wyłącznie wykorzystać. – Podejrzliwie zmrużyłam powieki i patrzyłam prosto na oskarżonego.
- Chyba jesteś nie poważna. – Stwierdził Niall, chusteczką starając się wytrzeć plamy po cieczy, które tak czy owak nie zejdą bez użycia odpowiednich środków. - On nigdy nie wykorzystał żadnej dziewczyny, więc dlaczego miałby zmienić swoje nastawienie w stosunku do Laury? - 
Zdezorientowana spojrzałam na każdego z osobna i aż zakołatało mi serce. Czyli to wszystko, co usłyszałam od Zayna było jedną wielką ściemą ? Ale jak on mógł to zrobić Laurze ? Od tej strony go jeszcze nie znałam…


*~*

Jejku, przepraszam za tak długą przerwę.
Szczerze powiedziawszy nie mam racjonalnego wytłumaczenia.
W sumie myślałam nad zawieszeniem bloga, ale się opamiętałam. Na całe szczęście.
Od teraz postaram się pisać częściej. Ale uprzedzam, że rozdziały będą tej długości co ten, bo nie jestem w stanie dodawać nowy raz w tygodniu i rozpisywać się przy nim na 5 stron A4.
Przepraszam was najmocniej <3


Xx. Tomlinsonowa.